Marcel Kittel nie ma nadmiernego apetytu na sukcesy w Tour de France. Zwycięzca pięciu etapów w zeszłorocznym wyścigu, nawet nie myśli o powtórce z rozrywki.
Niemiecki sprinter po opuszczeniu Quick-Step w tym sezonie nie błyszczy. W barwach Katusha-Alpecin na razie zwyciężył tylko na dwóch etapach Tirreno-Adriatico. Ostatnie starty w Tour of California i Tour of Slovenia potwierdziły, że mamy tu do czynienia z widocznym regresem.
Jak zwykle moim celem będzie sukces etapowy, im szybciej tym lepiej
– mówi Kittel w rozmowie z “Südkurier”, na dwa tygodnie przed początkiem “Wielkiej Pętli”.
Trudno ocenić jaki wpływ na tegoroczne wyniki 30-latka ma jego słabsza forma, a jaki brak zgrania z nowymi kolegami.
Ciężko pracujemy nad idealnym rozprowadzeniem, zdaję sobie jednak sprawę, że nadal mamy tu braki. Rick Zabel, Nils Pollit i Tony Martin robią co mogą, lecz brakuje mi Marco Hallera, który doznał poważnej kontuzji
– dodaje.
Pomimo problemów Kittel już nakręca się na pierwszy etap Tour de France, który 7 lipca zaprowadzi do Fontenay-le-Comte, na zachodnim krańcu kraju.
Finał będzie tam bardzo wymagający, zwłaszcza że jest lekko pod górę. Ale mogę to zrobić, taki jest nasz cel
– zapewnia.