Danielo - odzież kolarska

Torowe MŚ 2019. Mateusz Rudyk pierwszym polskim medalistą sprintu indywidualnego

Brąz Mateusza Rudyka to pierwszy medal mistrzostw świata dla Polski w sprincie indywidualnym oraz dowód przynależności do światowej czołówki.

Kiedy Mateusz Rudyk w ćwierćfinale sprintu na pełnej szybkości zerwał się, by wykorzystać lukę zostawioną przez doświadczonego Rosjanina Denisa Dmitrieva, zagrzewający go do boju kibice zaczęli wierzyć. 23-latek nie dawał sobie dmuchać w kaszę, biegi z bardziej utytułowanymi rywalami rozgrywał pewnie i brał na siebie ustawienie warunków gry.

Rudyk w weekend na barkach oprócz własnych ambicji, stresu czy marzeń dźwigał presję oczekiwań – być może nie nadmiernie wygórowanych lub mniej akcentowanych po trudnym czasie kolarskich struktur – zdobycia medalu. Polski sprinter wierzył i krok po kroku zbliżał się do strefy medalowej. W trakcie zmagań preferował wyciszenie, a po zakończeniu rywalizacji rozsądnie tłumaczył swoje podejście.

Minimum założone z trenerem wykonałem. Chcieliśmy ten medal zdobyć dla Polski, wierzyliśmy od samego początku. Czułem się dobrze przygotowany, zmotywowany, no i chciałem to tutaj potwierdzić. I wyszedł ten brązowy medal

– mówił szczęśliwy Rudyk po zakończeniu zmagań.

Polski sprinter w półfinale został w gronie najlepszych sprinterów globu – Holendrów Jeffreya Hooglanda i Harry’ego Lavreysena, a także Australijczyka Matthew Glaetzera. Polak w pojedynku z późniejszym złotym medalistą Lavreysenem wygrał pierwszy bieg, ale nie zdołał 21-latka ograć i na zakończenie mistrzostw walczył w małym finale o brąz. Tu oko w oko stanął z Glaetzerem, który pierwszy bieg wprawdzie wygrał, ale został przesunięty za naszego zawodnika za nieregulaminowy finisz. Rudyka taki obrót spraw nie zbił z tropu – wygrał drugi bieg i przed swoją publicznością wywalczył jedyny dla Polski krążek.

Przed własną publicznością to inna jazda. To są drugie moje mistrzostwa świata, w których startowałem indywidualnie. W tamtym roku debiut to indywidualnie piąte miejsce. Teraz chciałem wykorzystać to, że mistrzostwa są u mnie w domu, u nas w Polsce, że ta publiczność jednak będzie dla mnie i ze mną. I dodało mi to skrzydeł i stąd brązowy medal

– podkreślił.

Polski sprinter przed rokiem wygrał Puchar Świata w sprincie i na mistrzostwach świata w Apeldoorn zajął piąte miejsce. W sezonie 2018/19 drugie miejsce zajął w sprincie w nowozelandzkim Cambridge.

W poprzednim Pucharze Świata wygrałem w klasyfikacji generalnej, dwa razy byłem drugi. To może pokazuje, że byłem w lepszej dyspozycji niż w tym sezonie, ale tak naprawdę jest to troszkę błędne spojrzenie. To się rozgrywa na setne sekundy, w tamtym roku trzykrotnie pobiłem rekord Polski na 200 metrów, czyli pokazałem ze się rozwijam… niestety, świat nie śpi, konkurencja też się rozwija, trzeba odpierać ich ataki i cały czas się rozwijać

– ocenił.

Sukces Rudyka to jedyny krążek dla Polski w trakcie mistrzostw świata w Pruszkowie, ale, co ważniejsze, pierwszy w historii medal polskiego zawodnika w sprincie indywidualnym w ramach światowego czempionatu.

To dodatkowo motywuje, że jestem tym pierwszym Polakiem, który osiągnął ten sukces i zdobył dla Polski medal w sprincie indywidualnym. Ten, który dotychczas wyznaczał trendy, był Damian Zieliński, dwa razy czwarty na mistrzostwach świata. Gdzieś tam miałem w głowie, że chciałbym być lepszy, przeskoczyć go… i udało się. Tylko się cieszyć

– podsumował.

1 Comments

  1. kim

    4 marca 2019, 19:35 o 19:35

    Tatuś to typowy nasz były sprinter torowy,..więc fundamenty są, a wiek młody więc wszytko przed Rudykami-,byle Państwo i pzkol sprzyjało a bynajmniej nie przeszkadzało..
    A Tatusia pozdrawiam.