23 lata i już trzecia “dorosła” koszulka z tęczowym pasem w kolekcji. Wout Van Aert przez cały tegoroczny sezon przełajowy startował w głębokim cieniu Mathieu Van Der Poela, ale w najważniejszym wyścigu roku nie znalazł godnego siebie rywala.
Holender na bardzo ciężkiej trasie w Valkenburgu dotrzymał koła Van Aertowi tylko przez pierwsze kilkanaście minut. Belg z każdą następną rundą dokładał po kilkadziesiąt sekund, meldując się na mecie ponad 2 minuty przed swoim rodakiem Michaelem Vanthourenhoutem i smutnym Van Der Poelem.
Spodziewałem się wielkiej walki, pojedynku z Mathieu. Na pierwszym okrążeniu trudno było za nim nadążyć, wiedziałem, że to najtrudniejsza część wyścigu
– powiedział na gorąco 23-letni Belg.
Czułem się mocny na drugiej rundzie i narzuciłem własne tempo. Zdobyłem niezłą przewagę, później potrafiłem utrzymać dobry rytm do samego końca mistrzostw. To jeden z moich najlepszych dni w życiu na rowerze, wszystko ułożyło się bardzo dobrze. Nie mogę uwierzyć, że aż tak dobrze
– dodał Van Aert, który na wiosnę zaliczy kilka brukowych klasyków, w tym Paryż-Roubaix.
Mathieu Van Der Poel miał na ojczystej ziemi odzyskać tytuł mistrza świata, który pierwszy i na razie jedyny raz, zdobył w wieku zaledwie 20 lat. Nic z tego, na błotnistej trasie w Valkenburgu fizyczne nie podołał, zadowalając się brązowym medalem.
Zostałem dziś znokautowany i muszę to zaakceptować. Nie popełniłem wielu błędów, jednak Wout był po prostu poza zasięgiem. Mentalnie trudno poradzić sobie z sytuacją, gdy przyjeżdżasz po mistrzostwo świata, a już na drugiej rundzie czujesz, że nic z tego nie będzie. Publiczność mi pomogła, nie mogłem pozwolić by tutaj, w Holandii, całe podium zajęli Belgowie. Na tym poziomie muszę radzić sobie ze wszystkim, jednak dzisiaj mi nie wyszło. Nie składam broni i do końca sezonu chcę uzbierać 30 zwycięstw
– wyznał Holender.