Danielo - odzież kolarska

Tour Down Under 2020. Debiut marzenie: Matthew Holmes na Willunga Hill

“Ja tak naprawdę nigdy nie ścigałem się na podjazdach” – przyznał 26-letni Anglik, który na Willunga Hill ograł Richiego Porte’a. Matthew Holmes do peletonu WorldTour trafił być może późno, ale wygrywać zaczął szybko.

Brytyjczyk w pierwszym starcie pod banderą ekipy WorldTeam zdobył etap Tour Down Under. Kolarz Lotto Soudal po ucieczce zdołał wygrać na ikonicznym dla australijskiego wyścigu Willunga Hill i tym samym na dobre otworzył nowy rozdział w zawodowej karierze.

Holmes w Australii zaczął ściganie w barwach ekipy WorldTour, gdyż poprzednio reprezentował kontynentalny zespół Madison Genesis. Przez pięć dni w nowej pracy na płaskich odcinkach pracował na Caleba Ewana, a na ostatnim odcinku zabrał się do sporej ucieczki, która wprowadziła sporo zamieszania w rywalizacji na rundzie wokół Willunga Hill.

Nasz zespół nie miał planu na ten etap, więc dostaliśmy wolną rękę. Ja zabrałem się w ucieczkę, a Jon Dibben jechał ze mną i pracował cały dzień. Nie opuścił ani jednej zmiany

– tłumaczył.

Gdy grupka zaczęła rzednąć, Holmes na Willunga Hill został z Michaelem Storerem (Team Sunweb) i Bruno Armirailem (Groupama-FDJ). Współpraca układała się średnio, a na 800 metrów przed metą minął ich Richie Porte. Brytyjczyka nie zbiło to jednak z tropu: zdołał utrzymać się za szarżującym Australijczykiem, a na wypłaszczeniu odjechał mu i mocno niespodziewanie wygrał etap.

Czekałem, czekałem i czekałem na finisz, ale zdałem sobie sprawę, że wszyscy mają już dosyć. Potem dojechał do nas Richie [Porte]. Nie panikowałem, pomyślałem: “super, on nie zwolni, dowiezie mnie na finisz, bo jedzie swój wyścig po generalkę”. Jedyne co musiałem zrobić, to ograć go na finiszu. To był prosty plan

– wyjaśnił na mecie.

Początki na poziomie WorldTour dla Holmesa łatwe jednak nie były. Anglik otrzymał roczny kontrakt i nieco w ciemno obstawił krótsze etapówki jako wyścigi mu odpowiadające. W Australii planów nie był w stanie wcielić w życie.

Robiłem wszystko, co mogłem by pojechać dobrze w klasyfikacji generalnej, ale nie byłem w stanie utrzymać tempa, nie w tak chaotycznym peletonie. Nie szło mi w pierwszych dniach. Wczoraj nawet powiedziałem rodzicom, którzy są w Australii, że ta praca chyba nie jest dla mnie. Dziś świat wygląda inaczej

przyznał.

Holmes w 2019 roku z sukcesami ścigał się w cyklu wyścigów organizowanych na Wyspach Brytyjskich przez brytyjski związek, na 6. miejscu skończył też Tour de Yorkshire, a po 4. miejscu w próbie olimpijskiej otrzymał telefon od belgijskiej ekipy Lotto Soudal.

Zawsze myślałem, że ściganie na poziomie WorldTour będzie mi bardziej odpowiadało. Po prostu szybko się jeździ, jest mniej taktycznych kalkulacji. W Wielkiej Brytanii nie zawsze wygrywa najsilniejszy, ja nie wygrywałem, bo nie byłem takim dobrym taktykiem

– wspominał.

Ja tak naprawdę nigdy nie ścigałem się na podjazdach. Przez sześć lat siedziałem w Wielkiej Brytanii. To mój drugi etap z metą na podjeździe w tym tygodniu, wygląda na to, że mi to odpowiada. Ekipa dotychczas mnie nie znała, byłem nowym gościem w ekipie, więc dostawałem łatwe zadania na początkach etapów. Ten sukces powinien zbudować podstawy zaufania, może czasem będę mógł poprosić, żeby jechali na mnie

– zakończył prostolinijnie.