To był bardzo ciężki weekend dla Fabio Aru na Giro d’Italia. Męczący się od początku wyścigu lider UAE Team Emirates jeszcze obronił się na Monte Zoncolan, przyjeżdżając blisko dwie i pół minuty po Chrisie Froome, ale na niedzielnym odcinku przez Dolomity poległ. 27-latkowi odcięło zasilanie na przedostatniej górskiej premii i później holowany przez kolegów z ekipy doturlał się do Sappada z niemal 20-minutowym opóźnieniem.
Na mecie Aru wyglądał jak zbity pies.
To był bardzo ciężki dla mnie dzień, zarówno pod względem fizycznym, jak i mentalnym. Dziękuje drużynie, że została przy mnie. Po prostu nie miałem sił, byłem pusty. Teraz musimy ustalić dlaczego
– powiedział na mecie mistrz Włoch.
Sardyńczyk przystępował do wyścigu jako jeden z faworytów, jednak jego forma zamiast na Giro rosnąć, przyjęła tendencję spadkową. Co gorsza wpisuje się w ogólnie słaby sezon kolarzy z Emiratów. Już mówi się o zmianach w kierownictwie ekipy Giuseppe Saroniego.
Proszę o trochę zrozumienia dla mojego sportowego dramatu. Moje rozczarowanie jest tym większe, że tak bardzo chciałem dobrze pojechać, a nie potrafię. Chciałem tego bardziej niż cokolwiek innego
– dodał smutny Aru.
Drugi zawodnik Giro d’italia 2015 nie zamierza wycofać się z wyścigu. Chce dojechać do Rzymu, a wcześniej powalczyć na jednym z trzech pozostających do końca etapów górskich.