Anna van der Breggen swoje czwarte zwycięstwo w wyścigu La Fleche Wallonne Feminine zadedykowała mechanikowi ekipy Boels Dolmans Richardowi Steege’owi, który w poniedziałek został hospitalizowany po zawale serca.
Steege od lat pracuje w holenderskiej grupie, a kibicom znany jest jako jeden z nielicznych członków obsługi, który o sytuacji na trasach nietransmitowanych w telewizji wyścigów informuje za pomocą serwisu Twitter. Jego konto przez lata było jednym z podstawowych źródeł informacji dla wszystkich kolarskich mediów – od lokalnych po te globalne.
To był dla nas trudny tydzień i mamy nadzieję, że wszystko będzie dobrze. Richard jest z nami na każdym wyścigu, robi dla nas wszystko. Zwycięstwo jest właśnie dla niego
– powiedziała 28-letnia mistrzyni olimpijska.
Van der Breggen okazała się najszybsza z trójki zawodniczek, które jako pierwsze osiągnęły szczyt Chemin des Chapelles. Jej drużynowa koleżanka Megan Guarnier, która finałowe kilometry wyścigu spędziła w ucieczce, wyprowadziła ją na odpowiednią pozycję by pokonać Asleigh Moolman-Pasio (Cervelo-Bigla).
Taktyczne gierki zaczęły się w tym roku wcześniej z powodu zmienionej trasy. Dlatego odjechała ta grupka, dobrze, że mieliśmy w niej Megan. Nie musiałyśmy pracować, a Megan próbowała oszczędzać nogę. Miałam nadzieję, że dojadą
– mówiła van der Breggen, odnosząc się do zakończenia wyścigu na dwóch rundach wokół Huy i zwiększenia przez organizatorów trudności trasy.
Holenderka, która tej wiosny wygrała już Strade Bianche i Ronde van Vlaanderen, jest jedną z najbardziej pilnowanych zawodniczek, tym bardziej po ubiegłorocznych zwycięstwach w wyścigach ardeńskiego tryptyku. W tym roku grupa Boels Dolmans próbuje wygrywać spoczywającą na jej liderce presję na swoją korzyść – na trasie Amstel Gold Race szansę wygrania dostała tym samym Chantal Blaak, która znalazła się w dobrze obsadzonej ucieczce. Dziś szczęścia próbowała Guarnier, ale peleton nie odpuścił jej grupki.
Megan spisała się świetnie – trzecie miejsce po 30 kilometrach w ucieczce to spory wysiłek. Kiedy Asleigh przyspieszyła, wciąż miała siłę by odpowiedzieć. Złapałam jej koło i miałam nadzieję, że wystarczy mi na finisz
– dodała.
Cztery zwycięstwa pod rząd to rekord w 21-letniej historii wyścigu – więcej wygranych na koncie ma tylko Marianne Vos, która na Mur de Huy triumfowała pięciokrotnie.
Nienawidziłam tego wyścigu. Pod Mur nie jedzie się przyjemnie, to jest bardzo wymagający podjazd. Ale z czasem zaczęło mi się to podobać coraz bardziej. To trudny wyścig, bardzo wyczerpujący, ale próbuję szukać pozytywnych stron – w tym roku było naprawdę ciekawie po zmianie trasy. To piękny klasyk, nie można go z niczym porównać
– tłumaczyła “Latająca Holenderka”.
Druga na mecie Asleigh Moolman-Pasio od 2012 roku pięciokrotnie meldowała się w czołowej szóstce wyścigu. Tym razem, przy wydatnym wsparciu Cecilie Uttrup Ludwig i ekipy Cervelo-Bigla, rzuciła wyzwanie grupie Boels Dolmans i po raz drugi w karierze zameldowała się na podium walońskiego wyścigu.
Jestem szczęśliwa. Byłoby dobrze wygrać i nie zabrakło wiele, ale jestem zadowolona z podium wyścigu WorldTour. Do zwycięstwa idziemy krok po kroku. To była pokerowa rozgrywka. Zespół wypadł świetnie, wszystkie dziewczyny były zmotywowane by dziś wygrać
– powiedziała.
Miałyśmy moment paniki, kiedy odjechała czwórka z reprezentantkami wszystkich najważniejszych ekip. Thomas [Campana] wiedział co robi i powiedział nam żebyśmy zachowały spokój. Cecilie pracowała by przewaga nie wzrosła, ale nie chciałyśmy dogonić ich zbyt wcześnie, by nie narazić się na kontrataki. Kiedy osiągnęłyśmy podnóże Muru, miałyśmy je w zasięgu wzroku. Czułam się świetnie na podjeździe. Niestety, byłam trochę zablokowana w momencie, w którym chciałam wyprowadzić atak. Zdołałam to zrobić 150 metrów przed metą, ale to nie był już najostrzejszy kawałek. Było blisko i jestem szczęśliwa
– relacjonowała.
Romek
20 kwietnia 2018, 08:58 o 08:58
Jak to jest – im pozytywniej Niewiadoma i Kwiatkowski podchodzą do wyścigów tym gorzej wypadają?