Danielo - odzież kolarska

Janez Brajkovic przerywa milczenie

Janez Brajkovic

Janez Brajkovic w emocjonalnym wpisie na swoim blogu, zatytułowanym “Trupy w szafie”, poruszył jeden z tematów tabu w peletonie – problemy z odżywianiem. 35-letni Słoweniec przyznał, że od lat zmaga się z bulimią, co bezpośrednio było przyczyną pozytywnego testu antydopingowego.

Zwycięzca Criterium du Dauphine 2010 twierdzi że w każdym zespole znajdą się kolarze cierpiący na zaburzenie odżywiania, lecz o tym problemie się nie mówi, jest zamiatany pod stół.

Brajkovic w styczniu br. został przez Międzynarodową Unię Kolarską zawieszony na dziesięć miesięcy, do 1 czerwca, po wpadce podczas zeszłorocznego Tour of Croatia. W jego organizmie wykryto metyloheksanoamine, substancję zmniejszającej zmęczenie i zwiększający koncentrację. Kara była łagodna, ponieważ udowodnił. że chodziło o zanieczyszczony suplement. Na swoim blogu wyjaśnia, dlaczego sięgnął po zamiennik naturalnego pożywienia.

Jest coś, z czym zmagałem się przez całą karierę. Nieuporządkowane jedzenie doprowadziło mnie do zaburzenia odżywiania: bulimii. Stało się to tak szybko. Zanim się zorientowałem, straciłem nad tym kontrolę. O dziwo, nie martwiłem się o swoją wagę. Zawsze byłem szczupły i mogłem po prostu zrzucić kilogram lub dwa. Ale chociaż zdawałem sobie sprawę z mojego problemu, nie mogłem już tego zmienić. Z powodu obowiązującego tabu nie mogłem też z nikim o tym porozmawiać. Musiałem nauczyć się z tym żyć. Wstyd był zbyt wielki, by wołać o pomoc

– napisał na swojej stronie.

Słoweniec twierdzi, że zaburzenia odżywienia stanowią powszechny problem w peletonie

W przeciwieństwie do tego, w co wielu chce wierzyć, zdarza się to często. I na pewno nie tylko u kobiet. W każdym zespole, w którym jeździłem, od grupy kontynentalnej, przez ProContinental po WorldTour, miałem kolegów z zaburzeniami odżywiania. Byli kapitanami drużyn, stawali na podium Grand Tourów, niektórzy byli po prostu niesamowitymi kolarzami, kolegami z drużyny, szczęśliwymi chłopakami, jeśli spojrzeć na nich z boku. Przed lekarzami się kryją. Nawet, gdy zespół zauważy problem, to zwykle go zignoruje. Pod koniec sezonu łatwiej jest wyrzucić zawodnika bez wyników, a jeśli je ma, to też dobrze.

Po rozpoczęciu kariery zawodowej w 2005 roku, Brajkovic startował dla Discovery Channel, Astany, Radioshack, UnitedHealthcare i Bahrain-Meridą, zanim dołączył do słoweńskiego zespołu kontynentalnego Adria Mobil w zeszłym sezonie. A potem nastąpiła wpadka dopingowa.

Ten suplement był zamiennikiem posiłku i jedyną rzeczą, którą mogłem zatrzymać w żołądku. Płakałem cały dzień, zanim poszedłem na trening. Czułem się wyjątkowo źle. Wiedziałem, że muszę dać coś swojemu ciału, aby działało prawidłowo. To był ten dodatek. Składał się z białka zwierzęcego, naturalnych aromatów i niestety także metyloheksanoaminy – czego nie wiedziałem. Po poinformowaniu UCI o mojej historii, obiecali, że komórka medyczna skontaktuje się ze mną. Nigdy się nie odezwali. Znali mój problem, wiedzieli, że zrujnował moją karierę, ale nic nie zrobili.

Po wypłynięciu sprawy jego drużyna Adria Mobil również umyła ręce.

Obiecali walczyć o minimalnej karę i dać mi drugą szansę. Wszystkie moje najmroczniejsze zeznania, wszystko, co powiedziałem zespołowi, zostało jednak obrócone tak, aby pasowało pod uzasadnienie do mojego zwolnienia. To bolało bardziej niż cokolwiek innego.

Brajkovic jednak się nie załamał. Wrócił do treningów i szuka nowej ekipy. Pod koniec czerwca w mistrzostwach Słowenii zajął 9. miejsce, a 4 sierpnia wystąpił w GP Kranj i jadąc bez wsparcia drużyny był 22.

Znalazłem pomoc. Odzyskałem pewność siebie. Zacząłem kocham siebie, więc mogę kochać innych. Wszystkie negatywne komentarze mnie nie obrażają, bo wiem, że są niesłuszne. Nie obchodzi mnie już, co mówią o mnie inni. Tak długo, jak potrafisz podnieść się po upadku, nie jesteś pokonanym. To mi przyświeca. Właśnie dlatego chcę się ścigać. Kolarstwo to ja, jesteśmy nierozłączni. Wiem, że będzie czas, aby się zatrzymać i mam plan na przyszłość, ale no to jeszcze nie czas. Od stycznia przejechałem 26 000 kilometrów. Próbowałem zdobyć miejsce w Tour of Slovenia, ale nie otrzymałem odpowiedzi. Organizator Tour of Utah również nie odpowiedział. Nie jest to łatwo, ale w końcu ktoś powie „tak”.

Nie piszę o tym, aby zwrócić na siebie uwagę lub sprawić, aby inni mi współczuli. Radzę sobie, czasem jest ciężej, ale wciąż wystarczająco dobrze. Napisałem to, aby wszyscy wiedzieli, od hipokrytów po ludzi pracujących w kolarstwie, że mamy problem. Czy ci się to podoba, czy nie, nie powinien to być temat tabu.