Danielo - odzież kolarska

Scheldeprijs 2018. Kolarze krytyczni wobec masowej dyskwalifikacji

Peleton przed przejazdem kolejowym

Wyrzucenie 35 kolarzy z wyścigu Scheldeprijs po incydencie na przejeździe kolejowym wywołało spore oburzenie w peletonie, a na sędziów spadła fala krytyki.

Do zdarzenia doszło nieco ponad 100 kilometrów przed metą 106. edycji wyścigu, gdy peleton ścigał się jeszcze na holenderskich drogach. Wiatr podzielił stawkę na dwie grupy, pomiędzy którymi niemal natychmiast pojawiła się kilkunastosekundowa różnica czasowa. Z tyłu zostali m.in. dwaj faworyci imprezy, Arnaud Démare (Groupama-FDJ) i Dylan Groenewegen (LottoNL-Jumbo).

Tuż za miejscowością Krabbendijke w rozpisce trasy figurował przejazd kolejowy. Gdy zbliżali się do niego ścigający kolarze, zapaliły się czerwone światła, a rampy zaczęły się zamykać. Mimo tego część z nich pomknęła dalej – zatrzymali się jedynie ci, których od dalszej jazdy powstrzymały szlabany.

Regulamin Międzynarodowej Unii Kolarskiej (UCI) jest w tej kwestii bezlitosny – artykuł 2.3.034 stanowi:

Zabrania się przejeżdżania przez przejazdy kolejowy, gdy barierka jest zamknięta, lub w trakcie jej zamykania, a także przy włączonym sygnale dźwiękowym lub wizualnym.

Poza narażeniem się na kary przewidziane przez prawo, kolarz łamiący ten przepis będzie usuwany z wyścigu przez sędziów; komisja dyscyplinarna może z kolei zawiesić go na miesiąc lub wręczyć karę od 200 do 5000 franków szwajcarskich.

Tym razem zawodnikom upiekło się jeżeli chodzi o karę finansową – każdy z nich będzie musiał wpłacić 100 franków na konto Międzynarodowej Unii Kolarskiej. Kary jednak wymierzono – żaden z nich nie mógł ukończyć wyścigu – kilka kilometrów dalej zostali zdyskwalifikowani i powstrzymani od dalszej jazdy.

Jednym z najbardziej krytycznie nastawionych do tej decyzji był Démare. Francuz argumentował, że nie miał możliwości bezpiecznego zatrzymania się przed przejazdem kolejowym, a nawet nie miał prawa tego dokonać, gdyż był zbyt blisko.

Absolutnie nie pochwalam decyzji sędziów. Nie mogłem zgadnąć, że światło się zapali na czerwono, gdy przejeżdżam przez tory. Znam konsekwencje po tym, jak w 2014 roku zostałem wezwany na komisariat w Valenciennes po Paryż-Roubaix

– napisał na Twitterze.

Choć z małym błędem, 26-latek przypomniał o sytuacji z “Piekła Północy” z 2015 roku, gdy również peleton został zatrzymany przez zamykające się rampy. Wtedy sędziowie zdecydowali, że nie będą karać zawodników, nie mogąc dokładnie ustalić kto przejechał przez tory. Skargę wniosła jednak francuska kolej, zaś UCI zdecydowała o zaostrzeniu przepisów.

Nie jest to jednak jedyny przypadek w przeszłości kolarstwa, gdy podczas rywalizacji kolarze przejechali przez zamknięty przejazd kolejowy. W 2006 roku, podczas Paryż-Roubaix, Leif Hoste, Peter Van Petegem oraz Vladimir Gusev zignorowali czerwone światło i kontynuowali jazdę. Choć początkowo ukończyli wyścig kolejno na drugim, trzecim i czwartym miejscu, zostali ostatecznie przesunięci na koniec stawki.

Dziś z opinią Démare’a zgodził się również Hugo Houle. Zawodnik Astany tłumaczył, że nie było szans aby zdążyć zwolnić przed przejazdem.

Zgadzam się z nim w 100%. Nie można zatrzymać się jadąc 60 kilometrów na godzinę w porwanej przez wiatr grupce.

Z kolei Groenewegen, który również nie dojechał do mety w Schoten, nie krył żalu z decyzji sędziów, będąc jednak wyrozumiałym i rozumiejąc swój błąd. Holender argumentował swoją decyzję o dalszej jeździe dużą szybkością.

Jestem bardzo rozczarowany, lecz rozumiem decyzję sędziów. Nie trzeba jechać dalej, gdy zapalają się światła. Fakty są jednak takie, że pierwsza grupa też przejechała. Ponadto jechaliśmy prawie 60 kilometrów na godzinę. Jeżeli nagle hamujesz przy takiej prędkości, raczej coś pójdzie nie tak. Trzeba w takich sytuacjach notować różnice czasowe, aby przejeżdżanie przy zamkniętym szlabanie przestało być problemem

– powiedział w komunikacie prasowym LottoNL-Jumbo.

