Danielo - odzież kolarska

Ronde van Vlaanderen 2018. Peter Sagan na radarze, obserwujący pozostali z niczym

Peter Sagan

Wszyscy patrzyli na Petera Sagana, no to Quick-Step Floors rozegrał wyścig według swojego planu. Ronde van Vlaanderen nie wyszło ekipom Bora-hansgrohe, BMC Racing i EF Education First-Drapac.

“W takim wyścigu, na 20 kilometrów przed metą, nie możesz powiedzieć, że nie wyjedziesz na zmianę. Musisz pracować cały czas” – mówił przed rokiem, po wygraniu Gandawa-Wevelgem, Greg van Avermaet. Wykładnia prawa flamandzkiego ścigania wzięła dziś w łeb i w końcówce Ronde van Vlaanderen współpraca w grupce faworytów nie układała się.

Ale czemu miałaby się układać, można spytać? Osamotnieni lub wspomagani przez jednego, może dwóch pomocników liderzy nie podłożą się na rzecz rywala. Układy interesów, wzajemnych sympatii i animozji to od zawsze mieszanka decydująca, obok dyspozycji dnia, o wyniku wyścigu.

Na trasie 102. edycji Ronde van Vlaanderen najlepiej w tej sytuacji poradzili sobie kolarze Patricka Lefevere’a. Pierwsze i trzecie miejsce, kolejne zwycięstwo w wyścigu klasycznym na brukach Flandrii to spełnienie ambicji kolarzy Quick-Step Floors, ale także wypełnienie zobowiązań wobec lokalnych sponsorów.

Co robili rywale? Gilberta i spółki nie można było kontrolować za każdym skokiem, ale można było obserwować najsilniejszego, przynajmniej teoretycznie, zawodnika. I pozwolić mu dociągać i spawać. Wszystkie oczy spoczęły więc na koszulce mistrza świata. Peter Sagan (Bora-hansgrohe) pilnowany był lepiej niż dobrze.

Słowak nie po raz pierwszy pada ofiarą założenia, że to on jest kolarzem najmocniejszym. W przeszłości jego wysiłki tamowane były w ucieczkach przez brak współpracy ze strony rywali, a w sytuacji pościgowej – przez oczekiwania by to Słowak nadawał ton pogoni. Zajmujący sporo czołowych miejsc Słowak w sezonach 2014 i 2015 był wyraźnie sfrustrowany tym, że jego moc, paradoksalnie, działała na jego niekorzyść. Nikt nie chciał z nim pracować, bo w razie powodzenia akcji rozstrzygniecie na finiszu było z góry przesądzone.

Jak na ironię, przed zdobyciem pierwszego tytułu mistrza świata (2015), Sagana często spotykał los Fabiana Cancellary, którego koło w wyścigach klasycznych także było oblegane. Sagan, niegdyś Szwajcarowi docinający, znalazł się w takiej samej sytuacji. Słowak wraz z sukcesami wywalczonymi w następstwie zdobycia tęczowej koszulki zmienił podejście i w sytuacjach, w których nie otrzymywał pomocy, zaczął odpuszczać. Deklarował przy tym, że wyścigu wygrać nie musi, ale nie wygrają go też jadący na jego kole.

Podobnie było i na brukach Flandrii. Sagan na ostatnich kilometrach wychodził na zmiany, ale, widząc, że rywale oczekują od niego większego wysiłku, najpierw zaprosił ich do współpracy, a potem rozłożył ręce i odpuścił.

To była bardzo trudna i bardzo szybka “Flandria”, już na początku BMC i Quick-Step narzucili mocne tempo. Jestem zadowolony z tego jak pojechałem i z tego jak wypadli koledzy, którzy pomagali mi jak tylko mogli. Robiłem co mogłem, żeby dogonić atakujących, ale sam nie byłem tego w stanie zrobić. Jestem w formie i czekam na Paryż-Roubaix

– powiedział na mecie mistrz świata.

O ile wszystkie zespoły przed startem zapowiadały, że pojadą swoje wyścigi i nie będą oglądały się na rywali, w wirze walki faworyci pilnowali się dość blisko i po ataku Terpstry zabrakło organizacji i dogadania. Nie pomagali kolarze Patricka Lefevere’a, którzy rozbijali szyk pościgu, osłaniając swojego kolegę.

Spodziewaliśmy się, że Quick-Step ruszy już od początku formowania się akcji ofensywnych. Mieli dużo opcji, pokazali, że są na bardzo wysokim poziomie. My goniliśmy, Daniel Oss odwalił kawał solidnej roboty, ale byliśmy niemal sami w tym wysiłku. Reszta ekip nie współpracowała, nie mogliśmy zrobić wiele więcej. Peter pokazał, że jest w formie, zaatakował na ostatnim podjeździe i pogubił rywali, ale to nie wystarczyło

– analizował dyrektor sportowy Bora-hansgrohe, Enrico Poitschke.

Ósmy do mety dojechał Tiesj Benoot. Belg z Lotto Soudal, który “Flandrię” skończył już w przeszłości na 5. miejscu, dziś nie był do końca zadowolony. Po wygranej w marcowym Strade Bianche, z jego pleców spadła presja i jej poziomu nie podwyższyła nawet obiegająca media kopia szkolnego wypracowania sprzed 10 lat, w którym młody Tiesj pisał o marzeniu wygrania “De Ronde”.

Benoot w grupie faworytów był sam i w taktycznych rozgrywkach wiele nie zwojował.

Jestem trochę zawiedziony ósmym miejscem, bo czułem, że byłem jednym z najmocniejszych zawodników. Czułem się bardzo dobrze na starcie i tak było w zasadzie przez cały dzień. W finale pozostałem bez pomocy, bo w naszym składzie zabrakło kilku kluczowych zawodników, ale byłem na to przygotowany. Kiedy Terpstra zaatakował, jechałem  z tyłu, byłem trochę zablokowany i nie mogłem od razu odpowiedzieć. To jak urwał Nibalego robi wrażenie, zasłużył na zwycięstwo. Ósme miejsce potwierdza dobrą formę, ale liczyłem na więcej. Mam nadzieję, że w przyszłości podobna dyspozycja da mi wyższe miejsce

– tłumaczył.

2 Comments

  1. Zbig

    2 kwietnia 2018, 11:16 o 11:16

    Kolejne już tłumaczenia Sagana i ekipy Bora o tym że nikt nie chciał pomóc już chyba na żadnym z rywali wrażenia nie robią. Dla mnie rozwiązanie tej mało komfortowej sytuacji dla Sagana i ekipy Bora jest bardzo proste, w przyszłym sezonie trzeba sięgnąć do kieszeni głębiej i sprowadzić zawodnika lepszego niż Oss, najlepiej takiego który nie tylko byłby dobry do pomocy ale także sam mógłby zgarnąć wygraną, nawet w takim wyścigu jak Flandria. Problem jest tylko taki czy Peter byłby w stanie podzielić się zwycięstwami…

  2. Antkowiak

    2 kwietnia 2018, 14:27 o 14:27

    Primabalerina!