Danielo - odzież kolarska

Paryż-Roubaix 2018. Sagan za mocny, Vanmarcke za słaby, Terpstra na podium

Niki Terpstra chce wziąć rewanż w lipcu podczas Tour de France, Sep Vanmarcke chwali Taylora Phinneya.

Podium 116. Paryż-Roubaix zabezpieczył Niki Terpstra. Zwycięzca “Piekła Północy” z 2014 roku i triumfator tegorocznego Ronde van Vlaanderen w finale zdecydował się na atak i dał ekipie Patricka Lefevere’a nieco radości.

Grupa Quick-Step Floors do startu przystępowała jako faworyt, w swoich szeregach posiadając kilku zawodników mogących pokusić się o zwycięstwo. Kolarze Patricka Lefevere’a, podobnie jak podczas Ronde van Vlaanderen, kontrolowali wyścig, w większości akcji albo biorąc udział albo zawzięcie ścigając odjeżdżających kolarzy.

Problem powstał 54 kilometry przed metą, gdy grupka faworytów z trzema zawodnikami belgijskiej grupy skasowała atak Grega van Avermaeta (BMC Racing). Philippe Gilbert, Niki Terpstra i Zdenek Stybar nie byli na czele, gdy odjeżdżać zaczął mistrz świata Peter Sagan. Belg, Holender i Czech byli mocno zmęczeni, ale także mieli spory apetyt by wskoczyć na podium “Piekła Północy”. Współpraca układała się średnio.

Pojechaliśmy dobry wyścig, ale Peter wykonał bardzo dobry ruch w odpowiednim momencie. Nie można być 257 kilometrów na czele. Uniknęliśmy kraks, wiedzieliśmy, że pierwsze sektory będą błotniste. Nie byliśmy na czele gdy Sagan zaatakował. To nie tylko Quick-Step Floors nadaje ton wyścigowi. Nie mogę narzekać na brak współpracy w naszej grupce, szło nam dobrze do ostatnich trzech kilometrów. Peter był po prostu zbyt silny, nie mogliśmy go dogonić. Ja zaatakowałem na ostatnim sektorze po trzecie miejsce, bo zorientowaliśmy się, że nie gramy już o zwycięstwo

– mówił na mecie 33-letni Terpstra, który w lecie po czterech latach chce powrócić na Tour de France i znów powalczyć na brukach do Roubaix (9. etap).

Kolejny dobry występ zanotował Sep Vanmarcke. Kolarz EF Education First-Drapac finiszował na 6. miejscu, potwierdzając że brukowe klasyki są jego żywiołem, jednak podobnie jak w poprzednich startach zabrakło mu iskry, bez której o zwycięstwie nie ma co marzyć.

To był bardzo trudny wyścig, pełen gaz od startu, ponieważ był mocny wiatr w plecy. Kontrolowałem sytuację, a drużyna trzymała mnie na dobrej pozycji. Taylor [Phinney] pojechał wyścig życia. To był jego najlepszy pokaz od lat. Był bardzo mocny, reszta również

– podkreślił Belg.

Vanmarcke przyznał, że do mety dojechał z pustym bakiem.

Nie popełniłem błędu w końcówce, ale nagle osłabłem z sił i okazało się, że jestem najsłabszy z całej goniącej piątki. Wiedziałem, że będzie ciężko. Mogłem być na podium, ale tylko pod warunkiem, że udałoby mi się uciec. Tak się nie stało. Dałem z siebie wszystko. To piękny wyścig, który bardzo mi odpowiada

– dodał.