Danielo - odzież kolarska

Tour Down Under 2018. Impey pod presją, Porte rozpoczyna kolejny marsz

Daryl Impey na antypodach spełnił oczekiwania pokładane w zespole Mitchelton-Scott, Richie Porte piątym triumfem na Willunga Hill rozpoczął marsz ku Tour de France.

Daryl Impey (Mitchelton-Scott) wygrał 20. edycję wyścigu Tour Down Under, minimalnie wyprzedzając faworyta gospodarzy i króla Willunga Hill Richiego Porte’a (BMC).

33-letni kolarz z RPA świetnie rozpoczął sezon i triumfował w kluczowym dla zespołu z antypodów starcie. Impey, który od drugiego odcinka zajmował pozycję wicelidera wyścigu, świetną postawą na Willunga Hill wyszedł na prowadzenie zmagań, koszulkę w kolorze ochry sprzątając sprzed nosa Richiego Porte’a. Wprawdzie obaj zawodnicy sklasyfikowani byli w tym samym czasie, ale różnica miejsc przemawiała na korzyść Impeya, który dowiózł zwycięstwo do mety w Adelajdzie.

Nie mogę w to uwierzyć. To fantastyczne, zdobyć koszulkę w australijskim wyścigu w australijskiej ekipie, to magiczne. Kiedy Porte odjechał, wszyscy ścigali się już tylko po pudło. Wykorzystałem to, jechałem swój wyścig, wiedziałem, że na koniec muszę ich objechać na finiszu. Jak zobaczyłem przed nami Jaya [McCarthy’ego – przyp. red.], pozwoliłem reszcie go dogonić. Ulissi mocno ruszył, a ja poszedłem za nim

– relacjonował kolarz z RPA na mecie królewskiego etapu.

Czuję ulgę, wyścig kończy się na kresce, nie wcześniej. Koszulka lidera Tour de France była niesamowitym przeżyciem, ale wygrana tutaj jest niewiele mniej znacząca. Ciężko na to pracowałem, szczególnie wiedząc, jak ważny to wyścig dla ekipy i sponsorów. Towarzyszyła nam spora presja, było sporo oczekiwań

– przyznał po zakończeniu wyścigu.

Impey w barwach australijskiej ekipy występuje od 2012 roku. W tym czasie dał się poznać jako kolarz wszechstronny, odpowiadający za rozprowadzenia sprinterów zespołu, stanowiący solidny filar w jeździe drużynowej na czas i potrafiący odnaleźć się w końcówkach etapów takich etapówek jak Volta a Catalunya, Vuelta al Pais Vasco czy Eneco Tour.

To dla mnie kolejny krok w karierze. Pokazałem na co mnie stać. W przeszłości bywałem pomocnikiem dla chłopaków, którzy znajdowali się w takiej sytuacji, ale praca na kogoś jest łatwiejsza. Cieszę się, że potrafię też wziąć na siebie presję i walczyć

– zaznaczył.

Wygrana na antypodach to spory sukces ekipy Mitchelton-Scott, która sponsorowana jest przez australijskiego biznesmena Gerry’ego Ryana i jego firmy. Dla Impeya sukces o tyle cenny, że za plecami zostawił ubiegłorocznego triumfatora i niekwestionowanego króla Old Willunga Hill – Richiego Porte’a.

Niski Tasmańczyk upodobał sobie podjazd do tego stopnia, że nie musi kryć się ze swoimi zamiarami. Porte rusza dokładnie w tym samym momencie i za każdym razem moc grandtourowca łączy ze zwinnością i eksplozywnością, cechami, które niekoniecznie przypisalibyśmy kolarzowi z jego palmares.

W tym roku Porte po raz piąty z rzędu wygrał na Willundze, na dobre wpisując się do historii wyścigu i potwierdzając, że nie ma sobie równych na tym niewielkim wzniesieniu.

To chyba najcięższa przeprawa przez Willungę, jaką miałem, serio, to bolało. 300 metrów przed metą prawie stanąłem w miejscu, tak się wyciąłem. Nie mogłem się oglądać, musiałem walczyć o każdą sekundę

– mówił na mecie przedostatniego etapu.

Jasne, wolałbym wygrać, ale gdybym był na tyle dobry, to zrobiłbym to na Willundze. Jestem zadowolony z drugiego miejsca i etapowej wygranej. Czapki z głów dla Daryla, pojechał sprytnie, dobrze ustawił ten wyścig

– dodał.

Australijczyk w wieku 32 lat po raz kolejny startem na antypodach zaczyna swój marsz ku Tour de France. Porte, niegdyś najlepszy pomocnik Chrisa Froome’a, na górskich odcinkach jest jednym z nielicznych, którzy sprostać potrafią przyspieszeniom Brytyjczyka, a nawet na nie odpowiedzieć. Dotychczas jego najlepszy wynik we Francji to 5. miejsce z 2016 roku – wynik, który w barwach BMC Racing chce w tym sezonie poprawić, pierwszą część sezonu zaliczając bez kontuzji i nieprzewidzianych wypadków.

W cieniu walki Impeya i Porte’a udany debiut w dorosłym ściganiu zanotował za to 21-letni Kolumbijczyk Egan Bernal. Kolarz Team Sky na Willundze nie złapał wprawdzie koła Porte’a, ale dojechał na metę na piątym miejscu, całość zmagań kończąc na 6. pozycji.

To dobry wynik. Może gdyby Egan poczekał na grupę, może byłby wyżej. Ale złapali ich w samej końcówce, jak na młodziutkiego zawodnika pojechał bardzo dobrze

– komentował Brett Lancaster, dyrektor sportowy brytyjskiej ekipy.