Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2019. Thomas odżył, Bernal dostał wolną rękę

Egan Bernal próbował utrzymać koło Thibauta Pinota, Geraint Thomas nie chciał pomagać Julianowi Alaphilippe’owi. Team Ineos ostatni pirenejski odcinek spędził walcząc z francuskimi przeciwnikami.

Tegoroczna edycja Tour de France jest jedną z najbardziej otwartych w ostatnich sezonach. Pierwsza szóstka klasyfikacji generalnej po 15 etapach zamyka się w 134 sekundach, a ciasno jest już w walce o drugie miejsce – szóstego Emanuela Buchmanna (Bora-hansgrohe) od drugiego Gerainta Thomasa (Team Ineos) dzieli tylko 49 sekund. Podobne sytuacje po dwóch tygodniach ścigania poprzednio miejsce miały w 2011 i 2017 roku.

Otwartość wyścigu to przede wszystkim brak jednego zespołu zdolnego narzucić swoje warunki gry. Team Ineos/Sky, przez ostatnie lata celująca w tym grupa, w tym roku nie jest w stanie panować nad akcjami kolarzy Movistaru i Groupama-FDJ. W Pirenejach Geraint Thomas i Egan Bernal dość szybko zostali sami w grupce faworytów, a choć zajmują odpowiednio drugie i piąte miejsce, przed nimi co najmniej trzy wyzwania.

Pierwsze z nich to Thibaut Pinot. Francuz konkurencję po kątach rozstawiał na Col du Tourmalet i Prat d’Albis, wskakując na czwarte miejsce w klasyfikacji ogólnej. Na niedzielnym odcinku na jego atak odpowiedział od razu Bernal, natomiast Thomas został nieco z tyłu.

Czułem się na pewno lepiej niż wczoraj. Przebieg finału był podobny, ja muszę patrzeć na siebie i jechać według swojego rytmu, gdy zaczynają się ataki. Podziękowania dla Wouta [Poelsa], który w tej sytuacji pomagał

– mówił na mecie Walijczyk.

Thomas wyglądał lepiej niż na Col du Tourmalet i w finale przyspieszył, budując niewielką przewagę nad słabnącym Julianem Alaphilippem.

Zostałem na kole Alaphilippe’a. Nie chciałem jechać na metę z nim na kole, więc pozwoliliśmy mu prowadzić, a ja ruszyłem 2 kilometry przed metą. W kwestii taktyki byliśmy trochę między młotem a kowadłem, ale ja cieszę się, że nogi kręciły lepiej. To był dobry dzień

– ocenił.

Alaphilippe to wyzwanie numer dwa. Dyrektorzy zespołu Ineos mogą zakładać, że Francuz strzeli w Alpach, ale póki co pozostaje silnym rywalem, którego jadący mniej dynamicznie niż Bernal i Pinot Thomas nie ma zamiaru wozić na kole.

W grze jest duża grupa zawodników, mamy tu prawdziwą batalię psychologiczną. Każdemu się to udzieli, ale trzeba blokować wymęczenie, przełknąć to i jechać dalej

– dodał obrońca tytułu.

Wyzwanie numer trzy to kwestia przywództwa i podziału ról. To póki co trzymane jest pod kontrolą, zgodnie z zapowiedziami o szczerości i poświęceniu obu liderów jednemu celowi: wygraniu wyścigu dla ekipy, nie dla pojedynczego kolarza.

Na Prat d’Albis Bernal podążył za Pinotem, zostawiając Thomasa. Kolumbijczyk, na trasie prezentujący koszulkę najlepszego młodzieżowca, nie zdołał jednak utrzymać rytmu narzucanego przez Pinota i z Emanuelem Buchmannem dotarł do mety ze stratą 18 sekund do Francuza. Thomas spóźniony był o kolejne 31 sekund.

Na ostatnich dwóch podjazdach nie było oszczędzenia, jechaliśmy bardzo szybko. Przed startem “G” powiedział mi, że mogę się zabierać z atakującymi, powiedział: “możesz jechać swój wyścig”, bo lepiej jeśli mamy dwie karty w grze. Myślę, że finał wyszedł dobrze

– tłumaczył.

Wygrana w Paryżu stoi ponad wszystkimi innymi nagrodami. Bernal potwierdził, że jeśli pomoc Thomasowi oznaczała będzie stratę prowadzenia w klasyfikacji młodzieżowej, nie będzie miał oporów przed opuszczeniem.

Ja straciłem na czasówce i nic się nie zmieniło. On stracił troszkę na Tourmalet i nic się nie zmieniło. Dziś ja się zbliżyłem do niego w generalce. Dobrze się komunikujemy, jesteśmy ze sobą szczerzy. Jeśli będę atakował, na pewno będziemy o tym rozmawiali. Przyjechaliśmy wygrać wyścig, nie ma znaczenia czy zrobi to Egan czy Geraint, liczy się drużyna

– mówił.

Tour de France 2019. Szczerość liderów siłą Team Ineos?