Danielo - odzież kolarska

MŚ Innsbruck 2018. Rafał Majka: “brakowało trochę sił”

Rafał Majka był ostatnim z polskich kolarzy, którzy trzymali się w czołówce wyścigu elity mężczyzn podczas mistrzostw świata w austriackim Innsbrucku.

29-latek na trasie 259-kilometrowego wyścigu był jednym z pięciu reprezentantów Polski, którzy, według przedstartowych założeń, pracować mieli na Michała Kwiatkowskiego. Wobec słabszej dyspozycji dnia lidera kadry, Majka przejął jego obowiązki w trakcie wyścigu, ale sił wystarczyło mu tylko na utrzymanie się w czołówce do ostatniego podjazdu.

Kolarz z Zegartowic po wyścigu nie miał nawet sił by odpowiadać na pytania. Siedząc na stopniach autobusu CCC Sprandi Polkowice Majka spędził parę minut rozmawiając z grupką polskich dziennikarzy, acz zmęczenie bijące z jego twarzy wyrażało nie tyle trudy ścigania w Tyrolu, co wycieńczenie sezonem.

Trudny wyścig, taki jest sport. Jesteśmy rozliczani z tego, żeby zrobić jak najlepszy wynik, ale naprawdę dzisiaj nie wyszło. Ja miałem jeszcze taką nadzieję, że puści po iluś kilometrach, po 3-4 godzinach, że będzie się fajnie jechało, że ten rytm wejdzie w nogę. Jednak ten trud tego sezonu, wszystkie kraksy, które miałem, Tour i Vuelta dały się we znaki

 – mówił powoli.

Rozmawialiśmy z Michałem, Michał też się nie czuł dobrze. Jesteśmy zawodowcami, zawsze dajemy z siebie wszystko. Michał powiedział, że się źle czuje, ja powiedziałem, że się źle czuję, to co zrobimy. Jedna taktyka, utrzymać się jak najdłużej, no taka jest prawda

 – tłumaczył.

Początkowo, wobec dość spokojnego rozwoju sytuacji – wykrystalizowania się dużej ucieczki i przejęcia obowiązków pogoni przez Austriaków, Słoweńców i Brytyjczyków – kadra Polski jechała razem, utrzymując wysokie pozycje w peletonie. Na piątej rundzie Majka i Kwiatkowski osłaniani byli już tylko przez świetnie radzącego sobie Łukasza Owsiana. Kwiatkowski na szóstym okrążeniu podążył nawet za jedną akcją, ale Polacy z radością zostawili obowiązki kasowania ataków kadry Włoch reprezentacji Hiszpanii.

45 kilometrów przed metą przygodę w grupce faworytów zakończył Michał Kwiatkowski, w grupce zostawiając tylko Majkę. Ten trzymał się w głównej grupce, na ostatnie okrążenie zaczynając nieco z tyłu, ale wyraz twarzy zawodnika grupy Bora-hansgrohe nie zwiastował posiadania wystarczającej mocy by nawiązać walkę z najlepszymi.

Ja się jeszcze próbowałem trzymać z najlepszymi, ale to już naprawdę na samych rzęsach. I chciałem, żeby ten sezon się już skończył, bo jestem już tak zmęczony, nie tylko fizycznie ale i psychicznie. Mieliśmy ciut nadziei, że powalczymy na tych mistrzostwach, że coś tam zostanie po Vuelcie, ale jednak już brakowało trochę sił.

Majka na finałowym podjeździe odstał od grupki, w której tempo forsowali Francuzi oraz Gianni Moscon i Michael Woods. Do mety Polak dotarł na 35. miejscu, 4 minuty za zwycięskim Valverde.

Tak naprawdę już trzy rundy do końca wiedziałem, że to nie są moje nogi, po prostu twardo mi się jechało, w ogóle rytmu w nogach nie miałem. Nie mam co się rozczulać nad sobą. Myślę, że cała reprezentacja nam dziś nie wypadła, ale trzymajcie za nas kciuki, bo to nie jest ostatnie słowo. Nie ostatni wyścig w naszym wykonaniu, moim, Michała czy całej reprezentacji. My zawsze dajemy z siebie wszystko, a że nie wyszło dziś… no ja na rzęsach dzisiaj, na ostatnim podjeździe to już naprawdę… nie pamiętam kiedy wjeżdżałem tak powoli podjazd

 – podkreślił.

Majka w kolejnych dniach ma przed sobą trzy wyścigi klasyczne – Mediolan-Turyn (10 października), Gran Piemonte (11 października) i Il Lombardia (13 października). Planów na kolejny rok Polak w Innsbrucku nie snuł, ale zaznaczył, że sezonu nie zacznie wcześnie.

W tym roku odpuszczę więcej, żeby się jak najlepiej zregenerować. Nie będę się pchał na pewno na początek sezonu, bardzo szybko na styczniowe starty. Wejdę w sezon spokojnie

 – zadeklarował.