Danielo - odzież kolarska

Cesare Benedetti. Oddany pomocnik z ogromnymi możliwościami

Cesare Benedetti w peletonie markę solidnego pomocnika miał już od jakiegoś czasu wyrobioną, a wygranie etapu Giro d’Italia ukoronowało lata pracy na kolegów. Kolarz Bora-hansgrohe przed Tour de Pologne opowiadał o zwycięstwie w ojczyźnie, swoich obowiązkach i planach na polski wyścig.

Sylwetkę Cesare Benedettiego w peletonie łatwo rozpoznać. Sympatyczny Włoch, z Polską silnie związany i po polsku znakomicie się komunikujący, w zawodowym peletonie stał się uznanym harcownikiem, gotowym do wspierania swoich liderów i poświęcenia swoich własnych ambicji, aby pomóc im osiągnąć dobry wynik.

Jako młodzieżowiec, a następnie w pierwszych latach w profesjonalnym peletonie, Benedetti jeździł dość ofensywnie, kilkukrotnie plasując się w czołówce lokalnych włoskich wyścigów. Wraz z upływem lat widać jednak skrócenie listy jego osiągnięć, idealnie pokrywającej się ze zwiększoną pracą na korzyść kolegów, w tym, w ostatnich latach, Petera Sagana czy Rafała Majki. “Czarek” miał także swoje momenty, kilkukrotnie plasował się wysoko w dodatkowych klasyfikacjach – zdobył klasyfikację górską na Tirreno-Adriatico trzy lata temu, a w 2017 roku po pierwszym odcinku na dzień przejął niebieską koszulkę najlepszego wspinacza Giro d’Italia.

W tym roku, na trasie Corsa Rosa, Benedetti w pełni wykorzystał swój potencjał i idealnie rozegrał dwunasty etap, prowadzący po niższej partii Alp. Kolarz Bora-hansgrohe znalazł się w 25-osobowej ucieczce, nie spanikował na ostatniej wspinaczce, dojechał do czołówki i przeciął metę jako pierwszy, odnosząc swoje pierwsze indywidualne zwycięstwo w profesjonalnym peletonie.

Siódmy Wielki Tour w jego karierze okazał się zatem wyjątkowo szczęśliwy.

W tym roku myślałem, że nie będzie szansy. Zawsze miałem nadzieję, że będzie okazja i że będę mógł ją wykorzystać, ale w tym roku chyba tego nie zakładałem. Mieliśmy mocniejszy skład na Giro – Rafał [Majka], [Davide] Formolo na generalkę, [Pascal] Ackermann na sprinty. Ale jedna szansa się pojawiła i dobrze poszło

– powiedział w rozmowie z „Rowery.org” na dzień przed startem Tour de Pologne.

Giro d’Italia 2019. Gloria pomocnika, Benedetti po sukces kariery

Benedetti już w 2012 roku, w swoim debiucie na Giro d’Italia, pokazał, że na etapach stać go na walkę. Na szóstym odcinku kręcił na czele i dzięki ciężkiej pracy w pagórkowatym terenie zdołał zafiniszować na piątym miejscu. Przez kolejne cztery lata nie brał udziału w swoim narodowym wyścigu, a w 2017 i 2018 roku priorytetem była praca na kolegów, przez co liczba okazji do walki na własne konto spadła.

Czy sukces zmienił podejście do ścigania?

Już jestem za stary do tego [śmiech]. Na pewno zawsze jest taka nadzieja, że można coś zrobić dla siebie. Na początku kariery czasami próbowałem jechać na wynik, ale potem uznałem, jest lepiej zrobić coś innego. W sensie, mogę robić coś, co dobrze robię, a nie próbować wygrywać, a potem kończyć dziesiąty. To nic nie daje

– stwierdził.

Po zwycięstwie nie miałem dużo czasu, żeby o tym myśleć na Giro. To był pierwszy ciężki etap i od tego etapu Giro się zaczęło, a potem jechałem Dauphiné

– tłumaczył.

© BORA – hansgrohe / Bettiniphoto

Zwycięstwo w Pinerolo było jedną z nielicznych okazji, kiedy urodzony w Rovereto Włoch mógł walczyć na własną korzyść i wykorzystał ją idealnie. Jak sam podkreślił, gdy ekipa Bora-hansgrohe ściga się wśród najlepszych, rzadziej może sobie pozwolić na odskok od peletonu. To zmiana w porównaniu do czasów, gdy niemiecka ekipa (pod nazwą Team NetApp) znajdowała się w niższych dywizjach.

W tym roku to jedyny raz, gdy byłem w ucieczce. Jak byliśmy w Pro Continental, to wyglądało to inaczej, częściej odjeżdżałem. Byłem tam, bo musiałem. Mniejsza drużyna musi pokazać się sponsorom, a ucieczka to dobry sposób. Czasami istniała nadzieja, że można dojechać na metę, ale często było tak, że już wiadomo, że do mety nie jedziemy. Kręciłem tak długo, jak to możliwe, po prostu, żeby pokazać sponsorom w telewizji

– wspominał.

