Danielo - odzież kolarska

Vuelta a Andalucia 2019. Tim Wellens jak w zegarku

Tim Wellens

Tim Wellens (Lotto Soudal) po raz kolejny udowodnił, że świetne przygotowanie, realistyczna ocena własnych możliwości i dobierane pod nie cele są jego kluczami do sukcesu.

Piąty, drugi i dwa razy najlepszy. O takich wynikach w lutym wielu kolarzy może tylko pomarzyć, tymczasem Tim Wellens pokazuje, że już jest mocny jak skała i jest na dobrej drodze do zbudowania bajecznej formy. Jej początki zaprezentował wczoraj podczas pierwszego etapu Vuelta a Andalucia. Na finałowej ściance w Alcalá de los Gazules gładko rozprawił się z rywalami i pewnie powtórzył ubiegłoroczne zwycięstwo, wywalczone w tej samej miejscowości. 

Patrząc na historię startów 27-latka, ewidentnie widać, że jest to kolarz, który jest w stanie utrzymać formę przez długi okres czasu. W 2018 roku zwyciężał między styczniem i lipcem, był najlepszy m.in. na etapie Giro d’Italia, w klasyfikacji generalnej Tour de Wallonie i właśnie w Vuelta a Andalucia, której ponownie przewodzi.

Przed rokiem na tej samej wspinaczce Wellens rozbił Mikela Landę, wczoraj był o niebo lepszy od grona zawodników, w którym znaleźli się m.in. Ion Izagirre i Jakob Fuglsang (Astana), Jack Haig i Adam Yates (Mitchelton-Scott) czy Steven Kruijswijk (Jumbo-Visma).

Dziś ważną rolę odegrała ekipa. Peleton był rozciągnięty cały dzień, bo mocno wiało, ale byliśmy cały czas na czele. Doświadczenie z ubiegłego roku nakazało nam zająć czołowe lokaty na ostatnim kilometrze

– tłumaczył na mecie w rozmowie ze sztabem prasowym swojej ekipy. 

Wellens już nie raz udowadniał, że na krótkich i eksplozywnych podjazdach czuje się świetnie. Co więcej, dzięki przyzwoitym występom w czasówkach, jest kolarzem, który może walczyć o koszulkę lidera w wielu wyścigach. Ta kombinacja pozwala mu z sukcesami walczyć na trasach jednodniówek, a jeśli do tego dodać staranne planowanie obranych celów, to wyłania się obraz kolarza inteligentnego i dość wszechstronnego.

Sukces na pagórkowatym odcinku Vuelta a Andalucia jest już drugim takim w tym roku – Belg zwyciężył bowiem dwa tygodnie temu w Trofeo Serra de Tramuntana, również na mocno pofałdowanej trasie.

Na ostatnim podjeździe nie byłem pewny, czy atakować, czy czekać. Przed rokiem było dużo łatwiej, bo byłem na czele w towarzystwie tylko jednego rywala. Po kontrze na atak [Iona] Izagirre dałem z siebie wszystko aż do mety. Mogłem skutecznie wykorzystać doświadczenie sprzed roku. Na brukach ciężko szybko finiszować, ale sprinty na siedząco bardzo mi sprzyjają

– podkreślił. 

Teraz, Belg jest jednak przede wszystkim skupiony na obronie tytułu wywalczonego przed rokiem w Andaluzji. Przed nim jeszcze cztery etapy, w tym czasówka i górska przeprawa przed Sierra Nevada. 

Oczywiście chcę zachować koszulkę aż do niedzieli. Czasówka, która powinna mi sprzyjać, będzie najważniejsza. Muszę przede wszystkim uważać na Izagirre, który przed rokiem na Paryż-Nicea i już w tym roku na Volta a la Comunitat Valenciana udowodnił, że umie jeździć na czas. Ja jednak mocno pracowałem nad tą specjalnością i nie mogę się doczekać wyniku. Królewski etap jest co prawda w sobotę, ale kluczowa będzie właśnie czasówka

– zakończył.