Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2017. Pierre Rolland: “dostałem to, na co zapracowałem”

Peleton w akcji

Pierre Rolland zwyciężył na trasie siedemnastego etapu Giro d’Italia, skutecznie odłączając się od ucieczki i samotnie wpadając na metę. 

Francuz wyskoczył przed peleton tuż po starcie, próbując swoich sił na otwierającym rywalizację podjeździe, prowadzącego do miejscowości Aprica. W ucieczce kręcił przez cały dzień, a 7,6 kilometra przed metą pozostawił ostatnich rywali za plecami, odnosząc swój pierwszy w karierze etapowy sukces w “Corsa Rosa”.

Jestem bardzo zadowolony, czekałem na ten moment bardzo długo. Przed rokiem miałem nieudany sezon, a teraz dostałem to, na co zasłużyłem. Załapałem się do ucieczki, a potem uznałem, że lepiej po prostu będzie jechać i zobaczyć, co z tego wyjdzie. Dzięki mojej odwadze ruszyłem w najlepszym momencie. Kamień spadł mi z serca

– powiedział 30-latek, kilka minut po przekroczeniu kreski.

Drugie miejsce  zajął Rui Costa. Portugalczyk  jechał w czołowej grupie, wspierany przez trzech kolegów drużynowych – wraz z nim barwy UAE Team Emirates reprezentowali Matej Mohoric, Valerio Conti i Jan Polanc. Po raz drugi jednak w tegorocznym Giro d’Italia zwycięstwo przeszło byłemu mistrzowi świata koło nosa.

To przykre, bo dziś nogi dobrze odpowiadały, lecz jestem dumny z pracy zespołowej, jaką wykonaliśmy. W końcówce było wiele ataków i nie mogliśmy reagować na wszystkie.

– krótko podkreślił triumfator tegorocznej edycji Abu Dhabi Tour, który był wcześniej drugi na jedenastym etapie wyścigu dookoła Włoch.

Podium domknął Gorka Izagirre, triumfator ósmego odcinka “Corsa Rosa”.

Muszę przyznać, że ta pozycja jest słodko-gorzka. Początkowo nie chcieliśmy, aby ktoś od nas załapał się do ucieczki, ale ostatecznie musieliśmy odpowiedzieć na wszystkie ataki. Zwycięstwo było trudne do osiągnięcia, bo kilka drużyn oddelegowało tam więcej niż jednego kolarza, więc we dwójkę nie mogliśmy walczyć. Ponadto wielu zawodników nas pilnowało. Czuję się jednak co raz mocniej

– stwierdził kolarz Movistar Team, któremu na czele pomagał również Rory Sutherland.

Dobry dzień za grupą CCC Sprandi Polkowice. Do ucieczki “Pomarańczowi” wysłali czerech reprezentantów, a Felix Grossschartner do samej mety utrzymał się w czubie etapu. Austriak zafiniszował po  7. pozycję, najwyższą dla polskiej grupy w tegorocznym Giro.

Rano czułem się zmęczony po wczorajszej jeździe w ucieczce, na górskim etapie. Gdy znowu załapałem się do odjazdu pomyślałem sobie – dwa dni z rzędu, będzie ciężko. Jak się jednak okazało jechało mi się dobrze. Zdołałem utrzymać się z najlepszymi i pomimo tego, że nie radzę sobie najlepiej w sprincie, zdołałem zafiniszować jako 6. z grupy, za Rollandem. Myślę nawet, że stać mnie było nawet na lepszą lokatę, bo nogi miałem naprawdę dobre

– opowiadał Felix Grossschartner.

Pod koniec mieliśmy wiatr z przodu, więc zaatakować było niezwykle ciężko. Rolland wybrał idealny moment, bo ruszył zaraz po tym, gdy skasowaliśmy poprzednich atakujących. Wszyscy byli „na limicie” i nie miał kto gonić.

Nie jestem zawiedziony, że nie udało się wywalczyć wyższej lokaty. Przeważa radość, bo w pierwszym tygodniu, w którym byłem trochę chory i forma nie dopisywała, teraz jest zdecydowanie lepiej. Zrobiłem spory postęp i liczę, że zdołam utrzymać wysoką dyspozycję do ostatniego etapu.

Jutrzejszy, osiemnasty etap 100. edycji Giro d’Italia będzie górską przeprawą przez Dolomity. Na kolarzy czeka 138 kilometrów z Moeny do Ortisei/St. Ulrich, na których nie ma płaskiego terenu. Finisz prowadzi pod górę.

1 Comments

  1. Władysław Dar

    25 maja 2017, 06:39 o 06:39

    Dobrze rozłożył siły i wyczekał na dogodny moment. Tak jeżdżą doświadczeni kolarze.