Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2019. Góral przed sprinterami. Richard Carapaz jak natchniony

Richard Carapaz może na trasie Giro d’Italia występować w roli pomocnika Mikela Landy, ale status kolejnego potencjalnego lidera grupy Movistar zapewnił sobie już w pierwszym tygodniu włoskiego Grand Touru.

25-latek po zaledwie czterech dniach we Włoszech potwierdził, że kroczy drogą, na której kolejnych przystankach znajduje się rywalizacja o podia w wyścigach etapowych.

Kolarz Movistaru przed rokiem wygrał Vuelta a Asturias, a następnie zgarnął etap, 4. miejsce w klasyfikacji generalnej i 2. w klasyfikacji młodzieżowej Giro d’Italia. Włoski tour także w tym roku jest jego pierwszym celem, acz tym razem w roli pomocnika starszego Mikela Landy. Ekwadorczyk mimo niewielu startów zdołał jednak zademonstrować regularność występów w górach i umiejętność odnajdowania się w nerwowych końcówkach. W ostatnich tygodniach nie tylko powtórzył triumf w asturyjskiej etapówce, ale już na czwartym etapie Giro d’Italia zapisał na koncie kolejny duży sukces.

A to zdawało się przecież niemożliwe. Po 235 kilometrach na pagórkach w Frascati walczyć mieli skoczni klasykowcy i silni sprinterzy, nie wątli górale. Kraksa na ostatnich kilometrach zmieniła jednak obrót sprawy i kolarz Movistaru znalazł się w niewielkiej grupce, której przyszło walczyć o etapowe zwycięstwo. Grupa wyglądała dziwnie, gdyż znaleźli się w niej trzej sprinterzy, dwaj kolarze walczący w klasyfikacji generalnej oraz dwóch klasykowców. Wsparcie kolegi z ekipy miał tylko Diego Ulissi, przez co na 2-kilometrowej wspinaczce na metę prowadzący spoglądali na siebie nieufnie, próbując ocenić, kto na oscylującym wokół 5% nachyleniu ma najwięcej pod nogą. 

Carapaz nie zamierzał czekać na ruchy rywali i ruszył 450 metrów przed metą. Na podjeździe ubiegł zarówno sprinterów, Caleba Ewana, Pascala Ackermanna i Arnaude’a Demare’a, ale i Diego Uissiego czy Primoza Roglica.

Nie spodziewałem się dziś zwycięstwa. Etap był długi, było kilka pagórków w końcówce, więc naszym planem było po prostu chronić Mikela Landę. Kraksa zmieniła wszystko, zostałem ze sprinterami i miałem walczyć o etapowe zwycięstwo. Musiałem uprzedzić finisz z grupki, wybrałem dobry moment do ataku

– powiedział na mecie.

Landa z kolei szczęścia nie miał. Bask w rozmowie z dziennikiem “AS” na mecie przeklinał Simona Yatesa, z którym kolizja kosztowała go kolejne straty. Landa etap kończył na rowerze kolegi i do mety dotarł 44 sekundy za Carapazem. W klasyfikacji generalnej do prowadzącego Roglica ma już do odrobienia 1:49.

Kolarze Movistaru póki co w klasyfikacji generalnej plasują się na 16. i 22 miejscu, ale ponieważ pierwsze górskie odcinki dopiero w drugim tygodniu, plan na wyścig nie uległ zmianom.

Czuję ogromne szczęście, bardzo cieszę się, że mi wyszło. Ten wynik nie zmienia jednak niczego w zespole: przed nami sporo gór, a liderem pozostaje Mikel Landa

– zadeklarował wspinacz z Ekwadoru.