Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2017. Polanc: “To był najtrudniejszy etap mojego życia”

Jan Polanc

Dzięki przewadze wypracowanej na etapie i obronionej na końcowym podjeździe Jan Polanc (UAE Team Emirates) triumfował na trasie piątego etapu 100. edycji Giro d’Italia. 

Słoweniec rozpoczął etap łapiąc się do czteroosobowej ucieczki. Ta w pewnym momencie uzyskała osiem i pół minut przewagi i rozpoczęła finałowy podjazd pod Etnę wyraźnie przed peletonem. Wtedy czołówkę stanowili Polanc i Jacques Janse Van Rensburg (Dimension Data), lecz po kilku kilometrach Słoweniec zostawił swojego kompana, samotnie wspinając się ku szczytowi najbardziej aktywnego wulkanu w Europie.

Do mety ulokowanej w schronisku Sapienza dojechał jako pierwszy, o kilkanaście sekund wyprzedzając konkurentów.

To niesamowite, nikt nie wierzył, że nam się uda, gdyż pracowaliśmy we czwórkę, a na początku ostatniego podjazdu mieliśmy niewielką przewagę. To był najtrudniejszy etap mojego życia. Jestem uradowany. Powtórzenie sukcesu z 2015 roku – odniesienie zwycięstwa na pierwszym górskim etapie – to coś niesamowitego

– stwierdził na mecie 25-latek z Kranju.

Drugie miejsce dziś zajął Ilnur Zakarin. Aktywnie jadący 27-letni Tatar spróbował swoich sił na ostatnich dwóch kilometrach finałowego podjazdu, odłączając się od głównej grupy i uzyskując nad nią 10 sekund. W połączeniu z uzyskaną bonifikatą czasową, kolarz Katusha-Alpecin łącznie nadrobił 16 sekund nad pozostałymi kandydatami do wygrania “Corsa Rosa”.

To był dobry dzień dla mnie. Finałowy podjazd na Etnę był trudny z powodu silnego przeciwnego wiatru, dlatego nikt nie atakował. Ostatecznie spróbowałem ruszyć, aby zyskać trochę czasu. Niestety, w kraksach straciłem dwóch pomocników

– powiedział Zakarin w odniesieniu do Pavela Kochetkova, który złamał obojczyk, oraz Alberto Losady, który w wyniku kontuzji ramienia ledwo zmieścił się w limicie czasowym na dzisiejszym etapie.

Jako trzeci na metę wjechał Geraint Thomas. Kolarz Team Sky cały czas kręcił w grupie faworytów, przyprowadzając ją na metę, a dzięki bonifikacie czasowej za wysoką pozycję wskoczył na drugie miejsce w klasyfikacji generalnej.

Dziś wszystko poszło dobrze. Wszyscy patrzyli się na siebie i nikt nie atakował, bo na górze był przeciwny wiatr, przez co nikt nie chciał pracować. Czułem się nieźle i cieszę się, że zyskałem te kilka sekund w końcówce. Jestem tak blisko różowej koszulki… fajnie byłoby ją mieć, ale póki co jest nieźle

– podkreślił 30-letni Walijczyk.

Na jutrzejszym etapie “maglia Rosa” założy Bob Jungels. 24-letni Luksemburczyk zyskał znaczną część swojej przewagi w niedzielę, gdy porwał peleton na wiatrach i sam trafił do czołowej grupy, a dziś, przyjeżdżając z pozostałymi faworytami, przypieczętował ten nadrobiony czas.

Nie wierzyłem Fernando Gavirii, gdy opowiedział, że to ja zabiorę od niego koszulkę lidera. To zawsze sen, ale trzeba mieć szczęście. Ekipa wykonała świetną pracę, musieliśmy działać inteligentnie. Chciałbym być pierwszy dłużej, niż przed rokiem, ale w niedzielę mamy trudny etap pod Blockhaus. To będzie wyzwanie dla prawdziwych górali, takich jak Quintana. Liczę jednak, że chwilę pojeżdżę w tej koszulce

– zapowiedział kolarz Quick Step-Floors, który przed rokiem jeździł w różowym trykocie przez trzy dni.

Jutrzejszy odcinek 100. edycji Giro d’Italia będzie ostatnim przed powrotem na kontynent. Kolarze rozpoczną zmagania w Pedarze, a zakończą w domowym mieście Vincenzo Nibalego – Mesynie. Pierwsza część etapu jest pagórkowata, a ostatnie 55 kilometrów prowadzi po równym terenie. Do głosu powinni wrócić sprinterzy.