Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2017. 18 sekund Aru, 23 sekundy Bardeta

Trzeci tydzień 104. edycji Tour de France jeszcze się nie zaczął, a już wygląda na to, że będzie jedną z najbardziej zażartych batalii w najnowszej historii “Wielkiej Pętli”.

Po 15 dniach rywalizacji pierwszego Christophera Froome’a (Team Sky) od drugiego Fabio Aru (Astana) dzieli 18 sekund, natomiast trzeci Romain Bardet (AG2R La Mondiale) traci zaledwie 5 sekund więcej. Czwarty Rigoberto Uran notuje stratę 29 sekund, a pierwsza szóstka wyścigu mieści się w 80 sekundach.

Tak małych różnic Tour nie widział już od lat – po raz ostatni tak minimalne różnice między czołowymi kolarzami notowano w 2010 roku, gdy przed trzecim tygodniem zmagań Alberto Contador miał 8 sekund przewagi nad drugim Andym Schleckiem.

Dzisiejszy etap – pagórkowata przeprawa przez drogi Masywu Centralnego miała być okazją dla ucieczki i taką też się okazała, z tym, że w grupie liderów od zawieszenia broni było biegunowo daleko. Po nerwowym dniu i sporej liczbie ataków, na Col de Peyra Taillade tempo rozkręcali zawodnicy AG2R La Mondiale, w rodzinnych stronach Romaina Bardeta nie chcąc dać wizerunkowej plamy.

Szczęście w nieszczęściu miał Chris Froome – wprawdzie koło w rowerze lidera wyścigu odmówiło współpracy, ale pod ręką był Michał Kwiatkowski, który błyskawicznie ugasił pożar i oddał Brytyjczykowi swoje koło. Froome’owi z pomocą kolegów udało się dołączyć do rywali, ale wysiłek ten pochłonął sporo sił.

Tu nie ma nudy. Dojeżdżasz do głównej wspinaczki dnia, a tu defekt. Musiałem zmienić tylne koło, a nie mogło mi się to przytrafić w gorszym momencie. Chłopaki zachowali się wspaniale, rzuciliśmy wszystkie ręce na pokład. “Kwiato” zatrzymał się i dał mi swoje koło, reszta poczekała i pomogła mi jak mogła na podjeździe. Potem Mikel Landa zwolnił i pomógł mi dołączyć do liderów. Bardzo im za to dziękuję

– relacjonował lider wyścigu, który do mety dotarł wraz z większością najgroźniejszych rywali, 6:25 za zwycięskim uciekinierem Bauke Mollemą (Trek-Segafredo).

Dan Martin wykonał dobry ruch i zyskał kilka sekund, ale ja cieszę się, że dojechałem do mety bez większych strat. Wszyscy czekamy chyba na dzień przerwy, ja dziś będę spał jak zabity, jestem wycieńczony

– dodał trzykrotny triumfator Grand Boucle.

Po wczorajszej stracie koszulki lidera Fabio Aru nie wyglądał najlepiej i choć Włoch utrzymał drugie miejsce w klasyfikacji generalnej, uwaga kibiców i mediów skupia się na trzecim Romainie Bardecie, który kilka dni temu wygrał pirenejski etap, a dziś odpowiadał za fajerwerki w końcówce etapu.

Lider formacji AG2R La Mondiale stoi przed realną szansą zluzowania Bernarda Hinault na pozycji ostatniego francuskiego zwycięzcy Tour de France. 26-latek dziś szturmował pozycję Froome’a wraz z kolegami z ekipy, ale oprócz zmęczenia Brytyjczyka nie zdołał uzyskać póki co wymiernych korzyści.

Plan był taki, by wykorzystać dobrze znane mi drogi i wpędzić w kłopoty najgroźniejszych rywali. Moi koledzy spisali się fenomenalnie. Cieszyłem się tym etapem i dziękuję wszystkim kibicom, którzy zagrzewali nas do walki na poboczu drogi. Możemy być dumni z pracy zespołowej. Przed nami sześć etapów, trzeba zachować spokój, jesteśmy w końcu na największym wyścigu świata

– powiedział dość enigmatycznie po zakończeniu 15. etapu.

Bardet czeka na alpejskie etapy – odcinki 17. i 18. – na których nie zabraknie okazji do ataku. Śmiały Francuz przed rokiem udowodnił już, że w trzecim tygodniu rywalizacji stać go na niekonwencjonalne zagrywki, a ataki wyprzedzające i jazda bez kalkulacji stały się jego znakiem rozpoznawczym.

Podopieczny Vincenta Lavenu, który przed rokiem drugie miejsce wywalczył śmiałym atakiem w trzecim tygodniu rywalizacji, o agresywnej jeździe i oczekiwaniach wobec swojej osoby wspominał o tym już na starcie wyścigu.

Czuję presję, Francuzi czekają na kolejnego francuskiego zwycięzcę, ale to część roboty. Dobrze to znoszę. Ta trasa mi sprzyja, na pewno lepiej się czuję gdy wyścig jest bardziej agresywny i nie ma czekania na górski finisz

– stwierdził w rozmowie z Rowery.org jeszcze przed startem Touru.