Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2019. Nibali już przed Roglicem, Carapaz na celowniku

Vincenzo Nibali nie traci czasu. Włoch pierwszego dnia trzeciego tygodnia Giro d’Italia awansował na pozycję wicelidera wyścigu i myśli już jak na prowadzeniu zmienić Richarda Carapaza.

34-letni Sycylijczyk ponownie wziął na siebie odpowiedzialność za rozegranie wyścigu. Na kluczowym dla 16. etapu Passo del Mortirolo jego zespół, Bahrain-Merida, pomógł mu w wyprowadzeniu ataku i w kłopoty wpędzeniu kluczowych rywali.

Nibali najpierw do rozruszania tempa wysłał Domenico Pozzovivo, a gdy z koła spadać zaczęli rywale, wyprowadził atak na 34,3 kilometra przed metą. Następnie połączył siły z czekającymi Damiano Caruso i bratem Antonio, co pozwoliło mu złapać oddech i kontynuować atak.

Włoch nie zdołał wypracować wielkiej przewagi nad liderem wyścigu, gdyż przed szczytem zbliżać zaczęli się Carapaz, Landa i Antonio Pedrero z Movistaru, którzy najpierw odczepili Primoza Roglica (Jumbo-Visma), a potem próbującego wrócić do czołówki Miguela Angela Lopeza (Astana). Lider wyścigu z pomocą Landy dojechał do Nibalego na kilometr przed szczytem, po czym grupka jechała już razem, w deszczowych warunkach chcąc nadrobić jak najwięcej nad odczepionymi na podjeździe rywalami, w tym Roglicem.

Jak odrobię tę stratę do Carapaza? Nie wiem. To skomplikowane, pokazał, że jest bardzo silny. Kiedy znaleźliśmy się w jednej grupie, logiczna byłą współpraca, by nadrobić jak najwięcej nad Roglicem. Cieszę się, że zyskałem nad nim

– powiedział “La Gazzetta dello Sport” lider grupy Bahrain-Merida.

Mordercza przeprawa w Alpach po dniu przerwy bez Passo Gavia wciąż stanowiła olbrzymie wyzwanie. Na 194 kilometrach organizatorzy przed kolarzy rzucili sześć wspinaczek, w tym Cevo (10,6 km; 5,9%), Aprice (14 km, 3,5%) oraz w finale Passo del Mortirolo (11,9 km; 10,9%). Do tego dochodził czynnik reakcji organizmu – zawodnicy na dzień przerwy reagują różnie, nie wszyscy czują się od razu świetnie po rzuceniu na strome wspinaczki po luźniejszym dniu.

Nibali czuł się znakomicie, nie miał również problemów w deszczu. Na mecie zameldował się razem z Carapazem, Landą oraz Joe Dombrowskim i Hugh Carthym (obaj EF Education First). Grupka o 21 sekund wyprzedziła Lopeza, o 1:22 Bauke Mollemę (Trek-Segafredo), Simona Yatesa (Mitchelton-Scott) i Roglica, a o 3:05 Rafała Majkę (Bora-hansgrohe).

Nasza taktyka pozwoliła nam dziś zyskać nad Roglicem. Teraz muszę coś wymyślić by pokonać Carapaza. To na pewno nie będzie łatwe, bo on jedzie mocno i sprytnie, jest przygotowany do tego Giro

– analizował.

Włoch po 16. etapach jest drugi i do Carapaza traci 1:47. Nad Roglicem ma 22 sekundy, 1:28 nad Landą oraz 3:13 nad Mollemą.

Brak Passo Gavia oznaczał, że musieliśmy ruszyć na Mortirolo. Carapaz pokazał, że jest w formie, ale nie wyglądał najlepiej w mojej ocenie. Na pewno kontrolowanie ułatwi mu Landa, który też jest wysoko

– przyznał.

Rewelacja drugiego tygodnia ścigania i zwycięzca dwóch etapów tegorocznego Giro, Richard Carapaz, nie spanikował. Ekwadorczyk na stromiźnie nie był w stanie pojechać za Nibalim, ale dzięki pomocy Landy i Pedrero kręcił swoim tempem i Włocha utrzymywał na bezpieczną odległość. Znający dobrze podjazd Landa doprowadził lidera wyścigu do “Rekina z Mesyny”, co zakończyło walkę między ekipami Bahrain-Merida i Movistar, które zadowoliły się pozbyciem się Roglica i Majki.

To był bardzo trudny dzień, zwłaszcza przez warunki pogodowe. Pokazaliśmy, że mamy bardzo mocny zespół, koledzy byli cały czas przy mnie. Kiedy Nibali ruszył na Mortirolo, staraliśmy się trzymać sytuację pod kontrolą, utrzymać się razem i wykorzystać przewagę liczebną. Tego efekty widzimy po zyskach w klasyfikacji generalnej. Jesteśmy teraz spokojniejsi, ale przed nami wciąż wiele ścigania

– komentował Carapaz.

Na trasie zawsze staram się zachować spokój. Tego nauczyłem się jeżdżąc na rowerze: jeśli zachowasz spokój, efekt będzie znacznie lepszy

– dodał.