Danielo - odzież kolarska

MŚ Bergen 2017. Annemiek Van Vleuten. Kobieta ze stali

Annemiek van Vleuten

Złoty medal w jeździe na czas ukoronowaniem sezonu dla Holenderki Annemiek van Vleuten.

Nieco ponad rok temu leżała na brazylijskiej szosie po wypadku, który wstrząsnął igrzyskami olimpijskimi w Rio de Janeiro. Miesiąc później wygrała już Lotto Belgium Tour, a wczoraj, po fantastycznym sezonie, wywalczyła tytuł mistrzyni świata w jeździe indywidualnej na czas.

Annemiek van Vleuten jesienią ubiegłego roku nie powstrzymały trzy pęknięte kręgi i wstrząśnienie mózgu. Wiosną tego roku nie złamała jej passa wysokich pozycji ale frustrujący brak zwycięstwa. Na Giro Rosa w wygraniu dwóch etapów i zajęciu trzeciego miejsca nie przeszkodziła jej włoska pogoda, długie transfery i serwowany w hotelach codziennie makaron z masłem.

Wczoraj, w Bergen, “Latającej Holenderki” nie zatrzymała deszczowa pogoda ani siła rywalek. Van Vleuten wykręciła najlepszy czas i wspięła się na kolarski szczyt.

Jestem niesamowicie szczęśliwa. Sen się spełnił. Cały czas się zaskakuję. Nie sądziłam, że mogę być mistrzynią świata w jeździe indywidualnej na czas. W tym roku zaczęłam wierzyć, ale wygrać złoto to coś niesamowitego. Wiedziałam, że to jest możliwe, przez ostatnie tygodnie skupiałam się tylko na przygotowaniach i byciu w swojej najlepszej formie. To piękny dzień

– powiedziała ze łzami w oczach na mecie w Bergen.

34-letnia zawodniczka na 21-kilometrowej trasie wokół Bergen o 12 sekund pokonała swoją rodaczkę Annę van der Breggen oraz o 19 sekund swoją drużynową koleżankę Katrin Garfoot z Australii.

Było trudno, bo padał deszcz, a ja trasę poznawałam w suchych warunkach. Musiałam bardzo uważać i na pewno straciłam trochę czasu w zakrętach. Nie zdekoncentrowało mnie to, na szczycie dostałam informacje, że mam prawie taki sam czas jak Anna [van der Breggen], a na zjeździe, że odrabiam. Wycisnęłam z siebie wszystko

– mówiła.

Dla Van Vleuten to kolejny sukces w tym roku – wiosną zajęła szereg miejsce w czołówce najważniejszych klasyków, w tym 3. miejsce w Amstel Gold Race, 4. w Walońskiej Strzale i 5. w Liege-Bastogne-Liege. Po etapowej wygranej zajęła 2. miejsce w Euskal Emakumeen Bira, a drugą część sezonu rozpoczęła z tytułem mistrzyni Holandii w jeździe na czas.

W lipcu zawodniczka Orica-Scott triumfowała na dwóch etapach Giro Rosa, w tym w piekielnie trudnej jeździe na czas, a następnie wygrała zakończony na Col d’Izoard wyścig La Course. Zwycięska passę kontynuowała w sierpniu, wygrywając jazdę na czas podczas Boels Rental Ladies Tour i broniąc zwycięstwa w klasyfikacji generalnej przed van der Breggen.

W Bergen dwie Holenderki ponownie rywalizowały bardziej ze sobą niż z rywalkami.

Zdałam sobie sprawę, że jestem mistrzynią dopiero kiedy do mety dojechała ostatnia zawodniczka. Wtedy odetchnęłam. Wprawdzie kiedy do mety dojechała Garfoot, przemknęła mi przez głowę ta myśl, ale czekałam do końca. Trudno mi w to uwierzyć

– dodała nowa mistrzyni trzęsącym się głosem.

Gdy linię mety przecięła jadąca jako ostatnia Amerykanka Amber Neben, Van Vleuten przeskoczyła przez barierki i w tłumie kibiców odnalazła swoją mamę.

Cieszę się, że mogłam to z nią świętować. Bardzo przeżyła igrzyska w Rio. Razem jesteśmy dla siebie w momentach wygranych i upadków. Upadki czynią wygrane jeszcze piękniejszymi. Złoto w Bergen to piękna historia, ale w kontekście kraksy na igrzyskach – niezwykła

– powiedziała.

1 Comment

  1. Michał

    20 września 2017, 15:37 o 15:37

    @abramowiczd Jednym słowem: żaden z nie anemik 😀👍