Danielo - odzież kolarska

Paryż-Roubaix 2019. Evaldas Siskevicius, czyli ostatni będą pierwszymi

Evaldas Siskevicius paryż-nicea

Przed rokiem na welodromie zastał zamkniętą bramę, wczoraj ukończył Paryż-Roubaix na dziewiątej pozycji. Evaldas Siskevicius w niedzielę zapisał najlepszy wynik sportowej kariery.

Wydaje się trudne do zaprzeczenia, że “Piekło Północy” to jeden z najbardziej szalonych wyścigów w kolarskim kalendarzu. Nie tylko ze względu na rywalizację, która rzeczywiście bywa nieprzewidywalna, lecz również ze względu na inne wydarzenia przy okazji rywalizacji. Tylko w ostatnich dekadach historie o przejazdach przez tory kolejowe przy opadającym szlabanie słyszał niemal każdy kibic, niektórzy czytali również o przejeździe Andrei Guardiniego do Roubaix autostradą.

Podobne wydarzenie miało miejsce rok temu. Evaldas Siskevicius stosunkowo szybko stracił kontakt z czołówką, lecz mimo to chciał dotrzeć na welodrom. Z busem oznaczającym koniec wyścigu na plecach jechał więc dalej do Roubaix. Dojechał ponad godzinę po zwycięzcy, Peterze Saganie, dużo po upłynięciu limitu czasowego, gdy zamknięto już bramy słynnego toru. Dzięki uprzejmości organizatorów Litwin zdołał pokonać standardowe półtorej okrążenia, lecz jego strata była tak wielka, że oficjalnie w wynikach figuruje jako zawodnik, który “nie ukończył”.

Wiadomość o tej sytuacji szybko obiegła kolarski światek, który zareagował pozytywnie, chwaląc niezłomność Litwina.

Najpierw się bardzo cieszyłem, że wszyscy o mnie mówią. Otrzymałem bardzo wiele miłych wiadomości. Potem, wraz z upływem czasu, stało się to jednak nieco ubliżające. Stwierdziłem, że lepiej by było, gdyby wszyscy mówili o mnie z powodu dobrego wyniku. Tym razem chciałem udowodnić, że może być o mnie głośno dzięki moim nogom

tłumaczył Siskevicius w wywiadzie z “L’Equipe”.

Wczoraj kolarz Delko-Marseille Provence występował jednak w zupełnie innej roli walczył bowiem wśród najlepszych. Przez znaczną część rywalizacji był widoczny w czołówce i do Roubaix tym razem wjechał w pierwszej znaczącej grupce, przez co mógł walczyć o lokatę w czołowej dziesiątce.

Myślałem przed startem, że wypada ukończyć tegoroczną edycję ze stratą mniejszą o godzinę niż przed rokiem. I wiecie co? Miałem stratę mniejszą o godzinę i trzy minuty. Mam z czego się cieszyć

uznał szczerze uradowany 30-latek.

Ostatecznie w sprincie kolarz z Wilna wywalczył dziewiątą pozycję, co jest jednym z najlepszych wyników w jego sportowej karierze. Do tej pory zwyciężał on w generalkach Volta ao Alentejo (2011) i Circuit des Ardennes (2015), a w nielicznych startach w wyścigach UCI WorldTour nie plasował się wysoko. Wyjątkiem był trzeci etap Criterium du Dauphiné w 2017 roku, na którym Litwin niemal sięgnął po zwycięstwo etapowe, przegrywając wyłącznie z Koenem Bouwmanem.

Dziś, kolarz francuskiej ekipy ma jednak powody do satysfakcji. Lubiący bruki Siskevicius pokazał bowiem światu, że stać go na wiele, a potencjalnym pracodawcom, że wyposażony jest pracowitość i olbrzymią wolę walki.

To moja pierwsza lokata w czołowej dziesiątce w karierze na poziomie WorldTour, wywalczona na jednej z najpiękniejszych imprez świata. Nie mogłem sobie wyobrazić czegoś lepszego, a skończyłem z najlepszymi. Myślę, że kiedy wrócę do siebie, obejrzę sobie cały sześciogodzinny wyścig. Długo nikt nie będzie się ze mnie już śmiał na Paryż-Roubaix

zakończył.

Niezłomny jak Evaldas Siskevicius