Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2018. Yates bagatelizuje słabość, Froome i Dumoulin zaatakują

Domenico Pozzovivo

Osiemnasty etap Giro d’Italia rozbudził apetyt na wielkie emocje podczas dwóch następnych dni w Alpach. Kryzys Simona Yatesa sprawił, że Tom Dumoulin zbliżył się do lidera na 28 sekund, a ostatniego zdania nie powiedzieli także Chris Froome i Domenico Pozzovivo.

Holender na nieco mniej stromej i bardziej regularnej wspinaczce Prato Nevoso jako pierwszy przetestował Brytyjczyka. Poprawili Froome i Pozzovivo, dzięki czemu trójka nad liderem nadrobiła 28 sekund. Na dwa górskie etapy przed końcem czyni to walkę o maglia rosa bardzo zaciętą.

Sytuacja jest o tyle ciekawa, że Holender nie jest typowym góralem, a czasowcem, który szybko acz stopniowo zrobił postępy w jeździe w górach. Yates to z kolei klasyczny góral, który w tym sezonie znacząco poprawił jazdę na czas. Po 18 dniach ścigania bardziej zmęczony wydaje się być 25-latek, który w pierwszym i drugim tygodniu szukał sekund gdzie mógł i wygrał po drodze trzy etapy. Dumoulin za to na Giro przyjechał w formie, ale nie wyróżniał się tak, jak przed rokiem. W tym układzie na ostatnich dwóch górskich etapach zobaczyć możemy czasowca nakładającego presję na górala w walce o zwycięstwo we włoskim Grand Tourze.

Taka końcówka nie jest moją silną stroną. Po ataku Dumoulina próbowałem ocenić czy ma jeszcze siły. Drugiego ataku nie pokryłem, byłem już zmęczony. Ale jest okej. Nie żałuję wysiłków we wcześniejszej partii Giro, musiałem tak zagrać. Gdybym nie jechał tak agresywnie wcześniej, byłby za Dumoulinem. Z samych bonifikat uzbierałem prawie 50 sekund, to więcej niż moja aktualna przewaga. Czułem się kiepsko tylko przez jeden kilometr. Wciąż pozostaję na prowadzeniu, wciąż jestem na czele. Dumoulin jest 28 sekund za mną, a nie 28 sekund przede mną.

– komentował lider wyścigu.

Jutro będzie całkiem inny dzień. Etap na Prato Nevoso to był jeden wielki wysiłek na sam koniec, jutro jest wiele przełęczy i dłuższych wspinaczek, które pasują mi znacznie bardziej. Jestem o wiele spokojniejszy o jutro i pojutrze niż o dzień dzisiejszy

– dodał kolarz Mitchelton-Scott.

Jego główny rywal robi swoje i taka taktyka może okazać się zwycięską w Rzymie, a nie zabierające siły szarże Yatesa.

Wreszcie coś odrobiłem. Etap był dla mnie idealny – powoli na początku, potem cała naprzód na podjeździe. Czekałem na właściwy moment, dwa kilometry przed metą spróbowałem by zobaczyć, co da się zrobić. Yates odpowiedział, ale potem ruszył Froome i zabraliśmy się z nim ja i Pozzovivo. Potem się zorientowałem, że Yates został, co oczywiście było dobre z mojego punktu widzenia. To był dobry dzień, ale dwa kolejne etapy będą nieco inne, więc zobaczymy jak się sytuacja rozwinie. To jeszcze nie koniec

– zaznaczył Dumoulin.

Dobrze pojechał Chris Froome. Lider Team Sky w końcówce atakował i na metę dotarł z najlepszymi. Zarobione 28 sekund to już coś, ale Brytyjczyk musiałby wykrzesać z siebie bardzo dużo jeśli myśli o poprawie pozycji – strata do Yatesa i Dumoulina to wciąż odpowiednio 3:50 i 3:22.

Froome nie ukrywał zaskoczenia tym co wydarzyło się w końcówce 18 etapu. Ekipa Sky nie może przejść nad tym do porządku dziennego i ponownie sprawdzi Brytyjczyka z australijskiej formacji.

Yates był dotąd poza zasięgiem, po raz pierwszy pokazał słabość. Nie przypuszczałem, że jedzie na granicy. Dopiero, gdy przyspieszyłem i odwróciłem się, zobaczyłem za sobą Pozzovivo i Dumoulina, a niespodziewanie brakowało Simona.

Zwyżkujący z formą Froome spodziewa się fajerwerków na dwóch decydujących górskich odcinkach.

Widzę w górach wiele ataków. W piątek mamy całkiem fajny podjazd na Colle delle Finestre. Przed nami dużo ścigania.