Danielo - odzież kolarska

CCC-Liv Team. Marta Lach i Agnieszka Skalniak pod pomarańczową banderą

Marta Lach w koszulce CCC-Liv

Dwie polskie zawodniczki, z różnymi doświadczeniami w peletonie, otrzymają w CCC-Liv szansę na pokazanie się oraz naukę u boku Marianne Vos i Asleigh Moolman-Pasio.

Marta Lach i Agnieszka Skalniak to kolejne polskie zawodniczki, które pojawiać się będą na trasach wyścigów Women’s WorldTour. Duet od stycznia reprezentował będzie barwy grupy CCC-Liv, opartej strukturze, która w ostatnich sezonach zarządzała WM3/Waouwdeals, a w przeszłości – Rabobanku. To właśnie w pomarańczowych koszulkach Rabobanku największe sukcesy święciła Marianne Vos, karierę na dobre rozkręciła Anna van der Breggen, a do zawodowego peletonu dołączyła Katarzyna Niewiadoma.

Lach i Skalniak mają po 21 lat i razem ścigały się tylko w narodowych barwach. Do zespołu prowadzonego przez Erica van der Booma trafiły różnymi ścieżkami, które splotły się w momencie inwestycji firmy CCC w kolarstwo kobiet na poziomie WorldTour. Lach ostatnie trzy sezony spędziła w zespole MAT Atom Deweloper, starty w kraju łącząc z dobrym kalendarzem występów za granicami. Skalniak swojego miejsca szukała poza Polską, reprezentując najpierw barwy kazachskiej Astany, a ostatnio belgijskiego zespołu Experza-Footlogix.

Teraz, w jednej ekipie z takimi postaciami kobiecego peletonu jak Marianne Vos oraz Asleigh Moolman-Pasio, dostaną szansę zbudowania zawodowej kariery.

Ja dowiedziałam się o tym przed wyścigiem w Belgii [Lotto Belgium Tour] we wrześniu. Wtedy pan Piotr Wadecki zadzwonił do mnie i zapytał czy mam ekipę na przyszły sezon. Akurat tak się stało, że moj się rozpadła, a raczej występowała będzie już tylko w przełajach, więc potwierdziłam, że jestem zainteresowana. Potem kontaktowałam się z naszym dyrektorem, Erikiem [van den Boomem]

– tłumaczyła Skalniak w rozmowie z „Rowery.org”, podczas nieformalnego spotkania zespołu CCC-Liv z mediami w Hiszpanii.

W moim przypadku… dobrze było mi w klubie z Paulą i Pawłem [Bentkowskimi], ale chciałam zrobić krok do przodu, tym bardziej, że jestem w ostatnim roku orliczki w następnym sezonie. Szukałam ekipy… pisałam do różnych zespołów maile. Dostawałam różne odpowiedzi, np. że liczyli na mnie, ale jeszcze dogadywali się z innymi zawodniczkami albo, że w ogóle nie są zainteresowani. Wyszło tak, że powstała ekipa CCC-Liv, trener Piotr Wadecki zadzwonił do mnie, rozmawialiśmy. To było ze trzy tygodnie przed mistrzostwami świata, a na samych mistrzostwach świata spotkałam się z Erikiem i tam dogadaliśmy więcej szczegółów

– wyjaśniła siedząca obok Lach.

Kobiecy zespół, także przebywający w Denii, spotkanie z mediami zorganizował w tym samym dniu co męska ekipa CCC, acz całość miała raczej charakter kameralnej pogawędki przy kawie. Dla holenderskiej grupy była to szansa na poznanie się, ale i na ostatnie plany przed wczesnym rozpoczęciem sezonu w styczniu. 11-osobowy skład ściganie w pierwszych tygodniach roku 2019 podzieli bowiem między wyjazd do Australii na styczniowe wyścigi Cadel Evans Great Ocean Race i Santos Tour Down Under, a także europejskie otwarcie – Setmana Ciclista Valenciana w lutym. Kolejnymi startami będą wyścigi klasyczne, tradycyjnie rozpoczynające się na trasie Omloop Het Nieuwsblad.

fot. Magda Tkacz/rowery.org

Dla Marty Lach to nowe otwarcie – 21-latka po raz pierwszy zacznie pełny europejski sezon szosowy. Start w Walencji powinien być pierwszym etapem tej przygody, w toku której zawodniczka z Głębowic ma nadzieję wykorzystać możliwości stwarzane przez nowe otoczenie.

Chciałabym zebrać doświadczenie, obserwować te dziewczyny, które już jeżdżą trochę lat. To będzie mój pierwszy sezon w zawodowym kolarstwie, a one mają doświadczenie, siedzą w tym dłużej. Chcę je obserwować, żeby wiedzieć co jest dobre, żeby nie musieć popełniać tych samych błędów co one. Na treningach rozmawiamy o tym, mówią co robię źle, co robię dobrze. To pomaga, one nas uczą, tak jak uczyła nas Paula. Myślę, że na wyścigach będzie tak samo. Będę widzieć co one robią i je naśladować, bo wiem, że robią to dobrze

– tłumaczyła entuzjastycznie.

