Danielo - odzież kolarska

Amanda Spratt. Australijska nadzieja na medal w Innsbrucku

Amanda Spratt na mecie 3. etapu

Amanda Spratt ma za sobą sezon życia, a 29 września poprowadzi reprezentację Australii w wyścigu ze startu wspólnego podczas mistrzostw świata w austriackim Innsbrucku.

31-latka w ostatnich dwóch sezonach weszła do czołówki peletonu kobiet, specjalizując się w wyścigach etapowych i pagórkowatych klasykach, a w tym sezonie stanowiąc obok Annemiek van Vleuten jeden z filarów ekipy Mitchelton-Scott.

Spratt z kolarstwem związana była od dziecka, zdobywając medale Igrzysk Młodzieży Wspólnoty Brytyjskiej czy mistrzostw świata juniorów (2004) i Igrzysk Oceanii (2006), a także mistrzostw kraju na szosie i na torze. Na szosę na dobre postawiła po zakończeniu studiów, a od 2012 reprezentuje zespół Orica-AIS, dziś znany jako Mitchelton-Scott.

Niska Australijka od 2013 roku stopniowo pięła się w górę, początkowo wyniki notując w wyścigach jednodniowych, a od 2015 roku powoli wchodząc do pierwszych dziesiątek wyścigów etapowych. Przełomem był rok 2017, gdy wygrać udało się jej Santos Women’s Tour (2.2), a także zająć 5. miejsca w górskim wyścigu w Kraju Basków – Emakuumen Bira – oraz największym wyścigu etapowym – Giro Rosa.

W tym sezonie zawodniczka z Nowej Południowej Walii zdołała wskoczyć na wyższy poziom. Po ponownej wygranej Santos Women’s Tour, Spratt wysoko zakończyła wyścigi Strade Bianche i Trofeo Alfredo Binda, a po krótkotrwałych problemach zdrowotnych i opuszczeniu większości ścigania na brukach wystartowała w ardeńskim tryptyku. Trzecie miejsce w Amstel Gold Race, piąte w Fleche Wallonne i drugie w Liege-Bastogne-Liege po odważnym rajdzie w końcówce potwierdziło przynależność do światowej czołówki zawodniczek rywalizujących w pagórkowatych i górskich terenach, ale Spratt wraz z ekipą patrzyła już na kolejne wyzwania.

Ardeński tydzień był celem mojej wiosny, choć w jej toku miałam kontuzję stopy i przeziębienie, przez co opuściłam kilka wyścigów. To pozwoliło mi przyjechać tu nieco świeższą, Gene Bates [dyrektor sportowy – przyp. red.] wykonał super robotę uspokajając mnie przed startem. Wiedziałyśmy, że ekipy Canyon i Boels będą bardzo mocne, więc musiałyśmy pojechać sprytnie. Bardzo się cieszę, to jest dla mnie duży krok naprzód w porównaniu z rokiem poprzednim

 – tłumaczyła z entuzjazmem na mecie w Ans, gdy w kwietniu rozmawialiśmy z nią o świetnym początku sezonu.

Dzięki świetnej postawie Australijki grupa Mitchelton-Scott w tegorocznych wyścigach WorldTouru mogła z powodzeniem nawiązywać walkę z liczniej reprezentowanymi składami Boels Dolmans, Canyon-SRAM czy Cervelo-Bigla.

Annemiek to bardzo silna karta, rywalki wiedzą, że jeśli włożą siły w gonienie mnie, to ona wciąż jest na kole. To chyba odstrasza troszkę rywalki. Liege-Bastogne-Liege to wyścig, który najbardziej mi odpowiadał, który najbardziej mi się podoba i który chciałabym wygrać. Teraz chcemy wygrać Giro

 – deklarowała w kwietniu po długim rajdzie w finale ostatniego aktu ardeńskiego tryptyku, który ukończyła za Anną van der Breggen a przed drużynową koleżanką z Holandii.

fot. ASO/Thomas MAHEUX

Holendersko-australijski duet, mimo podobne programu startowego i celów, dobrze odnalazł się w jednej drużynie na trasie największego wyścigu w kalendarzu. Spratt nie rzucała słów na wiatr i w lipcu wraz z Van Vleuten zdominowała ściganie na trasie 29. edycji Giro Rosa. 10-dniowe zmagania zakończyła na trzecim miejscu, z wygranym etapem w kieszeni i zwycięską Van Vleuten u boku.

