Danielo - odzież kolarska

Pięciu mistrzów bez tęczy

Kolarska tęcza

Rzecz o najbardziej utytułowanych kolarzach, którzy nie zdobyli mistrzostwa świata.

Triumfator monumentu cieszy się ze zwycięstwa ledwie na podium po wyścigu, zwycięzca Wielkiego Touru może cieszyć się z jazdy w koszulce lidera przez co najwyżej kilkanaście dni, mistrz świata prezentuje biały trykot w tęczowe pasy przez okrągły rok. Niezależnie od formy, profilu wyścigu czy własnych ambicji, znajdując się w centrum uwagi i oślepiając zwykłych śmiertelników dodatkową porcją boskiego blasku.

Wygranie wyścigu o mistrzostwo świata jest więc ukoronowaniem kariery, potwierdzeniem, że pozostałe zwycięstwa nie były przypadkowe. O ile status wielu wyścigów zmieniał się na przestrzeni lat, tak mistrzostwa świata od zawsze pozostawały na szczycie listy “do wygrania”.

Biorąc pod uwagę zmieniającą się każdego roku trasę, narodowe drużyny, nie zawsze będące w stanie zapewnić liderowi odpowiednie wsparcie, i liczbę chętnych do wygrania, łatwo dojść do wniosku, że to jeden z najtrudniejszych wyścigów do wygrania.

Potwierdzają to również statystyki. Spośród 68 mistrzów świata jedynie 12 kolarzy zakładało koszulkę mistrza świata przez więcej niż jeden sezon, a tylko 5 wygrywało trzykrotnie. Dla porównania z 62 zwycięzców Tour de France, aż 20 wygrało więcej niż raz.

Nie każdemu z wielkich mistrzów udało się jednak wywalczyć ostateczne potwierdzenie swojej dominacji. Poniżej znajduje się lista 5 kolarzy, u których brak tytułu mistrza świata w życiorysie jest wyjątkowo widoczny.

Lista została sporządzona na podstawie Rankingu Wszechczasów Procycling Stats, którego wyniki są bardzo zbliżony do Klasyfikacji “Kolarza Wszechczasów” opracowanej przez Daniela Marszałka.

Sean Kelly

Irlandczyk w rankingu PCS zajmuje najniższe miejsce na podium, a przed nim znaleźli się tylko Francesco Moser i Eddy Merckx. Miejsce wydaje się odpowiednie również w kontekście mistrzostw świata, gdzie Kelly dwukrotnie zdobywał brązowy medal. Raz w 1982 roku i później w 1989. Szczególnie bolesny dla niego jest ostatni mistrzowski wyścig lat 80.

Na trudnej, zalanej strugami deszczu trasie we francuskim Chambery ostatnie kilometry wyścigu obfitowały w ataki. Laurent Fignon chciał się odegrać Gregowi LeMondowi za świeżą jeszcze porażkę na Polach Elizejskich, ale to Amerykanin był tego dnia nie do pobicia. Kelly uważa, że aktywna jazda Francuza i atak na ostatnich kilometrach pokrzyżowały jego plany na udany finisz i zwycięstwo. Przyznaje też, że gdy LeMond miał swój dzień, był po prostu nie do pobicia.

Roger De Vlaeminck

“Pan Roubaix”, ostatni wielki kolarz klasyczny i arcy-rywal Merckxa zajmuje w rankingu zasłużone miejsce tuż za podium. W mistrzostwach świata był najwyżej drugi. W 1975 roku miał okazję zostać pierwszym i jedynym, jak dotychczas, mistrzem świata w przełajach i wyścigu ze startu wspólnego na szosie. W rozgrywanym na belgijskich szosach w okolicach Yvoir wygrał Hennie Kuiper. Był opcją B swojej reprezentacji, ale tego dnia nikt nie był w stanie dogonić jadącego na ciężkich przełożeniach i rytmicznie bujającego się Holendra.

Jacques Anquetil

“Monsieur Chrono” wylądował w rankingu na 6. miejscu. Wygrał Tour de France 5 razy, a także dwa pozostałe Wielkie Toury, na swojej liście ma też zwycięstwo w monumencie, rekord w jeździe godzinnej, sumujących się do 131 zwycięstw w karierze. Najbliżej uzupełnienia listy o złoty medal mistrzostw świata był w 1966 roku, gdy zadowolić się musiał srebrnym krążkiem.

Wyścig, po którym prasa huczała od plotek i kontrowersji, wygrał Rudi Altig. Niemiec i Anquetil znali się i lubili ze startów w tej samej drużynie w poprzednich sezonach. Francuz spędził nawet ostatnie dni poprzedzające zawody razem z rodziną Altiga. Po ataku kolarza z Zachodnich Niemiec, Francuz nie był skory do pogoni. Większość obserwatorów sądziła, że wolał zwycięstwo Altiga niż to, że przypadkiem mógłby dać zwycięstwo Poulidorowi. Cała trójka odmówiła potem poddania się testom antydopingowym, UCI ich zdyskwalifikowała, ale przywróciła wyniki po kilku dniach.

Laurent Jalabert

Francuski sprinter, który w trakcie swojej kariery przeszedł przemianę w specjalistę od jazdy na czas i zwycięzcę wielkiego Touru, w rankingu PCS plasuje się na 9. miejscu. W klasyfikacji Daniela Marszałka nieco niżej, ale również wysoko.

Z kronikarskiego obowiązku warto zauważyć, że według niektórych źródeł jego przemiana i spora część sukcesów napędzana była niedozwolonym wspomaganiem. Najbliżej tytułu był w 1992, gdy w rozgrywanych w hiszpańskim Benidormie mistrzostwach na finiszu ograł go Gianni Bugno.

Gino Bartali

Jeden z dwóch włoskich mistrzów, którzy wywarli wpływ na generacje kibiców i podzieli kraj na dwa obozy, zajmuje w rankingu PCS miejsce tuż za pierwszą dziesiątką, a u Daniela Marszałka 6. miejsce.

Jednym z tych niewielu cennych zwycięstw, które ma Fausto Coppi, a nie Bartali jest właśnie tytuł mistrza świata. Bartali miał pewnie największe szanse na założenie tęczowego trykotu podczas czempionatu rozgrywanego w Valkenburgu w 1948 roku. Na sprzyjającej trasie z niezliczonymi podjazdami Bartali i Coppi byli jednak zbyt zajęci sobą, przegapiając decydujący odjazd, a w końcu, nie mogąc go dogonić, schodząc z trasy.

1 Comment

  1. Mcjs

    25 września 2019, 10:11 o 10:11

    Świetny artykuł, dzięki!