Danielo - odzież kolarska

Paryż-Roubaix 2019. Sagan z mieszanymi uczuciami, Van Aert rozczarowany

Peter Sagan

Peter Sagan (Bora-hansgrohe) i Wout van Aert (Jumbo-Visma) spośród walczących o zwycięstwo kolarzy najbardziej poczuli trudy Paryż-Roubaix. Słowakowi i Belgowi w finale zabrakło sił by walczyć o podium 117. edycji.

Słowak przez niemal cały wyścig jechał dynamicznie – na Mons-en-Pevele rozpoczął kluczową akcję, ruszając w pościgu za Philippem Gilbertem (Deceuninck-Quick Step), Rüdigerem Seligiem (Bora-hansgrohe) i Nilsem Polittem (Katusha-Alpecin) razem z siódemką innych zawodników. Drobne przetasowania później oznaczały, że z Carrefour de l’Arbre wyjechał na czele, kręcąc obok Belga, Niemca, Yvesa Lampaerta (Deceuninck-Quick Step) i Sepa Vanmarcke’a (EF Education First).

Gdy na kolejnym odcinku odjechali Politt i Gilbert, Sagan nie był już w stanie dalej walczyć. Nie odpowiedział również na atak Lampaerta w końcówce, a na welodromie dał się ograć Vanmarcke’owi. Wyścig zakończył zatem na piątym miejscu, i choć jest to dopiero jego trzecie miejsce w czołowej dziesiątce “Piekła Północy”, po ubiegłorocznym triumfie celem było powtórzenie sukcesu.

To był ciężki wyścig, a czołowy wiatr jeszcze bardziej utrudnił sytuację. Ekipa ponownie wykonała świetną robotę. Co prawda było kilka upadków ale koledzy dali z siebie wszystko. Reagowałem na wszystkie ruchy aż do Carrefour de l’Arbre, ale na ostatnich piętnastu kilometrach nie miałem już siły aby walczyć o podium

tłumaczył.

Sagan przez pierwsze tygodnie sezonu wywalczył tylko jedno zwycięstwo – na trzecim etapie Tour Down Under – a oprócz tego kilkukrotnie kończył etapy różnych etapówek w pierwszej trójce. W Mediolan-San Remo z kolei przyjechał na czwartym miejscu. Pozostałe klasyki nie poszły jednak po myśli trzykrotnego mistrza świata, który ukończył Ronde van Vlaanderen na 11. miejscu, a Gandawa-Wevelgem – na 32. pozycji. W przeszłości 29-latek wygrywał na trasach tych wyścigów.

Kolarz Bora-hansgrohe z Żyliny podkreślił jednak, że nie traci optymizmu przed kolejnymi startami i wciąż będzie walczył o kolejne zwycięstwa. Już za tydzień będzie znów mógł triumfować w jednodniówce, na trasie Amstel Gold Race (21 kwietnia).

Dobrze poradziłem sobie z Mediolan-San Remo, w Australii również wygrałem na jednym etapie. Nie sądzę, że to wspaniale, ale było nieźle. Zawszę mówię, że każdy rok jest inny i każdy wyścig jest inny. Gdyby ktoś chciał jutro powtórzyć ten wyścig, byłoby zupełnie inaczej. Mamy tylko jedną szansę i musimy ją wykorzystać

podkreślił.

Van Aert z kolei miał wyjątkowego pecha. W pierwszej części rywalizacji również jechał pewnie i kontrolował sytuację. Po wjeździe do Lasku Arenberg złapał gumę i musiał wziąć rower kolegi, a po zmianie sprzętu na zapasowy, upadł, uszkadzając przednie przełożenia, przez co resztę wyścigu jechał bez dużej zębatki.

24-latek po szalonym pościgu zdołał ostatecznie dołączyć ponownie do grupy faworytów i na odcinku Auchy – Bersée odskoczył razem z szóstką innych zawodników, chcąc doścignąć jadącą wówczas na czele trójkę Gilbert-Selig-Politt. Po roszadzie pozostał on w grupie goniącej i w niej zbliżał się do pięciogwiazdkowego sektora Carrefour de l’Arbre. Tam jednak jego ciało odmówiło posłuszeństwa. Van Aert nie mógł dalej jechać tak szybko, jak pozostali faworyci i zdecydowanie zwolnił, pokonując pozostałe kilometry własnym tempem. Na welodromie sklasyfikowany został jako 22., minutę i 40 sekund za zwycięskim Gilbertem.

Zupełnie nie mam sił. Ostatnie 20 kilometrów to było piekło. Musiałem dać z siebie absolutnie wszystko

przyznał.

Van Aert do tej pory w tym sezonie na szosie startował wyłącznie w jednodniówkach, dwa razy łapiąc się na podium był drugi w E3 Harelbeke i trzeci w Strade Bianche. Trzykrotny mistrz świata w przełajach wciąż czeka jednak na swoje pierwsze zwycięstwo na poziomie UCI WorldTour.

Chciałem walczyć o szóste miejsce, ale szybko straciłem siłę w nogach i wiedziałem, że to koniec. Po pechu w Wallers i późniejszej kraksie zmarnowałem wiele sił ponownie goniąc czołówkę. Upadek również spowodował problemy z przerzutkami. To przykre, ale takie jest kolarstwo. Dobrze mi się jechało i chciałem powalczyć. Jednak w porównaniu do ubiegłego roku czuję się dużo lepiej po wyścigu. Na pewno wrócę aby powalczyć tu o zwycięstwo

zadeklarował.