Peter Koning, który zdołał się zatrzymać, zwrócił jednak uwagę to, iż po wyrzuceniu kolarzy z wyścigu nie przywrócono różnic czasowych do poziomu sprzed incydentu. Czekający na przejazd pociągu kolarze stracili tyle czasu, że nie mieli potem szans, aby nadrobić stratę i doścignąć następną grupę.

To był szalony dzień, sędziowie stracili kontrolę nad wyścigiem po tym, jak na przejeździe zapaliło się czerwone światło. Zatrzymałem się, ale jury nie wiedziało co ma robić, przez co moja grupka została zbyt daleko z tyłu, aby gonić. Mam nadzieję, że nauczą się na tych błędach

– napisał kolarz Aqua Blue Sport.

106. Scheldeprijs zakończył się zwycięstwem Fabio Jakobsena (Quick-Step Floors), który zwyciężył w sprinterskim finiszu, pokonując Pascala Ackermanna (Bora-hansgrohe) i Christophera Lawlessa (Team Sky).

9 Comments

  1. Sędzia

    5 kwietnia 2018, 09:35 o 09:35

    Niestety, film nie pokazuje, jak daleko od przejazdu zaczęły migać światła, więc trudno ocenić, czy faktycznie nie mogli zareagować i zatrzymać się przed szlabanem. Natomiast co do różnic czasowych – jeśli są one mniejsze niż 30 sekund między grupami, nie przywraca się ich w takich przypadkach. Ale znowu film tego nie wyjaśnia – widać na nim tylko pierwsze 3 grupy; między nimi nie było takiej różnicy, ale może zawodnikom chodziło o kolejne grupy.

    • Mikołaj Krok

      5 kwietnia 2018, 11:09 o 11:09

      Koningowi chyba chodziło o grupę Kittela i Jakobsena, której – jeżeli dobrze widzę – nie ma na filmie. Relacje mówiły, że P1 tracił 2:48, a P2 3:18, także akurat było 30 sekund.

      • Sędzia

        5 kwietnia 2018, 11:32 o 11:32

        No tak, przy 30 sekundach powinni podzielić P1 od P2. Być może zabrakło komunikacji, być może sędziego z taśmą, który fizycznie rozdzieliłby grupy, a być może dla “ułatwienia” przyjęto, że było 29 sekund…

  2. grzesiek00

    5 kwietnia 2018, 11:18 o 11:18

    Kiedyś w końcu to sie skończy tragedią…

  3. OtoJa-Mądry

    5 kwietnia 2018, 14:33 o 14:33

    W takiej sytuacji chyba najbardziej sprawiedliwe byłoby przez radio nakazać WSZYSTKIM kolarzom zatrzymanie się tam gdzie są i po zwolnieniu przejazdu kolejowego wszyscy ruszają dalej. hmm?

    • Anderis

      5 kwietnia 2018, 15:07 o 15:07

      A jak na trasie będzie mnóstwo grupek, to w jaki sposób to wyegzekwujesz?

  4. OtoJa-Mądry

    5 kwietnia 2018, 15:18 o 15:18

    Elektronika powinna pomóc – analiza śladu GPS po nadaniu komunikatu itp, to tylko pomysł najbardziej sprawiedliwego rozwiązania. Szczegóły realizacji niech każdy sobie obmyśla sam, a nie stawia problematyczne pytania. Zadajesz tego typu pytanie, spróbuj sam na nie od razu odpowiedzieć. Tak tworzą się rozwiązania jak najbardziej zbliżone do SPRAWIEDLIWYCH dla wszystkich 🙂

    • Sędzia

      6 kwietnia 2018, 14:04 o 14:04

      Nawet jeśli sytuacja ma miejsce na wyścigu, gdzie są dozwolone radia dla kolarzy, to Twoje rozwiązanie to science-fiction. Część dyrektorów sportowych nie zrozumie komunikatu, część nie przekaże go kolarzom, część kolarzy nie zrozumie, część zrozumie, ale się nie zastosuje itp. itd. nikt nie analizuje na bieżąco śladów GPS 176 ludzi, zresztą oni wcale nie muszą mieć nadajników. Poza tym, nie ma co wyważać otwartych drzwi, przepisy regulują zachowanie w takich sytuacjach.

      • Peter S.

        7 kwietnia 2018, 07:47 o 07:47

        przepisy regulują, sędziowie interpretują… i tu leży pies pogrzebany