Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2018. Przegląd najtrudniejszych wspinaczek

Góry to chleb powszedni na trasach Wielkich Tourów – łamią serca, niszczą marzenia i wprowadzają do alei gwiazd. Przyglądamy się kluczowym podjazdom na trasie 105. Tour de France. 

Przez 115 lat na trasie największego kolarskiego wyścigu znalazło się łącznie 261 przełęczy ocenionych na kategorię drugą lub wyżej. Wszystko rozpoczęło się 5 lipca 1903 roku, podczas drugiego etapu pierwszej edycji wyścigu, gdy zawodnicy wtargnęli na szczyt Col de la République – pierwszą przełęcz powyżej 1000 metrów na trasie. Rok później dołączyły Wogezy i Ballon d’Alsace, potem Pireneje, a następnie Alpy. Dziś odcinki, na których znajdują się wysokie góry mają kluczowe znaczenie – dzielą stawkę i wprowadzają różnice, które potem mogą być nie do odrobienia. 

Na trasie tegorocznej edycji wyścigu znajduje się łącznie 53 premii górskich, dokładnie tyle, co przed rokiem. Aż dziewięć z nich to wspinaczki “hors catégorie”, a więc te zbyt trudne, aby otrzymały kategorię – ostatnio tyle gór tak oceniono w 2011 roku. Z pozostałych dziesięć to podjazdy pierwszej kategorii, siedem to premie drugiej kategorii, trzecią kategorię przydzielono dziewięciu “hopkom”, a czwartą – osiemnastu. Im wyższy stopień trudności, tym więcej punktów będzie można zdobyć do klasyfikacji najlepszych wspinaczek. 

Tegoroczna edycja “Wielkiej Pętli” wyruszyła z Wandei i dotychczas prowadziła głównie po płaskich, ewentualnie pagórkowatych terenach na północy Francji. Prawdziwe prawdziwe górskie trudności pojawiają się dopiero w drugim tygodniu, gdy peleton wjedzie w Alpy – po raz pierwszy od 2014 roku to pasmo górskie figuruje na trasie imprezy wcześniej, niż Pireneje. 

fot. ASO/Alex BROADWAY

Na otwarcie wspinania wytyczono etap z Annecy do Le Grand-Bornand, tuż po pierwszym dniu przerwy, na trasie którego zwyciężył Julian Alaphilippe (Quick-Step Floors). Już jego trasie znajdowały się trudne góry – m.in. debiutujący na trasie wyścigu Plateau de Glières, Col de Romme i Col de la Colombière. Na zawodników czekają jednak kolejne wymagające wspinaczki, które rozstrzygną o losach wyścigu i ustalą ostateczną klasyfikację górską. 

Jedenasty etap jest krótszy i nieco łatwiejszy, lecz pewne trudności sprawić mogą otwierający etap podjazd pod Montée de Bisanne i główna trudność dnia, Col du Pré, którą również nie wkomponowano w dotychczasowe edycje “Wielkiej Pętli”, a teraz powinna znów podzielić stawkę. 12,6-kilometrowy podjazd ma kilka bardzo wymagających ścianek, zwłaszcza na ostatnich trzech kilometrach, gdzie przeważa dwucyfrowe średnie nachylenie. Mały schodek po trudnym otwarciu da troszeczkę wypocząć przed kolejnym wzrostem nachylenia. Końcowe metry również nieco ustępują i nie będą już aż tak stromę. Krótki zjazd doprowadzi kolarzy do Cormet de Roselend, a po dalszej jeździe w dół zawodnicy wjadą na końcowy podjazd pod do La Rosière. Jest on jednak zdecydowanie mniej stromy (średnie nachylenie to 5,8%), a jedyne trudności znajdują się w połowie drogi. Ostatnie cztery kilometry mają jednak nachylenie 4%, co powinno ułatwić zadanie samotnym uciekinierom.

Na dwunastym odcinku znajdują się trzy premie górskie “poza kategorią”. Etap otworzy powracający po czteroletniej przerwie Col de la Madeleine, a następnie na peleton czeka Col de la Croix de Fer, lecz kluczowym podjazdem będzie ten pod metę – Alpe d’Huez – słynny podjazd o dwudziestu dwóch zakrętach, długości 13,8 kilometrów i średnim nachyleniem wynoszącym 8,1%. Pierwsze jedenaście kilometrów to prawdziwe wyzwanie – droga nie odpuści, nawroty będą niczym ścianki a kibice również mogą dać o sobie znać, utrudniając zadanie poważnie zwężając drogę i nawet popychając kolarzy.

Tour de France odwiedzi ten kurort narciarski po raz 30., a ostatnie trzy tutaj zakończone etapy zakończyły się zwycięstwami gospodarzy – to tu sukcesy odnosili Pierre Rolland, Christophe Riblon i Thibaut Pinot. W 2015 roku był to jeden z tylko dwóch etapów, na którym triumfator imprezy Chris Froome stracił czas do swojego głównego rywala – Nairo Quintany. L’Alpe potrafi bowiem położyć kres marzeniom o dobrej lokacie w wyścigu – będzie to 40 minut które może zadecydować o całym układzie imprezy. 

