Danielo - odzież kolarska

Michał Kwiatkowski: “chciałbym być częścią zespołu, który wygrywa Tour de France”

Michał Kwiatkowski konferencja Strade Bianche

Michał Kwiatkowski o wiosennych startach, o braku ochoty do zamknięciu się w jednej specjalizacji, planach startu w Tour de France i wyścigu Velo Toruń.

27-latek, który w niedzielę na trzeciej pozycji zakończył Liege-Bastogne-Liege, wczoraj wieczorem w warszawskim Veloart Cafe czas spędzał na spotkaniach z mediami. Lista chętnych na rozmowę z kolarzem Team Sky była bardzo długa, ale Kwiatkowski nie sprawiał wrażenia zmęczonego. Przeciwnie, przed rozpoczęciem całego wydarzenia, zajmował się podpięciem nagłośnienia i skoordynowaniem obrazu na ustawionym w sali ekranie.

Ja lubię takie rzeczy. Jak tylko mam czas… jak coś można zrobić

– tłumaczy z uśmiechem przed rozpoczęciem rozmowy.

Były mistrz świata po zakończeniu pierwszej części sezonu sprawia wrażenie zadowolonego z wykonanej pracy, acz mającego niedosyt i solidne postanowienie powrotu na ardeńskie trasy po zwycięstwa. W kuluarach jest jak zwykle opanowany, może wyluzowany nieco bardziej niż przed wyścigiem. O ile widać, że cieszy się z powrotu do Polski, po towarzyszącym mu skupieniu można wnioskować, że ma świadomość iż do końca sezonu bardzo daleko, a przed nim powrót do intensywnych przygotowań.

Michał Kwiatkowski podczas Strade Bianche

fot LaPresse/Fabio Ferrari

Czy ochłonął po ostatnim akcie wiosny – Liege-Bastogne-Liege?

Euforii nie było, to nie było San Remo, żeby mieć okazję do celebrowania. Nie było potrzeby otwierania butelki szampana. Bardziej cieszyłem się, że wracam do domu po tak długim okresie. Byłem już myślami na lotnisku i w domu

– powiedział w rozmowie z Rowery.org.

Kwiatkowski na mecie najstarszego klasyku finiszował trzeci, ulegając Hiszpanowi Alejandro Valverde i Irlandczykowi Danielowi Martinowi. Na mecie w Ans był niezadowolony, ale równocześnie świadomy, że podium “Staruszki” to nie byle wyczyn. Wyczyn, który można poprawić.

Czy była to jego najlepsza dotychczasowa wiosna?

Trudno powiedzieć. Na pewno najbardziej równa, jeśli chodzi o prezentowaną formę. I to mnie najbardziej cieszy. Czy wygrywałbym wyścigi czy nie, jeżeli kończyłbym w okolicach podium i cały czas byłbym w grze o zwycięstwo, to byłbym tak samo dumy, jak jestem teraz. Chciałem w Ardenach czuć się świetnie, zacząć sezon w miarę dobrze i kontrolować swoją formę, swoją motywację. I to chyba mi się udało

– przyznał.

Pochodzący z Działynia kolarz w tym sezonie powoli rozpoczął ściganie, nogi rozkręcając na Volta ao Algarve, a sezon klasyków rozpoczął mocnym akcentem, gdy po samotnym ataku wygrał Strade Bianche. Polak w marcu odniósł historyczne zwycięstwo w Mediolan-San Remo i do kolejnych wiosennych zmagań przystąpił podbudowany, zapominając niejako o trudnych doświadczeniach z poprzedniego sezonu. W Ardenach odnotował kolejno 2. lokatę w Amstel Gold Race, 7. miejsce w Walońskiej Strzale, a w niedzielę podium “Staruszki”.

Równe występy okraszone dwoma zwycięstwami nie spełniają jednak ambicji kolarza Team Sky, który na pytanie czy pierwsza część sezonu wyszła mu jak planował, odpowiedział:

Jakby mi wszystko wyszło, to bym musiał wygrać wszystkie trzy ardeńskie klasyki…

A w kwestii przedsezonowych założeń?

