Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2019. Jakob Fuglsang: “mogę podejść do tego wyścigu z większym luzem”

Jakob Fuglsang

Jakob Fuglsang w wieku 34 lat w cztery miesiące został jednym z głównych faworytów Tour de France. Lider Astany po latach dobrych wyników w wyścigach etapowych przystępuje do “Wielkiej Pętli” z nadziejami skapitalizowania udanej wiosny i bezproblemowego okresu przygotowań.

Duńczyk wygrał w tym roku Vuelta a Andalucia, Liege-Bastogne-Liege i Criterium du Dauphine, a do tego zapisał miejsca w czołówce w zasadzie każdego ważnego klasyku i etapówki, w jakich startował. Nic więc dziwnego, że przed startem Tour de France jego persona cieszyła się wzmożonym zainteresowaniem.

W plątaninie budynków składających się na brukselski kompleks Expo, gdzie Amaury Sport Organisation umieściło biuro prasowe oraz mety dwóch pierwszych etapów, zgubić się łatwo. Fuglsang, eskortowany przez wyrastającego o dwie głowy ponad wszystkich zebranych rzecznika prasowego, pewnie lawirował od wywiadu do wywiadu, nie okazując znudzenia tą częścią kolarskiego fachu. W całym tym maratonie rozmów zachowywał spokój, acz nie powściągliwość, zajmująco odpowiadając na pytania i oferując swoje przemyślenia w kontekście najbliższych trzech tygodni. Najwięcej czasu spędzał rzecz jasna przed kamerami duńskich telewizji, a także otoczony wianuszkiem reporterów, z którymi dyskutował ponad 20 minut.

Zagadnięty po angielsku o nadmiar obowiązków i medialną rutynę, roześmiał się.

Jeśli mam być szczery, to takie zebrania i rozmowy z duńskimi mediami to norma. To wy [mówiący po angielsku] jesteście dodatkiem

– odparł.

Fakt, że zaliczany jest do grona faworytów wyścigu nie zdawał się robić na Duńczyku wrażenia. Fuglsang świadomość, że stoi przed szansą życia równoważy perspektywą swoich oczekiwań i planów z początku tego sezonu oraz doświadczeniem w największych imprezach globu.

Jestem w dobrej formie, jestem tam, gdzie mam być. Czuję się gotowy i nie mogę się doczekać ścigania. Jeśli mam porównać ten moment do roku poprzedniego, to teraz czuję się bardziej wyluzowany. Miałem naprawdę dobry sezon, najlepszy w karierze. W pewnym sensie mój sezon jest już rozliczony, nawet jeśli nie zdziałam nic na Tourze. Mogę podejść do tego wyścigu z większym luzem, wynik nie jest mi niezbędny. Mam oczywiście nadzieję, że uda mi się go wywalczyć, wierzę w to i będę na to pracował, ale nie wisi nade mną ta konieczność zrobienia wyniku

– powiedział w rozmowie z „Rowery.org”.

Wynik Duńczyka zadowalający, to w teorii podium. Lider ekipy Astana przyznał, że to cel realistyczny, acz jasne jest, że marzeniem każdego kolarza na jego pozycji jest wygrana.

34-latek do boju rusza otoczony jednym z najmocniejszych składów zebranych przed 106. edycją Touru. Moce przerobowe Pello Bilbao, Omara Fraile, Gorki Izagirre oraz Luisa Leona Sancheza to spory atut na górskich etapach, natomiast obecność kolarzy takich jak Hugo Houle, Alexey Lutsenko i Magnus Cort to gwarancja, że Duńczyk nie zniknie na rancie czy przy odrobinie bruku.

Spore doświadczenie, wszechstronność i wsparcie ekipy mogą pozwolić Fuglsangowi nie tylko na zyski na etapie jazdy drużynowej, ale i w pierwszych dziesięciu dniach wyścigu. Duńczyk nie boi się bowiem przejmować inicjatywy, nie straszne mu złe warunki pogodowe, a póki co sezon przetrwał bez upadków i chorób.

Duża wysokość to oczywiście jeden z problemów, ale mam nadzieję, że nie będzie miała decydującego wpływu. Są kolarze, jak Bernal, którzy są do tego bardziej przyzwyczajeni. Z drugiej strony, ja w tym roku wykonałem bardzo dużo pracy na wysokości, a te najtrudniejsze etapy są dopiero za trzy tygodnie

– dodał.

Każdy reaguje na wysokość inaczej. Warto wspomnieć, że etapy takie jak ten z Izoard czy Galibier, na papierze wyglądają jak decydujące i niesamowicie trudne, ale przy przednim wietrze w dolinach mogą stać się odcinkami bez większych różnic

– podkreślił.