Peleton - Masyw Centralny

fot. ASO/Pauline BALLET

Drugi weekend poprowadzi po szosach Masywu Centralnego, gdzie głównymi wyzwaniami będą górski finisz w Mende oraz etap z metą w Carcassonne, na którym zawodnicy będą musieli zaliczyć Pic de Nore – kolejny podjazd debiutujący na trasie drugiego Wielkiego Touru w tym roku. Po przerwie peleton wjedzie zaś w Pireneje – pierwszy, stosunkowo długi etap poprowadzi peleton przez Col de Portet d’Aspet, Col de Menté i rozpoczynający się w Hiszpanii Col de Portillon, z którego szczytu do mety w Bagnères-de-Luchon pozostanie 10 kilometrów. Ten etap ma jednak za zadanie zmęczyć zawodników, wprowadzając ich ponownie w góry, równocześnie dając również szansę kolarzom zdolnym odskoczyć od peletonu i szybko uzyskać przewagę. 

Kluczowy dla losów rywalizacji będzie siedemnasty odcinek, rozgrywany nieco inną formułą niż zwykle, na którym znajdują się trzy podjazdy. Montée de Peyragudes, będący delikatnym przedłużeniem Col de Peyresourde będzie niemalże rozgrzewką przed Col de Val Louron-Azet, bardziej stromym podjazdem na którym mogą powstać różnice.

Wszystko rozstrzygnie finałowa wspinaczka pod Col de Portet – kolejny podjazd którego Tour de France jeszcze nie zaliczył. Jest on brutalny – zawodnicy od razu będą zmagali się z nachyleniem rzędu 13%, a ścianki powtarzają się co jakiś czas aż do końca. Pierwsze 7,5 kilometra pokrywa się z drogą do Pla d’Adet, gdzie w 1993 roku klasę pokazał Zenon Jaskuła, a w 2014 roku jego sukces powtórzył Rafał Majka, lecz ostatnie 9 kilometrów stanowić będzie wąska, kręta i dość kiepskiej jakości szosa, do tej pory będąca wyłącznie górską ścieżką. Bez wątpienia podzieli on stawkę – na mecie można spodziewać się przyjazdu pojedynczych kolarzy lub co najwyżej niewielkich grupek.

Dziewiętnasty etap to również kolejne znane sympatykom kolarstwa wspinaczki. Po dwóch skromnych “hopkach” pierwszym wyzwaniem będzie Col d’Aspin, ale główną trudnością dnia będzie kolejny podjazd, drugi najwyższy szczyt całego wyścigu – mierzący 2115 metrów Col du Tourmalet. To najwyższa asfaltowa przełęcz po francuskiej stronie Pirenejów, na której postawiono pomnik ku pamięci drugiego dyrektora wyścigu, Jacquesa Goddeta, pod którym przyznana zostanie dodatkowa nagroda wynosząca €5000 dla kolarza, który minie go jako pierwszy. Podjazd o nazwie “Dystansowa Góra” w dialekcie gaskońskim ma średnie nachylenie 7,3%, które utrzymuje się niemalże przez całą wspinaczkę, bez żadnych szczególnych “schodów”, za wyjątkiem niektórych kilometrów gdzie wynosi ono 10%. Przełęcz zostanie pokonana przez peleton francuskiej etapówki po raz 89. – więcej niż jakakolwiek inna góra. 

Po krótkiej przerwie zawodnicy pokonają podjazd, który znajduje się na trasie Tour de France po raz pierwszy od 1989 roku – Col des Bordères. Etap zakończy powracający po pięcioletniej przerwie Col d’Aubisque, którego wschodnia, nieco łatwiejsza strona zostanie użyta po raz pierwszy od 2010 roku. Pierwsze siedem kilometrów o stałym nachyleniu 8% doprowadzą kolarzy na niekategoryzowany szczyt Col du Soulor, gdzie droga się wypłaszaczy, a nawet chwilowo zacznie opadać. Kolejne, zdecydowanie łatwiejsze 5,7 kilometrów już będą właściwą drogą na wysokość 1,709 metrów, gdzie zostaną przyznane ostatnie punkty do klasyfikacji najlepszych wspinaczy. Średnie nachylenie całości wynosi 4,9%, a mimo tego jest to góra “poza kategorią” – ostatnio taką kategorię tak “mało stromemu” podjazdowi przyznano w 2011 roku, gdy kolarze kończyli jazdę na szczycie Col du Galibier. Należy jednak wziąć poprawkę na chwilowy moment wypłaszczenia w połowie drogi, który je zdecydowanie zaniża. 

Col d'Izoard

fot. ASO/Pauline BALLET

Kluczowe podjazdy Tour de France 2018

Col du Pré – etap 11 (12,6 km; 7,7%; kat. HC)

Alpe d’Huez – etap 12 (13,8 km; 8,1%; kat. HC)

Col de Portet – etap 17 (16 km; 8,7%; kat. HC)

Col du Tourmalet – etap 19 (17,1 km; 7,3%; kat. HC)

Col d’Aubisque – etap 19 (16,6 km; 4,9%; kat. HC)

1 Comments

  1. Xedron

    18 lipca 2018, 22:20 o 22:20

    Bardzo ciekawy artykuł ! Teraz pozostałe etapy do końca Touru pozostaną mi już w pamięci do jego końca. Myślę jednak, że Col du Pré nie miał tak dużego wpływu na sytuację na etapie, a samymi statystykami był słabszy od Montée de Bisanne (0,2 km długości na korzyść kosztem 0,5 % nachylenia). Uświadomiłem sobie także, że 17 etap przez swoją długość i profil (a jeszcze dokładniej mówiąc przez Col de Portet) będzie areną niesamowitych wydarzeń które przejdą do historii.

    Klasyfikacja najlepszych wspinaczek jeszcze powoduje u mnie uśmiech 🙂