Alberto Contador po 12. etapach ostatniego wyścigu w karierze do podium klasyfikacji generalnej traci już tylko minutę.
34-letni lider Trek-Segafredo nie dysponuje mocą pozwalającą na urywanie z koła wszystkich rywali, ale duchem walki wyrasta ponad konkurencję i w ostatnim wyścigu w karierze, mimo statusu jednego z najbardziej obserwowanych i pilnowanych zawodników, stawia na nieprzewidywalność.
Po akcji w końcówce 12. etapu Vuelta a Espana Conador zredukował straty do czołówki wyścigu i przed kluczowymi odcinkami ma tylko minutę straty do trzeciego w klasyfikacji generalnej Estebana Chavesa (Orica-Scott).
Wyszło lepiej niż się spodziewaliśmy. Zaatakowałem. Ruszył ze mną Roche, z którym się dobrze znam. Wymieniliśmy uwagi, on nie mógł utrzymać mojego tempa, więc krzyknął żebym jechał sam. No i pojechałem, wiedziałem, że mam z przodu kolegę, więc nie oszczędzałem sił
– tłumaczył po etapie “El Pistolero”.
Na Hiszpana poczekał jadący w ucieczce dnia specjalista od wyścigów jednodniowych – Edward Theuns.
Trzy kilometry przed szczytem ekipa powiedziała mi, że Alberto zaatakował. Wiedziałem, że muszę wtoczyć się na szczyt. Zatrzymałem się na dwie, trzy minuty, a kiedy do mnie dojechał, ruszyliśmy na zjeździe. Po drodze było kilka hopek. To bolało – próbowałem nadążyć za nim na podjazdach i dać zmianę na zjeździe, więc mam nadzieję, że trochę pomogłem. Nigdy w życiu mnie tak nie bolały nogi
– przyznał Theuns.
Contador przed sobą ma dzisiejszy płaski etap, a następnie dwa górskie odcinki, które wyznaczą hierarchię na koniec drugiego tygodnia zmagań. Strata minuty do trzeciego Chavesa to nie przepaść, ale 9. w klasyfikacji generalnej lider ekipy Trek-Segafredo przeskoczyć musi grupkę zawodników, w której znajdują się Fabio Aru (Astana), Michael Woods (Cannondale-Drapac), Wilco Keldermann (Team LottoNL – Jumbo), Ilnur Zakarin (Katusha-Alpecin) i David de la Cruz (Quick-Step Floors).
34-latek odczuł czwartkową akcję, ale do sobotnio-niedzielnych potyczek powinien być gotowy.
Na zjeździe mieliśmy słońce w twarz, nie wszystkie zakręty były widoczne, a ja nie chciałem podjąć zbyt wielkiego ryzyka. Biorąc pod uwagę, że końcówka dzisiejszego etapu nie zapowiadała żadnych zmian, zysk to coś, z czego trzeba się cieszyć. Froome upadł, tak, ale podniósł się i nie stracił dużo. Kolejny etap jest łatwiejszy, więc powinien się odbudować
– ocenił kończący karierę Hiszpan.