Dogadujemy się świetnie, celujemy w podobne wyścigi, ale rozmawiamy o tym otwarcie, mówiłyśmy przed Giro o tym że jedziemy po to samo, ale priorytetem był wynik dla drużyny. Teraz ja też jestem w finale z najlepszymi i to pozwala nam na rozgrywanie wyścigów. To fajne, bo nie ma w sumie tak wielu zespołów, które mają w finale dwie zawodniczki. Jesteśmy dlatego na bardzo dobrej pozycji

 – tłumaczyła.

Czuję, że zrobiłam postęp, czuję że ekipa się rozwija i daj mi szansę i pewność siebie by walczyć o te cele. W tym roku postawienie na Ardeny było dużym krokiem, to dało mi sporo pewności siebie. To był super sezon. Wygrać Birę, zająć trzecie miejsce w Giro i być częścią zwycięskiej ekipy – to chyba przekroczyło moje oczekiwania, ale w dobrym tego znaczeniu. Czuję, że moja ciężka praca przynosi efekty

 – oceniła w rozmowie przed Prudential RideLondon Classic.

Pytana o przygotowania do wyścigów Spratt podkreśliła rolę rozpoznania tras i zapoznania się z ich trudnością. Element ten być może trywialny z perspektywy największych męskich imprez szosowych, w wyścigach kobiet, nawet tych należących do cyklu WorldTour, nie jest wcale sprawą oczywistą. Organizatorzy wciąż rzadko oferują pomocne zawodniczkom książki wyścigu i wysokiej jakości materiały dotyczące trasy. W przypadku największego wyścigu etapowego w kalendarzu – Giro Rosa – stan książki wyścigu odzwierciedla niskie możliwości budżetowe wyścigu, a przygotowywane przez organizatorów profile są regularnie obiektem drwin całego peletonu.

Rekonesanse robimy jak ekipa. Dowiadujemy się jak przebiega trasa jak szybko to możliwe, identyfikujemy odcinki, które uważamy za kluczowe i jedziemy je obejrzeć. Ekipa ma bazę we Włoszech, a ponieważ trasa Giro przebiegała głownie przez północne Włochy, nie miałyśmy bardzo daleko

 – tłumaczyła Spratt, która kluczowe górskie etapy rozpoznawała z Van Vleuten.

W peletonie mężczyzn jest to dość powszechne, w peletonie kobiet raczej nie, nie ma wielu zawodniczek, które zapoznałyby się z tymi odcinkami, które my wcześniej przejechałyśmy. To jest duża przewaga, powiem z doświadczenia, z etapu, który wygrałam, to był 15-kilometrowy podjazd do mety, ale z samego profilu nie można wiele wywnioskować

 – wspominała.

Nigdy nie ufaj profilom na Giro. Rekonesansy dały nam sporo pewności siebie, wiedziałyśmy co nas czeka, gdzie chcemy zaatakować. Myślę, że kiedy wygrałam, tak jak chciałam, tak jak zaplanowałam, to dało sporo pewności

 – śmiała się.

Spratt w Innsbrucku opuściła wyścig jazdy drużynowej na czas i skupia się tylko na sobotnim wyścigu ze startu wspólnego. 31-latka na górskiej trasie wsparta będzie m.in. przez Sharę Gillow, Lucy Kennedy oraz Sarah Roy.

Wszystko jest teraz podporządkowane mistrzostwom świata. Widziałam trasę po raz pierwszy w październiku ubiegłego roku, od tego czasu przejechała ją kilka razy. Wiem na co się zapisuję, już się nie mogę doczekać. Mam nadzieję, że udowodniłam w tym roku, że dobrze wypadam w takim terenie

 – zapowiedziała.