Miało być zwycięstwo etapowe, no to są cztery. Thomas De Gendt znów wyprowadza Lotto-Soudal na najwyższy stopień podium Vuelta a Espana.
Na ostatnich etapach peleton wyraźnie dał fory uciekinierom – śmiałkowie walczyli o sukces już po raz dziesiąty w tegorocznej rywalizacji na Półwyspie Iberyjskim. Dziś do boju początkowo ruszyło dziewiętnastu zawodników, lecz liczne kontry spowodowały powiększenie grupki. Ich przewaga wystrzeliła jak rakieta – maksymalnie wynosiła 18 minut.
Gdy z przodu okazało się, że faworyci ani nie myślą o pościgu, rozpoczęły się ataki. Podjazd pod Alto de San Martín De Huerces (4,5 km; 7,2%) kompletnie podzielił zawodników, lecz ci ostatecznie się zjechali i do Gijon dojechała większa grupka. Najlepszym sprintem popisał się De Gendt, który dołożył do dwóch zwycięstw Tomasza Marczyńskiego i wczorajszego sukcesu Sandera Armée, wywalczając czwarty triumf dla ekipy Marca Sergeanta.
Byłem z przodu gdy wystartowaliśmy. Przed wyścigiem myśleliśmy, że pójdzie duża grupa, a w niej będą liderzy klasyfikacji górskiej i punktowej. Rzeczywiscie, [Davide] Villella i [Matteo] Trentin zaczęli atakować
– powiedział na mecie 30-latek w rozmowie z organizatorami.
Dla pochodzącego z Flandrii De Gendta nie jest to największy sukces w karierze – w 2012 roku uplasował się na trzeciej pozycji w klasyfikacji generalnej Giro d’Italia, wskakując na najniższy stopień podium dopiero podczas zamykającej wyścig czasówki w Mediolanie. W tym roku kolarz z Sint-Niklaas wygrywał już na etapie Criterium du Dauphine, a w ubiegłym sezonie zwyciężył w klasyfikacji górskiej Volta a Catalunya.
Poza wspomnianym sukcesem we Włoszech zapowiadający się na wielki talent Belg nie zdołał jednak rozwinąć skrzydeł i walczyć o najwyższe lokaty w Wielkich Tourach. Wobec tego dynamiczny kolarz Lotto-Soudal często atakuje na początku etapu, licząc na to, że nie zostanie złapany przez główną grupę. Przed nim jednak jeszcze kilka lat w kolarskim peletonie, zatem niewykluczone, że w przyszłości zdoła nas jeszcze zaskoczyć.
Wiedziałem, ze nie jestem powolnym zawodnikiem. Byłem w idealnej pozycji i musiałem wykonać sprint życia – jechać na maksa aż do mety. Cieszę się, że mogłem to skutecznie zakończyć
– dodał.
Dorzucając do swojego palmarés sukces w Vuelta a Espana, 30-latek został kolejnym kolarzem który zwyciężał na etapach wszystkich trzech trzytygodniówek. Pędząc po trzecią lokatę w Giro d’Italia De Gendt triumfował na etapie z metą na Passo dello Stelvio, samotnie kierujac się na szczyt słynnej przełęczy pomimo zimnej i śnieżnej pogody, zaś przed rokiem najlepiej wśród uciekinierów pokonał skrócony podjazd pod Mont Ventoux.
Nie spodziewałem się, że nadejdzie to w tym roku. W pierwszym tygodniu nie czułem się najlepiej, potem było lepiej. Na papierze te ostatnie etapy jednak mi nie sprzyjają. Ostatni podjazd był dla mnie za trudny ale byłem w dobrym towarzystwie i mocno ciągnęliśmy żeby wrócić na przód. Było idealnie. Nie oczekiwałem tego, ale lubię niespodzianki
– zakończył De Gendt.
Sobotni etap 72. Vuelta a Espana będzie ostatnim etapem na którym możemy spodziewać się walki o jak najwyższe pozycje w klasyfikacji generalnej wyścigu. Na kolarzy czeka mocno reklamowana wspinaczka pod Alto de l’Angliru.
Bo
9 września 2017, 04:59 o 04:59
3 miejsce w Giro 30 lat i ostatni podjazd byl dla mnie za trudny… Ech
Bo
9 września 2017, 05:00 o 05:00
Chodzi mi oczywiscie o to nieszczesne 3 miejsce, bo ze byl za trudny to fakt xd
Mikołaj Krok
9 września 2017, 09:08 o 09:08
Po tym trzecim miejscu na Giro jakoś tak spuścił z tonu, transfer do Quick-Stepu w 2014 roku był niezbyt trafiony, a teraz w Lotto najczęściej jest właśnie w ucieczkach.