Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2019. Gigant samotnych rajdów, Thomas De Gendt do granic możliwości

Thomas De Gendt to kolarz jedyny w swoim rodzaju.

Zawodników polujących na etapowe zwycięstwo z ucieczek jest wielu, ale sukcesy na tym polu to kombinacja dobrych wyborów, niezłej formy i łutu szczęścia.

Reprezentujący ekipę Lotto Soudal kolarz nie tylko te czynniki świetnie opanował, ale na przestrzeni ostatnich lat do perfekcji doprowadził także przeprowadzane samotnie akcje, zapisując na koncie liczne sukcesy w najważniejszych wyścigach etapowych świata.

Wczoraj 31-latek spędził cały dzień w ucieczce i na mecie ósmego etapu Tour de France w Saint-Etienne zdołał oprzeć się pogoni z grupy faworytów.

Myślę, że to mój najlepszy występ w karierze, chyba lepsze niż triumf na Mont Ventoux. Miałem świetny dzień, niesamowite nogi

– mówił na mecie.

De Gendta trudno sklasyfikować. Sprinterem nie jest, nie odpowiadają mu klasyki, w palmares ma trzecie miejsce w Giro d’Italia (2012), ale przez ostatnie 6-7 sezonów jeździ głównie etapówki. Pomaga kolegom z zespołu, ale na pagórkowatych i górskich etapach znakomicie odnajduje się w seriach ataków i ucieczkach.

Na przestrzeni sezonów De Gendt wygrał dwa etapy Paryż-Nicea (2011, 2012), cztery odcinki Volta a Catalunya (2013, 2016, 2018, 2019), po etapie Criterium du Dauphine (2017), Tour de Romandie (2011) i Tour de Suisse (2018), dwa odcinki Tour de France (2016 i 2019), etap Giro d’Italia (2012) i Vuelta a Espana (2017). Taka skuteczność godna podziwu byłaby u sprintera, w przypadku uciekiniera to ewenement na skalę peletonu.

Volta a Catalunya 2019. Thomas De Gendt wart każdego centa

De Gendt ma sposób. Przed startem zawsze dokładnie sprawdza jak wygląda trasa, zapoznaje się z profilem i podjazdami, wybiera potencjalne miejsca do ataków. Jego ulubionym miejscem są około 5-kilometrowe podjazdy, które pokonać jest w stanie w 10-15 minut. To na nich generuje największą moc i potrafi odcedzić pasażerów od zawodników mających interes we współpracy w odjeździe.

Naprawdę chcieliśmy mieć kogoś w odjeździe. Ucieczka poszła po pierwszym ataku, nie było trudno się załapać. Dziwne, spodziewałem się o wiele trudniejszego początku. Na takiej trasie nie potrzebuję dużej przewagi, trzeba po prostu jechać z głową

– mówił po wygranej.

De Gendt wielokrotnie podkreślał, że plany są ważne, ale słuchanie rytmu swojego organizmu jeszcze ważniejsze. Belg, swój moment do ataku wczoraj wybrał wcześnie i na pagórkach Masywu Centralnego wytrzymał solowy wysiłek na odcinku 70 kilometrów.

Po jakimś czasie zostałem tylko z De Marchim. Musieliśmy dać z siebie wszystko i tak zrobiliśmy, ale na 70 kilometrów przed metą zdecydowałem się na atak. W finale powiedzieli mi, że Alaphilippe i Pinot mnie gonią, więc musiałem się mocno sprężać. Wiem, że Alaphilippe świetnie zjeżdża… wycisnąłem z siebie wszystko, zbierało mi się już na wymioty, ale jakoś wytrzymałem

– wyjaśniał.

1 Comment

  1. jarek996

    14 lipca 2019, 19:36 o 19:36

    Krotko podsumowujac : gosc z jajami !