Ucieczki odpuszczane są niemal na każdym etapie ze startu wspólnego każdego wyścigu, acz nie ma jednej recepty na skuteczny atak z peletonu. Na powodzenie składa się wiele czynników, w tym forma dnia, rodzaj etapu i liczebność grupy. No i szczęście.

Na przykład, jak byliśmy teraz na Giro, to wyglądało to tak, że nikt nie przeszkadzał w generalce. Oprócz [Jana] Polanca, ale on był z tej samej drużyny, co lider. Myślę, że widzieliśmy na Tour de France, tu się liczą przede wszystkim nogi. Jak się patrzy na takich kolarzy jak na przykład [Thomas] De Gendt… to jest koń. Jest w ucieczce tylko tam, gdzie ona może naprawdę dojechać, a do tego ma niewiarygodny silnik

– wyjaśnił z uśmiechem.

Zwycięstwo na etapie Giro d’Italia to pierwszy zawodowy triumf 32-latka. Ten, swoją cegiełkę dokładał do licznych sukcesów zespołu, choć nie widać tego po rzucie oka na listę wyników. Kolarz z Rovereto, oprócz pracy we wczesnych fazach wyścigów, liderów jest w stanie wspierać w kluczowych momentach trudnych wyścigów. W zależności od dyspozycji dyrektorów sportowych, Benedetti potrafił osłaniać Petera Sagana w finale Mediolan-San Remo czy Davide Formolo i Maximiliana Schachmanna na tegorocznym Liège-Bastogne-Liège.

Fajnie pomagać, kiedy wyścig naprawdę się zaczyna. Tak się zdarzało dwa razy na Mediolan-San Remo, miałem być z Saganem między Poggio i Cipressą i tam byłem. To fajne uczucie, jak można być częścią zwycięstwa albo wyniku. Jak pomagam na początku wyścigu to też jest OK, ale dostaniesz więcej adrenaliny jak pomagasz na końcu

– zaznaczył.

W tym tygodniu podopieczny Ralpha Denka bierze udział w Tour de Pologne, a w niedzielę i poniedziałek miał szansę ścigać się na bliskich mu ulicach Górnego Śląska. Również i nad Wisłą będzie jednak skupiony na pomocy dla swoich kolegów z ekipy, zwłaszcza, iż niemiecka drużyna oddelegowała mocną ekipę, gotową do walki i skupioną. Liderem ekipy jest Majka, który zmierza ku wyścigowi Vuelta a España.

Benedetti już na pierwszych odcinkach pracował na korzyść niemieckiego sprintera, pokazując się zwłaszcza na odcinku z metą w Katowicach, gdzie długo ciągnął główną grupę. Efekty widać w postaci dwóch sukcesów Pascala Ackermanna na trzech z dotychczas rozegranych etapów.

Mamy mocny skład, mocną ekipę, jest Rafał, Formolo, Ackermann. Mamy cztery etapy, gdzie Ackermann może być pierwszy. Wiemy, że etap do Bielska nie jest taki łatwy, ale w tamtym roku na sprincie jeszcze tam był. Wielu sprinterów już tam zabrakło, ale on był. W tym roku, moim zdaniem, jest jeszcze mocniejszy, więc jest szansa. Potem jest oczywiście Rafał, który szykuje się na generalkę. Zobaczymy też, co z Formolo. Obydwaj jadą Vueltę, ścigali się ostatnio na Giro, Formolo jechał jeszcze mistrzostwa Włoch

– analizował.

Mam nadzieję, że dziennikarze i kibice nie kładą za dużo presji na Rafale. Czasami jest przykro czytać takie rzeczy. Rafał jest bardzo znany i czuje więcej presji. Ale dwa lata temu też byliśmy tutaj z Rafałem, w końcu był drugi, przegrał o dwie sekundy chyba. Pewnie jest zmotywowany, wyścig w domu, u siebie, na pewno chce pojechać coś dobrego. Długo się nie ścigał, ja też, więc na początku będzie bolało. Dobrze, że pierwsze etapy są po płaskim

– dodał.

fot. LaPresse – D’Alberto / Ferrari / Paolone / Alpozzi

Jako pomocnik, Benedetti często kierowany jest na wyścigi, na które jego wsparcie będzie najbardziej potrzebne. W jego przypadku decyzje mogą być podjęte w ostatniej chwili, a nawet teraz nie jest jeszcze do końca pewny, gdzie występował będzie w ostatnich miesiącach sezonu.

Jestem wszędzie rezerwą [śmiech]. Dostałem plan pod koniec czerwca, jest prawie cały żółty. Żółty to u nas jest rezerwa. Jestem rezerwą na Czech Cycling Tour, byłem rezerwą na Hamburg, ale dowiedziałem się wczoraj, że w końcu jadę. Dalej jestem rezerwą na Vueltę, ale myślę, że raczej nie będę jechał. 1 września jadę [GP de] Plouay, tydzień później jestem chyba rezerwą na GP de Fourmies, jadę wyścigi w Kanadzie, Quebec i Montreal. Jestem rezerwą na Słowację i dalej gdzieś w Belgii, a potem jadę te klasyki we Włoszech

– powiedział.