Tak. Wszystko wyszło według założeń, to było chyba kluczowe, żeby czuć się dobrze przez ten cały okres. Naprawdę miałem szczęście, jeśli chodzi o stan zdrowia i kraksy. Upadłem na Volta a la Comunitat Valenciana, ale tak poza tym dopisywało szczęście.

Michał Kwiatkowski finiszuje po zwycięstwo w Mediolan-San Remo

fot. LaPresse – D’Alberto / Ferrari

Zakończenie wiosny oznacza, że w kalendarzu byłego mistrza świata rozpoczyna się okres przygotowań do Tour de France, na trasę którego Polak chce powrócić po roku przerwy.

Zazwyczaj sezon dzielę na trzy części. Teraz przygotowuję się do Tour de France. Nie mam dużo czasu i dobrze o tym wiem, ale na szczęście nie jestem bardzo wyeksploatowany, nie czuję się tak, żebym musiał lecieć na nie wiadomo jak długie wakacje. Kilka dni w domu wystarczy

– zapewnił.

Kwiatkowski w maju zaliczy ponad dwutygodniowe zgrupowanie na wysokości, a efekty przygotowań sprawdzi na trasie czerwcowego Criterium du Dauphine. Start w mistrzostwach Polski nie jest póki co potwierdzony.

W niebiańskim pociągu

Polak przed rokiem, w efekcie zaburzenia przygotowań przez choroby, nie znalazł się w składzie brytyjskiej ekipy na „Wielką Pętlę”. Zespół Sky na trasie francuskiego wyścigu gra na jedną kartę – trzykrotnego triumfatora imprezy Chrisa Froome’a – i to jego zwycięstwu podporządkowany jest cały trzytygodniowy projekt.

Jeżeli wszystko się potoczy po mojej myśli i nie będę miał problemów z przygotowaniami, to wierzę, że jestem na dobrej drodze by stanąć na starcie obok Chrisa. Taki mam plan. W zeszłym roku nie było mi to dane. Chciałbym być częścią zespołu, który wygrywa Tour de France. I wierzę, że Chris jest w stanie to zrobić

– zaznaczył 27-latek.

Czyli na pierwszym miejscu stoi pomoc Froome’owi?

Tak, oczywiście. Nie ma sensu nawet mówienie co jest na drugim miejscu, bo walka w klasyfikacji generalnej pochłania masę energii, jeśli chodzi o zdobycie koszulki i jej obronę. Chris nie zdobywa tych koszulek na przedostatnim czy ostatnim etapie, więc to jest naprawdę ciężka przeprawa, patrząc na to jak zespół jeździł w poprzednich latach.

Michał Kwiatkowski w uścisku z Łukaszem Wiśniowskimpo zwycięstwo w Mediolan-San Remo 2017

fot. LaPresse – D’Alberto / Ferrari

Dla Kwiatkowskiego sezon 2017 to drugi rok z brytyjskim zespołem, a także rok, w którym kończy się mu kontrakt.

Okręt flagowy brytyjskiego kolarstwa w ostatnich miesiącach znajduje się pod ostrzałem mediów w miarę wychodzących na światło dzienne dowodów na zaniedbania i możliwe złamanie przepisów antydopingowych u progu triumfów Bradleya Wigginsa w Tour de France. Wpływ tych wizerunkowych perturbacji na zespół sprawdzi “Wielka Pętla”, choć zawodnicy ekipy zgodnie twierdzą, że nie zaprząta to ich myśli i nie wpływa na wykonywaną pracę.

Kwiatkowski na pytanie o przyszłość odpowiada zdawkowo, ale ożywia się gdy wspomina trudny rok 2016.

Ja mam kontrakt do końca roku. Czuję się dobrze w drużynie, w której jestem. Poprzedni sezon – to jakie miałem wsparcie… jeszcze raz to powtarzam – dziękuję ekipie. Nie ma wielu takich ekip. Wiele spisałoby mnie na straty, nie pomogło. Miałem wsparcie, wierzyli we mnie przez cały czas, że mogę być liderem na wielkie wyścigi i że mogę je wygrywać. To mi bardzo pomogło.

