Mistrz szykuje się do walki o zatrzymanie trykotu. Peter Sagan obronił tytuł w Grand Prix Cycliste de Quebec i zwyciężył po raz setny w swojej karierze.
Przez znaczną część rywalizacji w Quebecu na czele peletonu tempo dyktowali kolarze w czarno-zielonych koszulkach, którzy chcieli poprowadzić Słowaka do drugiego zwycięstwa w pierwszym z dwóch kanadyjskich klasyków. Ataki na ostatnich kilometrach zakończyły się niepowodzeniem, zaś na prowadzący do mety podjazd pod Montée du Fort (1 km; 4%) wjechała większa grupka. W końcówce Sagan wygrał w swoim stylu, bezproblemowo rozprawiając się z rywalami. Tym samym został drugim zawodnikiem, który dwukrotnie wygrywał w Quebecu i pierwszym, którym dokonał tego dwa razy z rzędu – wcześniej, w 2012 i 2014 roku triumfował Simon Gerrans.
Wynik był podobny do tego sprzed roku, a sam wyścig również rozegrał się w podobny sposób. Uran atakował tak jak zwykle. W końcówce był czołowy wiatr, ale zdecydowałem, że muszę rozpocząć sprint wcześniej, dość daleko od mety. Podjazd na ostatnim kilometrze również skomplikował sytuację
– tłumaczył Sagan w komunikacie prasowym niemieckiego zespołu.
Kończy etapy jak niejeden specjalista od płaskich odcinków, jest dynamiczny i waleczny, nieźle jeździ na czas, a w razie potrzeby może również walczyć w górskim terenie. Kolarz z Żyliny należy do grona wyjątkowo wszechstronnych zawodników i od kilku ostatnich lat plasuje się wysoko w każdym wyścigu, do którego przystępuje. Do kibiców przemawia jednak jego skromność, bezpretensjonalność i otwartość, przez co zyskuje sympatyków na całym świecie. Sagan nie raz jest w stanie podpisywać autografy i pozować do zdjęć przez długi okres czasu, a chętnie stałby z fanami jeszcze dłużej, gdyby tylko mógł. Deszcz nie jest żadną przeszkodą. Znany jest również z dobrego poczucia humoru – podczas Tour de Pologne żarty z dziennikarzami odnośnie podobieństw pomiędzy językiem słowackim a polskim nie miały końca.
Nawet jeżeli nie jest nominalnym liderem na wyścig, podopieczny Ralpha Denka zawsze jest brany pod uwagę przy układaniu taktyki, głównie z powodu szerokiego spektrum swoich możliwości. Warto dodać, że niemiecka ekipa często długo jest gotowa na wszystkie scenariusze, co niewątpliwie przychodzi z korzyścią dla dwukrotnego mistrza świata. Odprawa przed startem trzeciego etapu na tegorocznym Tour de France, wygranym przez Sagana, trwała pół godziny.
Dziękuję bardzo mojej drużynie Bora-hansgrohe, która wykonała świetną robotę. Cały dzień dyktowaliśmy tempo i mogliśmy kontrolować sytuację na ostatnich trzech rundach. Było mnóstwo ataków, ale wszystkie zostały zneutralizowane
– podkreślił 27-latek.
Dwa lata temu, gdy Słowak nie wygrał żadnego etapu podczas Tour de France, za to kilkukrotnie kończył rywalizację na drugim miejscu, mówiono, że będzie kolejnym Raymondem Poulidorem i z góry będzie mu przypisane miejsce na drugim stopniu podium. Teraz, pięciokrotny zwycięzca klasyfikacji punktowej “Wielkiej Pętli” pokazał jednak krytykom, że nie mieli racji, sięgając po setne zwycięstwo w karierze. W swoim palmarès ma więcej “jedynek” niż “dwójek” – konkretniej, o 17 więcej.
Setne zwycięstwo jest czymś specjalnym, ale nie wystarczy. Nie można spocząć na laurach – zawsze trzeba walczyć. W niedzielę znów będę próbował, choć wyścigi są nieprzewidywalne i potrzebne jest szczęście. Trzeba być w pełni sił i nie upaść, ja chcę dać z siebie wszystko i zobaczymy, co będzie w Montréalu
– zakończył Sagan.
Michol
9 września 2017, 14:17 o 14:17
Nie da się nie lubić Sagana