Michał Kwiatkowski przy okazji Saitama Crtierium udzielił wywiadu „Cyclingnews”, opowiadając o minionym, nieudanym sezonie i planach na 2020.
Kolarz Team Ineos tegoroczne starty rozpoczął od 3. miejsca w Paryż-Nicea i Mediolan-San Remo. Dalej było tylko gorzej. Ardeńskie klasyki, w które celował, ponownie mu nie wyszły, najbliżej sukcesu był w Amstel Gold Race, gdzie do ostatniego kilometra miał realne szanse na podium. Latem już nie zaistniał, ostatni tydzień Tour de France jadąc na rzęsach.
Przemęczony organizm wołał odpoczynek, a bokiem wyszedł rok 2018, z niezwykle intensywną serią startów: Criterium du Dauphine, Tour de France, Tour de Pologne, Vuelta a Espana, mistrzostwa świata. „Kwiato” podjął decyzję o opuszczeniu Tour de Pologne i mistrzostw świata. Po Tourze praktycznie zakończył sezon, bo trzy wyścigi w Niemczech i dwa w Kanadzie przejechał na „półobrotach”.
Ostatnie miesiące pozwoliły mu się zregenerować i co najważniejsze, wróciła ochota do ścigania.
Na razie czuję się świetnie i już myślę o kolejnym sezonie, który prawdopodobnie rozpocznę na Tour Down Under. Od zakończenia Touru łapałem świeżość. W tej chwili właściwie nawet nie potrzebuję przerwy po sezonie, ponieważ lubię jeździć po kilka godzin dziennie – właśnie tego mi trzeba. Już nie mogę się doczekać następnego sezonu
– mówi 29-latek, który w zeszłym miesiącu związał się węzłem małżeńskim.
Kwiatkowski planuje zatem swój debiut w rozgrywanym w drugim tygodniu stycznia Tour Down Under, następnie wróci do sprawdzonego trybu, z Volta ao Algarve, Strade Bianche, Tirreno-Adriatico, Mediolan-San Remo i ardeńskim tygodniem. Latem ma nadzieję dostać się do składu Ineos na Tour de France i zakończyć wyścig w takiej dyspozycji jak w latach 2017 i 2018, co pozwoliłoby mu poważnie myśleć o sukcesie na Igrzyskach w Tokio.
To wielki cel na przyszły rok. Jednym z powodów, dla których zdecydowałem się przyjechać do Saitamy, i to w ostatniej chwili, była okazja na rekonesans trasy olimpijskiej. Mount Fuji przejechaliśmy w samochodzie, a następnie na rowerach ostatnie 60 kilometrów. Moim zdaniem, przełęcz Mikuni, 30 kilometrów od mety, będzie decydującym momentem wyścigu. Ma 7 kilometrów i średnie nachylenie 10%. Po 190 kilometrach będzie to bardzo trudna przeszkoda. Na mecie nie zobaczymy wielu kolarzy. Drogi są świetne, w porównaniu do Rio, gdzie mieliśmy niebezpieczny zjazd. To trasa nie jest techniczna, wygra najlepiej przygotowany.
Mistrz świata z 2014 roku o równie trudnym czempionacie w Szwajcarii na razie nie myśli.
Za daleko do tego. Najpierw muszę zaliczyć wiosnę, Igrzyska będą drugim celem, więc tak daleko w przyszłość nie wybiegam. To będzie długi sezon i na pewno nie zaliczę dwóch Wielkich Tourów. Jestem przekonany, patrząc na moje występy w 2017 i 2018, że gdy zachowam równowagę i nie zepsuję przygotowań do sezonu, to poradzę sobie z tym wszystkim.
Mathieu van der Poel będzie w niedzielę głównym faworytem Ronde van Vlaanderen, Mistrz świata nie cieszy się, że ubył mu…
Zapowiedź Ronde van Vlaanderen: drugiego w sezonie kolarskiego monumentu, wyścigu jednoczącego całą Flandrię i kolarskich kibiców na świecie.
Ekipa Canyon//SRAM przystępuje do Ronde van Vlaanderen z dużymi ambicjami. Czy Katarzyna Niewiadoma i Chloe Dygert włączą się do walki…
Lista nieoczywista na Ronde van Vlaanderen: czterech zawodników i dwie zawodniczki, na których warto zwrócić uwagę w Wyścigach Dookoła Flandrii.
Jak zmieniły się przygotowania Katarzyny Niewiadomej w roku 2024? Stuyven i Van Aert po operacjach. Wiadomości z czwartku, 28 marca.
Demi Vollering pożegna się z SD Worx-Protime. Zwycięstwa Benoita Cosnefroya i Marianny Vos. Wiadomości i wyniki ze środy, 27 marca.
Zobacz komentarze
Ciekawe jaki będzie ten sezon dla Kwiato
nic nie ugra... może zarobi...
Ubiegloroczny plan byl do d... za duzo treningu, za malo startow, plus opuszczanie Strade Bianche dla Paris-Nice. Wszytko sie posypalo od Amstel. Ten plan o wiele lepszy, tylko niech jedzie Flanders i da sobie spokoj z Basque (to glupi wyscig). Na Strade bedzie wiadomo, czy jest forma. Minus to oczywiscie TdF. Czyli w polskim kolarstwie przerwa od Giro do Olimpiady.
Nie potrzebuje świeżości i lubi jeżdzić kilka godzin dziennie... Ostatnie dwa sezony został zajechany liczbą kilometrów startowych i treningowych ale widzę, że niespecjalnie wyciągnął z tego wnioski. Odnoszę wrażenie, że ostatnio same złe decyzje podejmuje a czas ucieka, za chwilę 30 lat na karku i bliżej końca kariery niż dalej.
Nie sądzę żeby ten kalendarz na pierwsze 3 miesiące był jakoś obładowany startami. Z tego co podaje Michał, to wychodzi mi 23 dni wyścigowe. Dla porównania ostatnie 3 sezony:
2017 - 29 dni
2018 - 29 dni
2019 - 23 dni (byłoby więcej gdyby nie wycofanie na Baskach)
Plusem dodatkowo jest to, że te 23 dni w przyszłym sezonie jest rozbite na dłuższy czas, a więc Michał powinien łatwiej dochodzić do siebie po kolejnych wyścigach, bo będzie dłuższy czas na regenerację.
Nie chodzi tylko o same starty ale także o treningi. Już od dawna w sporcie wiadomo, że dużo to wcale nie jest najlepiej. Trening powinien być mądry, a nie do zajechania dzień w dzień. Ale kolarstwo to największa konserwa w zawodowym sporcie, tam wprowadzić jakieś nowinki i zmienić metody treningowe, które są takie same od 50 lat, to rzadkość.