Chris Froome (Team Sky) podczas Tour de France po każdym zakończonym etapie korzysta z charakterystycznego pierścienia w nosie. Kolejny bezsensowny kolarski gadżet?
Proste urządzenie, wkładane do nosa. Rozszerza nozdrza, co sprawia, że zawodnik może lepiej oddychać. Konkurencja do popularnych plastrów na nos.
Producent “The Turbin” zapewnia, że w testach klinicznych udowodniono, iż wzrost przepływu powietrza wynosi średnio 38%. Tym samym “pierścień” miałby być skuteczniejszym sprzętem od zwykłych plasterków.
Team Sky jest znane z tego, że bardzo chętne sięga po nowinki na rynku gadżetów kolarskich. Celem zawsze są jak najwyższe miejsca w wyścigach ekipy Dave’a Brailsford’a. Nic dziwnego, że trzykrotny zwycięzca “Wielkiej Pętli” korzysta z nowości.
Mniej energii i uwagi poświęconej na oddychaniu oznacza, że mogę korzystać z większej ilości energii w innych ważnych częściach mojej jazdy. Bardziej koncentruję się na mocy oraz kadencji
– powiedział Chris Froome, cytowany na stronie internetowej ‘The Turbin”.
Problem w tym, że urodzony w Nairobi Brytyjczyk nie korzysta z gadżetu podczas wyścigu, ale tylko po etapach podczas tzw. “rozjazdu”, czyli ostatniego momentu po treningu czy wyścigu, którego celem jest łagodne przejście od stanu wytężonej pracy do stanu spoczynkowego.
W badaniu opublikowanym w kwietniu br. przez “Journal of Science and Medicine in Sport” możemy przeczytać, że gadżet jest nieskuteczne w zwiększaniu wydajności, w teście w którym przeprowadzono podczas jazdy na czas na 20 km. To samo badanie powtórzono przy popularnych plasterkach i wnioski były takie same.
Tym samym możemy przypuszczać, że promowanie przez Chrisa Froome’a sprzętu jest zabiegiem czysto marketingowym, a nie ma nic wspólnego z jakąkolwiek większą pomocą podczas wspinaczek. Najważniejsze jest to, że zawodnicy testują tylko legalne rozwiązania, które mogłyby poprawiać ich wyniki.
Sławek
17 lipca 2017, 21:39 o 21:39
Turbinka jest fajna do momentu … używanie jej w trakcie jazdy 🙂 Czynności fizjologiczne (wysmarkiwanie i wycieranie nosa) są bardzo utrudnione i powodują wysuwanie się “urządzenia”. W trakcie jazdy lepiej jednak sprawdzają się plastry (zwłaszcza wersja strong). Na “postoju” owszem turbinka jest dobra, bo można regulować jak mocno rozszerza nozdrza, a w tym czasie można swobodnie np. myć twarz
cHarlie
18 lipca 2017, 00:07 o 00:07
To chyba jest po to, żeby mu gluty nie wylatywały. Na trasie to on musi glutować na spodenki. Mieliście kiedyś oglutowane spodenki? Ja miałem oglutowane uda wielokrotnie!