Danielo - odzież kolarska

Ronde van Vlaanderen 2019. Kasper Asgreen: moc w nogach, głowa na karku

Kasper Asgreen, przed rokiem na szybko wrzucony do składu Deceuninck-Quick Step, w swoim drugim zawodowym sezonie zapisał na koncie podium Ronde van Vlaanderen.

Przed rokiem rewelacją “Flandrii” był 22-letni Mads Pedersen, który mimo obowiązków pomocnika zdołał w zamieszaniu na ostatnich kilometrach wywalczyć drugą pozycję. Wczoraj, na brukach “De Ronde” w jego ślady poszedł 24-letni Kasper Asgreen.

Duńczyk do grupy Deceuninck-Quick Step trafił w kwietniu 2018 roku. Jego transfer z ekipy Virtu był zaskoczeniem tak późny ruch transferowy spowodowany był z jednej strony świetnymi wynikami w kategorii młodzieżowej, ale z drugiej brakami kadrowymi w prześladowanym kontuzjami zespole Patricka Lefevere’a. Asgreen lukę w składzie wypełnił i zbierał doświadczenie w dorosłym ściganiu proces, który kontynuować miał także w 2019 roku.

Nauki nie poszły w las, a talent Duńczyk niespodziewanie zaprezentował już na trasie jednego z największych klasyków. W składzie belgijskiej ekipy na Ronde van Vlaanderen był rzecz jasna pomocnikiem, nawet nie ze względu na fakt, że w wyścigu debiutował, ale z uwagi na to, jak silny skład wystawił Patrick Lefevere.

Moim zadaniem na początku zmagań było kontrolowanie odjazdów i utrzymywanie kolegów na dobrej pozycji przed kluczowymi podjazdami. W miarę upływu kilometrów, w miarę zmniejszania się głównej grupy, próbowałem zabierać się też w odjazdy i mieć oko na to, co poczynają rywale

– tłumaczył w Oudenaarde szczęśliwy młodzian.

Asgreen na 53 kilometry przed metą znalazł się w akcji napędzanej przez wytrawnych szermierzy klasyków, Sepa Vanmarcke’a (EF Education First) i Stijna Vandenbergha (AG2R La Mondiale), a później także Dylana van Baarle’a (Team Sky). Duńczyk wraz z Holendrem najdłużej pozostali na czele, a gdy do ataku ruszył późniejszy triumfator Alberto Bettiol (EF Education First), wchłonięci zostali przez grupkę faworytów wyścigu.

24-latek, mimo wykonanej pracy, zdołał utrzymać się w tym gronie i ostatnie kilkanaście kilometrów spędził próbując wydobyć z organizmu ostatki sił. W grupce jadącej za Bettiolem było wprawdzie trzech kolarzy Deceuninck-Quick Step, ale liczebność nie przełożyła się na skuteczność i grupka klasykowców nie dość, że walczyła o drugie miejsce, to jeszcze do mety dowiozła m.in. Michaela Matthewsa i Alexandra Kristoffa.

Asgreen w finale nie miał wiele do stracenia i finisz rozpoczął wcześnie, samotnie pokonując większą część ostatniego kilometra. Jego śmiałość w połączeniu ze stosunkową anonimowością pozwoliły mu ubiec bardziej utytułowanych rywali i na drugim miejscu przeciąć linię mety.

Kiedy Bettiol mnie minął, nie miałem jak odpowiedzieć. Próbowałem się trzymać z najlepszymi. Na dojeździe na finisz miałem jeszcze trochę sił, więc zdecydowałem się na jeszcze jedno przyspieszenie. Miałem trochę miejsca, reszta się oglądała

– relacjonował.

Drugie miejsce to dla mniej wynik życia, zaskoczenie, ale też potwierdzenie, że jestem na właściwej drodze. To na pewno dodaje pewności siebie na kolejne starty

– dodał.