Jakob Fuglsang (Astana) i Geraint Thomas (Team Ineos) ucierpieli w kraksach na 1. etapie Tour de France.
Lider Astany upadł w niewielkiej kraksie na 18 kilometrów przed metą i choć pozbierał się dość szybko, krew lecąca z łokcia oraz pojawiające się na skroni i policzkach zwiastowały poważniejsze obrażenia. Do mety dotarł w peletonie, dzięki pomocy kolegów.
😟That didn’t look good! Thanks to his teammates, @jakob_fuglsang was able to return to the peloton to finish @LeTour stage 1. 👏
(c) A.S.O #TDF2019 #AstanaProTeam pic.twitter.com/LWmZtuHyOd— Astana Pro Team (@AstanaTeam) July 6, 2019
Duńczykiem na mecie natychmiast zajęły się służby medyczne. Ekipa Astany w wydanym po etapie komunikacie medycznym potwierdziła, że 34-latek rozciął głowę nad lewym okiem i obtarł kolano, ramię i łokieć. Prześwietlenia nie wykazały złamań, a lekarze założyli Fuglsangowi cztery szwy i dopatrzyli się opuchlizny na kolanie.
Zawodnik przede mną upadł akurat w momencie, w którym przechodziliśmy na czoło peletonu by uniknąć kłopotów. Nie miałem jak tego uniknąć, poleciałem na ziemię. Nie tak chciałem zacząć Tour, ale cieszę się, że obeszło się bez złamań i że mogę kontynuować wyścig
– powiedział.
Geraint Thomas na barierki poleciał z kolei w kraksie, która peleton zatrzymała na 1400 metrów przed metą. Walijczyk pozbierał się sam i ukończył wyścig bez większych urazów.
Nic mi nie jest. Jechałem już dość wolno w momencie, w którym upadłem. Uważałem, ominąłem kraksę, ale nie miałem jak uniknąć barierek. Tak bywa. Najważniejsze, że nic mi się nie stało, oberwał rower, ja po prostu przeleciałem nad kierownicą
– mówił.