Danielo - odzież kolarska

Vuelta a Espana 2018. Miguel Angel Lopez znów błyszczy

Miguel Angel Lopez powtórzył na Vuelta a Espana osiągnięcie z Giro d’Italia i w niedzielę wieczorem po raz drugi w karierze stanął na podium Wielkiego Touru. 

Miejsce w czołowej trójce trzytygodniowej imprezy to nie lada osiągnięcie, dokonanie tego dwukrotnie w sezonie jest jeszcze bardziej imponujące. Dorzućmy do tego, że mówimy o 24-latku, który obecnie zalicza czwarty rok w peletonie. Mocna kolumbijska kozica górska przedziera się w świecie kolarstwa jak Nairo Quintana kilka lat temu i z pewnością jeszcze nie raz da o sobie znać. 

Zwycięzca Tour de l’Avenir z 2014 roku przełamał się w dwa lata temu, gdy odniósł zwycięstwo w Tour de Suisse i Mediolan-Turyn. W ubiegłym sezonie z kolei w Hiszpanii dwukrotnie triumfował na etapach Vuelty, jako pierwszy wjeżdżając na Calar Alto i Alto Hoya de la Mora. Już te wyniki były wyraźnym sygnałem ostrzegawczym do rywali, że podopieczny Aleksandra Winokourowa zyskuje doświadczenie, które już w tym roku zaczęło procentować. 

Na tegoroczny wyścig Vuelta a Espana “Superman” przyjechał jako “1” kazachskiej drużyny i jako zadanie otrzymał walkę o wysoką lokatę w klasyfikacji generalnej. Na otwierającej rywalizację czasówce w Maladze zanotował kilkusekundowe straty, jednak powoli wspinał się w klasyfikacji generalnej, wskakując na siódme miejsce po tym, jak do stacji La Covatilla wjechał jako czwarty. Drugi tydzień z kolei podsumował dwoma drugimi pozycjami na etapach z metami w Les Praeres i na Lagos de Covadonga, awansując na czwarte miejsce w ogólnym rankingu.

Druga jazda indywidualna na czas również przyniosła straty, ale po tym, jak Alejandro Valverde (Movistar) i Steven Kruijswijk (LottoNL-Jumbo) nie najlepiej przejechali górski etap po Andorze, Lopez wskoczył na najniższy stopień podium. 

Dziś grałem o wszystko, albo o nic. Chciałem wejść na podium, to był jedyny cel na dzisiejszy etap. Dziś chcieliśmy zrobić wszystko, co tylko się dało, żeby awansować. Dałem z siebie 100% i myślę, że możemy się bardzo cieszyć

 – mówił kolarz Astany po finiszu ostatniego górskiego etapu w Andorze.

Kolumbijczyk przegrał drugie miejsce w wyścigu z Enrikiem Masem o 18 sekund. Na ostatniej wspinaczce wyścigu, Coll de la Gallina, Lopez kręcił razem z hiszpańskim rywalem i próbował go zgubić, ale nieskutecznie. Co więcej, w końcówce lepiej zachował się kolarz Quick-Step Floors i ograł lidera Astany.

Robiłem co tylko mogłem. Nie myślałem o etapowym skalpie bo gdybyśmy zaczęli grać w gry mógłbym przegrać miejsce na podium. Oczywiście na finiszu chciałem zwyciężyć, troszeczkę zabrakło. Ponieważ dałem z siebie wszystko nie mam jednak żalu. Razem z ekipą świetnie się spisaliśmy więc możemy być dumni. 

 – tłumaczył.

Lopez zanotował również drobne straty w piątek, na etapie z metą przy Naturlandii w Andorze. Co prawda dojechał razem z Rigoberto Uranem (EF Education First-Drapac) i Masem, lecz przed nim finiszowali Thibaut Pinot (Groupama-FDJ), Simon Yates (Mitchelton-Scott) i Steven Kruijswijk (LottoNL-Jumbo). Kolumbijczyk częściowo tłumaczył chwilową niedyspozycję problemami zdrowotnymi. 

Dałem z siebie wszystko, ale, jeśli mam być szczery, nie było paliwa w baku. To był trudny dzień ze względu na to, że jestem trochę chory i nie mogłem oddychać normalnie podczas etapu. Nie mogłem zrobić więcej. Próbowałem kontrować w samej końcówce, ale po kilku próbach opadłem z sił, na mecie byłem nieżywy

 – mówił po wspinaczce “Superman”.

24-latek zdołał jednak dowieźć przewagę do Madrytu i stanął na trzecim stopniu podium, potwierdzając, że słusznie położono w nim nadzieję przed wyścigiem. 

Jestem uradowany tym wynikiem. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, bo to był mój drugi Wielki Tour w tym sezonie. Na Giro zyskałem dużo pewności siebie. Tutaj więc chciałem podchodzić do wszystkiego na spokojnie, ale celowaliśmy jak najwyżej. To był bardzo trudny wyścig, ale ostatecznie się udało. To dla mnie wspaniały sezon

 – podkreślił po zejściu z podium szczęśliwy Lopez.