Danielo - odzież kolarska

Wyścig Solidarności i Olimpijczyków 2018. Janiszewski i Paterski zadowoleni

Pierwszy z etapów Wyścigu Solidarności i Olimpijczyków okazał się bardzo udany dla grupy Wibatech Merx 7R. Po zwycięstwo sięgnął Sylwester Janiszewski, a trzeci był Maciej Paterski.

Pierwszy z dwóch środowych etapów liczył niewiele ponad 90 kilometrów co spowodowało, że miał bardzo dynamiczny przebieg. Sytuacja od początku rywalizacji ułożyła się bardzo dobrze dla kolarzy Wibatechu. W głównym odjeździe znalazł się bowiem Sylwester Janiszewski co spowodowało, że jego koledzy z drużyny nie musieli brać na swoje barki pogoni za harcownikami.

Gdy w drugiej części dystansu peleton w pewnym momencie bardzo zbliżył się do uciekinierów do prowadzącej grupki przeskoczyło jeszcze dwóch zawodników ekipy Wiesława Ciasnochy – Maciej Paterski oraz Marek Rutkiewicz.

Taki układ pozwolił im na podjęcie różnych prób rozstrzygnięcia etapu na swoją korzyść. Po nieudanym ataku Paterskiego na ostatnich 20 kilometrach, o losach etapu rozstrzygnął sprinterski finisz, a w nim najszybszy okazał się Janiszewski, który wykończył pracę kolegów na finałowej rundzie w Sędziszowie.

Od początku założenie dla nas było takie żeby zabierać się w ucieczki ponieważ etap był krótki i było duże prawdopodobieństwo, że odjazd może dojechać do mety. Sytuacja akurat ułożyła się tak, że to właśnie ja znalazłem się z przodu, ale później w kontrze dołączyli do mnie Marek Rutkiewicz i Maciej Paterski. To spowodowało, że będąc we trzech w pierwszej grupie mieliśmy świadomość, że coś z tego może wyjść i ostatecznie udało się wygrać

– ocenił przebieg etapu Sylwester Janiszewski.

Najważniejszym celem na drugi dzisiejszy etap będzie obrona żółtej koszulki lidera. Wiadomo, że ja jestem sprinterem, a w końcówce czekać będą na nas dwa trudne podjazdy więc to nie będzie etap dla mnie, ale mamy dwa asy w rękawie w postaci „Patery” i „Rutka” także zobaczymy jak nam to wyjdzie.

Z przebiegu porannego etapu zadowolony był także trzeci na mecie w Sędziszowie Małopolskim Maciej Paterski. Także on zaznaczył, że początek etapu był bardzo dynamiczny, co zmieniło nieco ich plany.

Na tym porannym etapie mieliśmy stawiać raczej na sprinterów, ale było mnóstwo ataków i trzeba było się zabierać i nie nastawiać tylko na jednego zawodnika. W pewnym momencie poszedł odjazd do którego zabrał się tylko Sylwester Janiszewski. Na przedostatnim podjeździe zbliżyliśmy się jednak do czołówki na tyle, że postanowiliśmy z Markiem Rutkiewiczem przeskoczyć do czołówki.

Przed drugą górską premią Paterski, gdy tempo jazdy czołówki nieco spadło, próbował na akcji na solo. Niestety, jego atak nie przetrwał próby czasu.

Czułem się całkiem dobrze, ale wiał mocny, przeciwny wiatr i trudno było samemu się utrzymać na czele. Dodatkowo było sporo długich, prostych, gdzie cały czas pozostawałem w zasięgu wzroku pogoni, więc mieli ułatwioną pracę. Ostatecznie mnie złapali, ale na mecie i tak najlepszy okazał się Sylwek, więc wyszło ok

– skwitował na mecie “Patera”.

Po porannym przetarciu na kolarzy czeka dziś jeszcze jeden etap. Będzie to królewski odcinek z dwukrotnym podjazdem pod Zamek Kamieniec. Jak Paterski nastawia się na dalszą część rywalizacji?

Dużo dałem dziś z siebie na tym porannym etapie. Od startu ataki, nie siedziałem w peletonie i jechałem aktywnie, więc na pewno sporo mnie to kosztowało. Myślę jednak, że każdy jest zmęczony i powinno być ok. Mamy trzech zawodników w czołówce klasyfikacji generalnej, więc mamy kim jechać.

Myślę, że ten popołudniowy etap poukłada na pewno generalkę. Ale to jest też taki wyścig, że jest na nim mnóstwo ataków i ucieczek i nawet na płaskich etapach trzeba jechać czujnie, bo łatwo coś przegapić. Odjedzie coś dużego i groźnego, co trudno później będzie już dojść. Nawet jeśli uda nam się ten drugi odcinek dobrze pojechać, to nie będzie oznaczało, że mamy wyścig w kieszeni.