Wychowanka klubu Sokół Kęty na międzynarodowych wyścigach pojawiać się zaczęła w barwach MAT Atom Deweloper. W 2017 roku wywalczyła 8. miejsce w mistrzostwach Europy orliczek, pokazała się na odcinkach Thüringen Ladies Tour i Giro della Toscana, a w tym roku czeskich Tour de Feminin oraz Gracia Orlova. Obycie w europejskim peletonie i warunki do rywalizacji z ekipami na co dzień mającymi bogatsze programy startowe pozwoliło na myślenie o kontynuowaniu kariery w zespole zarejestrowanym przez Międzynarodową Unię Kolarską.

To [starty za granicami – przyp. red.] pomagało, bo np. jeszcze w juniorce jechałyśmy na mistrzostwa Europy czy świata to był jedyny wyścig w sezonie dla juniorek. Myślisz sobie: „one jeżdżą po całym świecie, a ty przyjeżdżasz na jeden wyścig i… peleton w Polsce to jest 40 osób, na świecie 120, gdzie ja się tam odnajdę?” A te starty zagraniczne pokazały mi, że jestem w stanie walczyć, ale też pomagać na takich wyścigach. Bardziej o sobie to myślałam wcześniej. Paweł i Paula pomagali też w życiu, zawsze wyciągnęli pomocną dłoń, to mi dało możliwość zrobienia tego kroku naprzód

– analizowała Lach.

fot. Dominik Smolarek / www.dominiksmolarek.pl

Do ekipy CCC-Liv z większym bagażem doświadczeń przychodzi za to Skalniak, która jako juniorka dwukrotnie zdobywała brązowe medale mistrzostw świata w wyścigu ze startu wspólnego (2014, 2015) oraz Europy w jeździe indywidualnej na czas (2015). W kategorii młodzieżowej zawodowy peleton poznawała najpierw w kazachskiej Astanie, a w ostatnim sezonie w belgijskim zespole Experza-Footlogix.

Byłam zmotywowana, żeby iść za granicę, nie chciałam stać w miejscu. W Polsce mamy wyścigi po 70-80 kilometrów, za granicą 150 kilometrów, to jest duża różnica. Poziom tych wyścigów… to jest przepaść. Nie jest tak, że poszłam za granicę i od razu jestem topową zawodniczka, rozwijam się z roku na rok

– powiedziała, w odpowiedzi na pytanie o wybór trudnej ścieżki poszukiwania swojej szansy za granicami.

W Astanie naprawdę przeżyłam dużo. Samo to, że musiałam mieszkać sama tam nie znając włoskiego, a ludzie nie potrafili w drużynie mówić za bardzo po angielsku… no przyznam, że pierwszy miesiąc płakałam prawie każdego dnia. Ale to mnie dużo nauczyło i dzięki temu jestem tu, gdzie jestem.

Skalniak w sezonie 2018 wygrała etap Tour de Feminin, wysoko plasowała się na etapach luksemburskiego wyścigu Festival Elsy Jacobs, na 9. miejscu zakończyła Dwars door de Westhoek, a podczas mistrzostw Polski zdobyła złoto orliczek w jeździe indywidualnej na czas.

Sezon 2019 rozpocznie w Australii, acz będzie to jedynie swego rodzaju przetarcie – w środku australijskiego lata peleton z antypodów znajduje się na innym poziomie niż łapiące dopiero pierwszą opaleniznę zawodniczki z Europy. 

Nie chcę mieć jednego sezonu super a potem być na dnie. Mam dopiero 21 lat, wszystko jest przede mną, jeśli zdrowie mi pozwoli to chciałabym rozwijać się jak najlepiej. Wiadomo, nie wszystkie drużyny były super, ale nie każdy idzie od razu do najlepszej ekipy.

Skalniak póki co trenuje spokojnie, powoli kurując się po kraksie, która przedwcześnie zakończyła jej sezon we wrześniu, wykluczając ją ze startu w mistrzostwach świata.

Teraz jest w miarę okej, mogę trenować. Kolano długo się leczyło, kiedy lekko się uderzę to naprawdę mnie boli. Nie jest wszystko wygojone, muszę uważać

– powiedziała.

Po dwóch sezonach rywalizacji w wyścigach elity i orliczek Skalniak ma już pewne doświadczenie, ale cele na 2019 rok obiera realistycznie. Polka pokazać się będzie chciała w wyścigach jednodniowych, ale wyraźnym celem są dla niej mistrzostwa Europy w gronie orliczek – jej ostatnia okazja na zdobycie medalu tej kategorii oraz potencjalnej mocnej karty przetargowej w kontekście zawodowej przyszłości.

Mniej więcej wiem, kiedy mam szczyt sezonu i w których wyścigach się lepiej czuję. Nie jestem takim typem, co od początku ma super sezon, choć nie wykluczam, że po przygotowaniach w Australii może się coś zmienić. Zobaczymy na co pozwoli zdrowie, ale zakładam sobie mistrzostwa Europy za cel, ponieważ jest to mój ostatni rok orliczki

– zaznaczyła.