Danielo - odzież kolarska

Vuelta a Espana 2019. Lopez wściekły na Movistar

kolarze Movistar

Na Vuelta a Espana nie ma cichych dni. Podczas gdy o życiowy sukces w Toledo walczył Remi Cavagna, w peletonie zaroiło się jak w ulu. W centrum uwagi, niepisane zasady peletonu.

Zachowanie ekipy Movistar na 19. etapie Vuelta a Espana stało się obiektem krytyki Miguela Angela Lopeza. Kolumbijczykowi nie spodobał się atak hiszpańskiej grupy na zamieszanego w kraksę lidera wyścigu, a hiszpańska grupa, mając w pamięci traktowanie swoich liderów, zarzuciła sędziom faworyzowanie lidera wyścigu.

Do incydentu doszło na 65 kilometrów przed metą. Na zjeździe upadek na czele peletonu zatrzymał grupę: Tony Martin (Jumbo-Visma) rozciął twarz, wyścig opuścił Marco Marcato (UAE-Team Emirates), a w kraksie ucierpieli też lider wyścigu Primoz Roglic (Jumbo-Visma) i czwarty kolarze w klasyfikacji Miguel Angel Lopez (Astana).

Roglic pozbierał się szybko i z wypadku wyszedł bez szwanku, natomiast Lopez z zamieszania wyszedł z drobnymi otarciami. Grupa lidera musiała jednak mocno sprężać się by dogonić czołówkę, gdyż po zjeździe tempo nadawali kolarze Movistaru.

To nie podobało się Lopezowi, który widział w tym złamanie jednej z niepisanych zasad peletonu: nie atakować poszkodowanego w kraksie lidera, chyba że taki incydent nastąpił już w trakcie walki między faworytami.

Bez tej kraksy, dzień minąłby świetnie. Kraksa to pech, ale po niej musieliśmy gonić, bo Movistar zawsze stosuje takie głupie zagrywki. Nie są w stanie wygrać wyścigu po walce, atakując, więc chcą korzystać na takich incydentach

– mówił na mecie wściekły lider Astany.

Podobne odczucia miał były kolarz, Jose Joaquim Rodriguez, który na Twitterze zachowanie Movistaru ocenił krótko: “wstyd”.

Drużynowy kolega Lopeza, Luis Leon Sanchez, cytowany przez “Cyclingnews” mówił po etapie, że po rozmowie z kolarzami Movistaru winę za taką zagrywkę ponosi kierownictwo zespołu.

Jose Luis Arrieta, dyrektor sportowy hiszpańskiej grupy, przed kamerami hiszpańskiej telewizji stwierdził, że atak w tej partii wyścigu był zaplanowany. Kolarze Movistaru odpuścili jednak dyktowanie tempa na 50 kilometrów przed metą i sytuacja wróciła do normy.

Mieliśmy już takie sytuacje z Valverde na Tourze i tu na Vuelcie. Nikt nie pytał, dlaczego na niego nie czekano. Odpuściliśmy, kiedy sędziowie powiedzieli, że poszkodowanych doholują na samochodach

– wyjaśnił zimno.

Jury po kraksie istotnie pozwoliło kolarzom poszkodowanym w kraksie na dojechanie do grupy goniącej za samochodami.

Arrieta odwoływał się do dwóch sytuacji, które ekipa Movistar, funkcjonująca w podobnym składzie od lat, pamięta rywalom sprzed lat. W 2012 roku atak ekipy Sky na 4. etapie Vuelta a Espana zbiegł się z kraksą Valverde, który stracił wtedy koszulkę lidera. Rok później, atak ekipy Patricka Lefevere’a przy bocznym wietrze spowodował, że zmieniający koło Valverde stracił na 15. etapie pozycję wicelidera Tour de France.

Nieco bardziej dyplomatycznie wypowiadał się lider wyścigu. Podczas gdy Lopez lamentował nad tym, “jakiego to mamy mistrza świata”, Słoweniec zdawał się nie tracić koncentracji.

To trochę pechowe zajście, ale nic mi nie jest. Po prostu próbowałem dojechać do czołówki. Nie wiem jak doszło do kraksy, nie widziałem tego

– odprawił z kwitkiem pytania.

Ekipa Movistar późnym wieczorem wydała komunikat. W serwisie społecznościowym Twitter napisała:

Ekipa chciałaby przeprosić za wydarzenia na dzisiejszym etapie. Nasza jazda była wynikiem jedynie złożonej przed wyścigiem strategii i w żaden sposób nie wykorzystywała upadku naszych rywali. Mamy nadzieję, że wydarzenia takie pomogą nam w zbudowaniu jasnych kryteriów postępowania w takich sytuacjach.

Lopez ze swojej strony przeprosił rywali za komentarze wypowiedziane pod wpływem emocji.