Rafał Majka na swoim poziomie przejechał odcinek jazdy indywidualnej na czas w San Marino. Polak po dziewięciu etapach Giro d’Italia jest 18. i znajduje się wśród kolarzy przymierzających się do walki o miejsca w czołówce wyścigu.
Kolarz Bora-hansgrohe przed startem Giro jak mantrę powtarzał, że chce bez komplikacji przetrwać pierwszy tydzień, pierwsze 10 dni ścigania i bez choroby i kraks dojechać do górskich etapów. Polakowi udało się to, a dzięki dobremu występowi na otwierającej wyścig czasówce, od początku znajdował się w czołówce. Po ośmiu etapach Majkę od Simona Yatesa, Vinenzo Nibalego i Miguela Angela Lopeza dzieliły sekundy, a większą stratę notował tylko do Primoza Roglica i swojego drużynowego kolegi Davide Formolo.
Etap jazdy na czas, rozgrywany w większej części przy rzęsistym deszczu, zmienił ten układ. Majka po 35-kilometrowej próbie do Roglica traci prawie trzy minuty, do Nibalego półtorej, do Bauke Mollemy minutę, a do Boba Jungelsa 40 sekund. W klasyfikacji generalnej sekundę przed Polakiem jest jeszcze Formolo, a większe straty notują Lopez, Yates czy Mikel Landa.
Nie chciałem ryzykować na mokrej trasie, było dziś sporo zakrętów. Cały czas jechałem w deszczu, to nie była idealna sytuacja. Jestem zadowolony z tego wyniku
– powiedział Polak w przesłanym przez zespół skąpym komunikacie prasowym.
Kolarz Bora-hansgrohe przed startem przyznał, że nie trenował specjalnie jazdy indywidualnej na czas. Pierwsze 22 kilometry to odzwierciedlały – Polak do dwóch pomiarach czasu wyraźnie odstawał od najgroźniejszych rywali. Na podjeździe sytuacja wyglądała już inaczej – Majka zapisał siódmy czas wspinaczki, co wywindowało go na 14. miejsce na etapie i jest dobrym prognostykiem na kolejne dni.
Zawodnik z Zegartowic na zmianę układu klasyfikacji generalnej liczył będzie na pierwszych górskich etapach, które organizatorzy zaplanowali w drugiej części nadchodzącego tygodnia.