Danielo - odzież kolarska

Amstel Gold Race 2019. Katarzyna Niewiadoma z upragnionym zwycięstwem

Triumf Katarzyny Niewiadomej w Amstel Gold Race to sukces będący kwintesencją stylu jazdy 24-latki i kamieniem milowym zawodowej kariery.

Sukces Niewiadomej wywalczony w bólu i w gronie najlepszych zawodniczek świata jak w soczewce skupia dotychczasowy przebieg kariery Polki. Triumf w Amstel Gold Race wydarty szaleńczym atakiem na Caubergu to także zwycięstwo bardzo liderce Canyon-SRAM potrzebne: przed kolejnymi wyścigami w tym tygodniu i w dłuższej perspektywie.

24-latka od pięciu sezonów należy do grona najlepszych zawodniczek świata, przez co oczekiwania wobec niej – ze strony ekip, mediów, kibiców czy wreszcie jej samej – także znajdowały się na najwyższym poziomie. Polka w ardeńskich klasykach poprzeczkę zawiesiła sobie wysoko, w 2017 roku zapisując trzecie miejsca w Amstel Gold Race, Fleche Wallonne i Liege-Bastogne-Liege. W 2018 roku wygrała wprawdzie Trofeo Alfredo Binda i Tour de l’Ardeche, ale w Ardenach nie była w stanie nawiązać walki z najlepszymi.

Zawodniczka Canyon-SRAM na trasach największych wyścigów klasycznych i Giro Rosa często zostawała sama w starciu z dwoma zawodniczkami Mitchelton-Scott i dwoma lub trzema zawodniczkami Boels Dolmans, które skutecznie uniemożliwiały jej wyprowadzanie skutecznych ataków. Taki układ sił, w połączeniu czynnikami takimi jak wciąż trwający rozwój, uczenie się cierpliwości w finałach najważniejszych imprez, szukanie swojego miejsca w peletonie i na świecie oraz sporymi oczekiwaniami czy próbami wypracowania balansu między katorżniczymi treningami i życiem poza rowerem stanowił spore wyzwanie. Niewiadoma, choć w każdym sezonie notowała bardzo dobre wyniki, czekała na zwycięstwo w wyścigu z najwyższej półki, któremu podporządkowała czas i wysiłek, w który celowała.

Katarzyna Niewiadoma: „w końcu mogę ścigać się dla siebie”

Dziś Niewiadoma w grupce liderek nie miała koleżanek, co mogło okazać się zawodem, acz Polka była wyraźnie silniejsza od rywalek. Jej pierwszy atak na Caubergu zbił z tropu dwie największe rywalki – Annę van der Breggen oraz Annemiek van Vleuten. Pierwsza nie była w stanie płynnie odpowiedzieć na przyspieszenie, druga trzymała się bliżej, acz nie na tyle by w finale usiąść Polce na kole. Drugi atak zmiótł rywalki do defensywy i na 2 kilometry przed metą Niewiadoma zmierzała po zwycięstwo.

Jestem przytłoczona tak wielką ilością emocji i różnych odczuć. Ciągle nie mogę uwierzyć w to co się stało… wow. To był bardzo trudny wyścig, już po 14 kilometrach poszło mocne tempo, na każdym podjeździe było trudno. Jestem totalnie wycięta

– wyrzuciła z siebie na mecie Polka.

Niewiadoma na czwartym przejeździe przez Cauberg na twarzy wypisane miała wszystkie cierpienia ostatnich sezonów. Jej atak był rzuceniem na szalę wszystkiego, wykorzystaniem swoich umiejętności w najdogodniejszym do tego miejscu. Polka, która na Caubergu wygrywała w przeszłości podczas Boels Ladies Tour, tym razem po zwycięstwo płynęła jak niegdyś Philippe Gilbert, na szczycie legendarnego podjazdu notując kilkadziesiąt metrów przewagi nad nabierającą prędkości Annemiek van Vleuten.

O ile pokaz siły na podjeździe po 126 kilometrach trudnego ścigania to spory wyczyn, o tyle to, co nastąpiło na następnych 1800 metrach zasługuje na największe uznanie. Niewiadomej udało się utrzymać na odległość Van Vleuten, dwukrotną mistrzynię świata w jeździe indywidualnej na czas, i dojechać po upragniony i definiujący w jakiś sposób pierwszą część zawodowej kariery sukces.

Nie byłam pewna w jaki dobrej dyspozycji jestem, rywalki odpowiadały na swoje ataki, myślałem, że wszystkie są bardzo mocne. Wygrać taki wyścig… cały czas powtarzałam sobie, że muszę oszczędzać się na finał, liczyło się tylko to, jak sprytnie pojadę

– tłumaczyła.

W głowie przewijały się wszystkie rzeczy, które dała mi ekipa, które zawdzięczam rodzinie i mojemu chłopakowi. Cieszę się, że wreszcie wszystko się ułożyło

– dodała.