Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2019. Łukasz Wiśniowski ponownie na grandtourowej ścieżce

Łukasz Wiśniowski jest jednym z dwóch Polaków na starcie 106. edycji Tour de France oraz jedynym biało-czerwonym w składzie polskiej grupy CCC. Dla 27-latka to debiut w “Wielkiej Pętli” i dopiero drugi start w wyścigu trzytygodniowym. Przed nim sporo nowości, ale także znane mu już obowiązki.

W wybranej przez Jima Ochowicza ósemce zawodników Wiśniowski ma najmniejsze doświadczenie w startach w wyścigach trzytygodniowych. Mimo czterech lat spędzonych w ekipach WorldTour, dotychczas przejechał tylko jeden Grand Tour, Giro d’Italia w roku 2016.

Debiut w Tour de France z jednej strony łagodzi fakt, że zespół CCC nie przyjechał walczyć o miejsca w klasyfikacji generalnej, ale z drugiej sam początek wyścigu będzie dla grupy sporym wysiłkiem by pomóc Gregowi Van Avermaetowi w realizacji założonych celów. Na trasie elementy ścigania wiosennego są obecne w pierwszych dniach rywalizacji i to w nich polski zespół upatruje szansy na zaistnienie. Grupa liczy, że mistrzowi olimpijskiemu uda się wygrać jeden z pierwszych etapów, a być może przejąć na kilka dni koszulkę lidera.

Pierwszy tydzień jest dla nas bardzo ważny z tego względu, że mamy Grega i dużą szansę, żeby Greg powtórzył szansę z ubiegłego roku. Mamy też jazdę drużynową na czas, w której czujemy się mocni

– powiedział Wiśniowski w rozmowie z „Rowery.org” na dzień przed startem wyścigu.

Jazda drużynowa na czas czeka na kolarzy drugiego dnia. Na 28 kilometrach wokół Brukseli powstać mają pierwsze różnice, natomiast zespół CCC zapisać będzie chciał jak najmniejszą stratę do czołówki. Jak dotąd w podobnych próbach, na trasach UAE Tour i Tirreno-Adriatico, zawodnicy polskiej grupy plasowali się odpowiednio na 6. i 11 miejscach.

Dość dużo trenowaliśmy na zgrupowaniach w styczniu i lutym, potem mieliśmy parę spotkań przed wyścigami. Startowaliśmy też w Hammer Series, gdzie ta jazda drużynowa na czas jest naprawdę długa, jest to zwykle około 50 kilometrów, a to są starty w 5 osób. Tu mamy 28 kilometrów i osiem osób

– zaznaczył Wiśniowski, indagowany o przygotowania do etapów jazdy drużynowej.

Ekipa CCC kontynuuje tradycje struktur BMC Racing, w ramach których sztab trenerski sporą uwagę przykładał do jazdy indywidualnej na czas, a zawodnicy amerykańskiej grupy regularnie wygrywali próby drużynowe. Pod kierownictwem byłego kolarza Marco Pinottiego te przygotowania toczą się też w grupie CCC.

Te starty dały nam dużo pewności siebie, głowa jest w tym wszystkim także bardzo ważna. Mamy równy skład, kilku czasowców, dużych chłopaków i będziemy walczyli o dobry wynik. Mamy nadzieję, że nie stracimy dużo do tych najważniejszych ekip i że Greg będzie wtedy w stanie odebrać, utrzymać czy zdobyć koszulkę lidera na tych kolejnych etapach w pierwszym tygodniu

– podkreślił.

Wiśniowski do zespołu CCC trafił z Team Sky właśnie jako kolarz mający potencjał ścigania się w wiosennych wyścigach klasycznych. Jego rolą miała być pomoc Van Avermaetowi na brukach Flandrii i próba własnych sił w starciu z najlepszymi. Przed rozpoczęciem sezonu Polak tłumaczył, że chciałby w finałach najważniejszych imprez być u boku mistrza olimpijskiego.

Grupa CCC w kampanii klasyków zdołała zapisać podia E3 BinckBank Classic i Omloop Het Nieuwsblad, a Van Avermaet, choć jadący bardzo równo i odnajdujący się w czołówce, nie miał mocy by samotnie wypracowywać różnice, a jego drużynowi koledzy nie zawsze byli w stanie zaoferować wsparcie po 200 kilometrach ścigania.

Dużym błędem z mojej strony było to, że zbyt intensywnie trenowałem w okresie zimowym. Było to pewnie spowodowane tym, że chciałem pokazać się z dobrej strony w nowej ekipie. W polskiej ekipie miałem więcej szans na swój indywidualny wynik, więc naprawdę byłem zmotywowany. Wydaje mi się, że moja forma przyszła zbyt wcześnie, no i niestety nie wytrzymałem na najważniejsze starty. Myślę, że to był ten mój największy błąd i chciałbym to poprawić w przyszłym sezonie, podejść do tego wszystkiego trochę spokojniej

– ocenił Polak.

fot. Hammer Series

Pochodzący z Ciechanowa przed drugim w karierze Grand Tourem nie wydawał się zestresowany, choć jego przeprawa z Giro d’Italia, jeszcze w barwach belgijskiej grupy Etixx-Quick Step nie zachęciła go do wieloetapowych wyścigów. Brak startów w wyścigach trzytygodniowych był w zasadzie jedyną zmarszczką na kalendarzach startowych Wiśniowskiego.

Po pierwszym, Giro d’Italia, miałem taką lekką niechęć do wyścigów etapowych, wiedziałem, że się bardziej odnajdę w klasykach. W Team Sky było bardzo ciężko dostać się do składu, wystartować w takim wyścigu, więc się specjalnie nie przygotowywałem pod Grand Toury

– wspominał.

Starty w wyścigach trzytygodniowych dla kolarzy skupionych na imprezach klasycznych to jednak naturalna droga – dla młodych zawodników to ścieżka sprawdzania możliwości organizmu i w dłuższej perspektywie wskoczenia na wyższy poziom – dla starszych kolarzy – część pracy, którą poświęcają na pomoc kolegom.

Wiśniowski przyznał, że w starcie we Francji widzi także długofalową korzyść.

Czułem po moim pierwszym Grand Tourze, że jest inaczej. Wiadomo, organizm przyzwyczaja się do tych obciążeń… no pierwszy Grand Tour to wiadomo, było ciężko. Mieliśmy fajny skład, wygraliśmy kilka etapów, więc w tym sensie bardzo miło wspominam to Giro

– powiedział.

Teraz jednak fajnie pojechać po raz kolejny, zwłaszcza w Tour de France, w polskiej ekipie, w składzie mając kilku dobrych kolarzy, w tym Grega

– dodał.