Danielo - odzież kolarska

Francuskie historie Piotra Ejsmonta 2019: odcinek 1. Szampan Marcela Dussaulta

Przedstawiamy pierwszą z francuskich opowieści przywołanych przez Piotra Ejsmonta z okazji tegorocznego Tour de France. Jej bohaterem jest trzykrotny, etapowy zwycięzca Wielkiej Pętli – Marcel Dussault.

Marcel Dussault brał udział w Tourze cztery razy. Ukończył go dwa razy, ale wygrał aż trzy etapy, co było jego największym wyczynem w karierze.

Dussault urodził się 14 maja 1926 roku w La Chatre. Po skończeniu szkoły podstawowej poszedł do pracy w piekarni. Nie tylko wyrabiał ciasto i piekł bagietki. Potem musiał je jeszcze rozwozić po okolicach rowerem wyposażonym w kosz. Nawet nie zdawał sobie sprawy, jaką wagę ma taki pojazd wypełniony pieczywem. Pamiętał, że był bardzo ciężki, a jak było pod górkę, to mocno musiał naciskać na pedały. Jak wracał do domu, to odczuwał ból nóg.

Trzy lata później przeniósł się do innej piekarni, gdzie praca zamiast o 3 rano, zaczynała się dwie godziny później. Zawsze fascynowało go kolarstwo, więc teraz mógł zacząć trenować.

W 1939 roku, mając 13 lat, zgłosił się do wyścigu dla niestowarzyszonych. Ubiór miał jak reszta chłopaków: koszulka plażowa i buty z pierwszej komunii. Takie lokalne zawody cieszyły się dużym zainteresowaniem społeczności. Niestety wybuchła wojna, a Dussault musiał czekać do 1943 roku. Wtedy wygrał aż 17 wyścigów dla juniorów, ale później musiał ukrywać się aż do końca wojny, żeby nie zostać wysłanym na roboty przymusowe do Niemiec.

Na rower wrócił w 1945 roku, a w 1948 roku otrzymał ofertę przejścia na zawodowstwo. Wygrał wyścig z Paryża do Bourges i wtedy przejęła go stajnia „Stella”. W 1949 roku ponownie wygrał ten sam wyścig, co otworzyło mu drzwi do startu w Tour de France w drużynie regionalnej Centre Sud Ouest.

Pierwszy etap prowadził z Paryża do Reims. Na 70 kilometrów przed metą Marcel podjął się samotnej ucieczki. Dojechał do mety z przewagą 30 sekund nad peletonem i został niespodziewanie pierwszym liderem. Żółtą koszulką cieszył się tylko przez jeden etap, ale nadal był w czołówce wyścigu i liczącą 92 kilometry czasówkę ukończył na 9. miejscu. Niestety, dzień później na trasie do Bordeaux musiał się wycofać.

Historia Dussaulta wznowiła się po roku właśnie w Bordeaux. Z tego miasta etap prowadził drogą prostą jak drut do Pau. Marcel uciekał samotnie przez połowę trasy, aż 100 kilometrów. Po drodze zwątpił, czy przez przypadek nie zbłądził. Zapytał się o drogę miejscowych gapiów. Ci odpowiedzieli mu z pewną dozą sarkazmu, ale zgodnie z prawdą: ”Jedź chłopcze. Cały czas prosto.”

Drugi na mecie stracił do Marcela 8’45, a peleton ponad 11 minut. Cały wyścig ukończył na 31. miejscu.

Swój trzeci etap wygrał w 1954 roku na trasie z Lille do Rouen po długiej ucieczce z paroma innymi kolarzami. Karierę zakończył w 1959 roku. Razem z żoną prowadził przez długie lata stację benzynową od 6 rano do 22, co wymusiło kompletne odstawienie roweru w kąt. Marcel nabrał wagi z 70 do ponad 100 kg. Dopiero, kiedy zmienił stację i godziny pracy stały się bardziej dogodne, mógł na rowerze zgubić ten balast.

Ciekawy jest pogląd Marcela na temat szampana: ”W tamtych czasach nikt nie znał dietetyki. Nie istniały napoje izotoniczne, batony energetyczne. Ja z rana napełniałem swoje dwa bidony szampanem z rozpuszczonymi kostkami cukru. Ten napój dawał mi przyjemne wzmocnienie. Gdyby go porównać do obecnych środków, to szampan jest wyrobem naturalnym…”


Cykl “Kolarskie historie Piotra Ejsmonta” od lat stanowił nieodłączny element portalu Pro-Cycling.org. Zakurzone przez upływ lat historie z kolarskiej przeszłości przywoływał Piotr Ejsmont, którego na gościnne występy kontynuujemy po fuzji portali.