“Kwiato” w ubiegłym sezonie mocne wejście w sezon łączył ze startami na brukach, wygrywając wprawdzie E3 Harelbeke, ale nie odnajdując formy w Ardenach. Przygotowania do Tour de France spowolniła choroba, co wykluczyło go ze startu we Francji. Polak odbudował się przed Vuelta a Espana, gdzie wraz z kolegami wygrał jazdę drużynową na czas, a następnie przez dzień dzierżył koszulkę lidera. Hiszpańską pogodą nie nacieszył się długo – kraksa pozbawiła go szansy na kolejne wyniki w końcówce sezonu.

Ja potrzebuję kogoś, kto we mnie wierzy bez względu na wszystko, kto mnie zawsze wspiera i wie, że jestem zawsze zmotywowany żeby trenować. To się liczy, żeby zawsze mieć wokół siebie ludzi, którzy myślą pozytywnie, myślą jak można zrobić lepiej. Nie lubię ludzi, którzy narzekają. Ekipa Sky skupiona jest na zwyciężaniu, cieszeniu się z dobrych chwil, na tym by iść naprzód i wyciągać wnioski

– podkreślił.

Kwiatkowski nie zastanawia się jeszcze nad trzecią częścią sezonu, w której koncentrował się będzie na mistrzostwach świata w norweskim Bergen. W kontekście zmian w programie startów, były mistrz świata na konferencji prasowej podkreślił, że w erze specjalizacji i wybierania przez zawodników imprez odpowiadających najlepiej ich umiejętnościom, on nie chce się szufladkować. “Kwiato” zasugerował, że dobór celów z roku na rok może pozwolić na starty w dość szerokim spectrum wyścigów.

Velo Toruń

Kwiatkowski, który rozmawiał nie tylko o zakończonej wiośnie, ale i firmowanym przez siebie wyścigu amatorów Velo Toruń. Młody Polak w ciągu ostatnich kilku lat angażował się nie tylko w organizację imprezy na rodzinnych szosach. Na krajowym podwórku był jednym z pomysłodawców klubu UKS Copernicus, w ramach którego ufundował i wciąż rozwija Akademię Michała Kwiatkowskiego – projekty mające na celu popularyzację kolarstwa wśród dzieci i zaoferowanie ścieżki rozwoju najzdolniejszym adeptom dwóch kółek.

Rozgrywany po raz trzeci w tym roku wyścig amatorów Velo Toruń 7 maja pozwoli amatorom ścigania na szosie na spotkanie z Kwiatkowskim i zgromadzonymi przez niego kolegami z peletonu. Kolarze amatorzy będę mieli okazję do zmierzenia się ze sporą grupą rywali na trzech trasach wyznaczonych wokół Torunia, a w programie znalazły się także zawody dla dzieci i rodzin. Według organizatorów zapisało się póki co około 1600 chętnych, a wprowadzony w tym roku podział na sektory ma uporządkować zabawę.

Czy Kwiatkowski ma świadomość, że takie inicjatywy w jakiś sposób składają się do kształtowania kultury roweru w kraju?

Trochę tak, chociaż do Roberta Lewandowskiego mi trochę brakuje. Jeśli chodzi o kulturę kibiców, w porównaniu do piłki to jeszcze długa droga. Trzeba budować społeczność, nie ma co się odcinać od polskich kibiców. Mają trudno, jeśli chodzi o kibicowanie – to nie jest najprostsze pojechać, na etap Vuelty czy Giro i kibicować kolarzom. Wydaje mi się, że łatwiej pojechać na mecz piłki nożnej. Fajne jest to, że ja, Rafał [Majka] czy Maja Włoszczowska udzielamy się jak możemy w mediach, robimy też coś ponad to i mam nadzieję, że to się przełoży na popularność dyscypliny

– powiedział.

Nie ma wielu okazji, żeby się spotkać z kibicami. Nie ważne czy będę się ścigał, czy będę tam w ogóle. To łączy ludzi, na jeden dzień Toruń zmienia się w stolicę polskiego kolarstwa. A to mnie cieszy, bo Toruń ma taką fajną historię kolarstwa. A to także w zasadzie początek sezonu rowerowego w Polsce

– dodał.

Kolarz Team Sky podczas konferencji o kontakcie z kibicami mówił więcej – pod koniec spotkania zaprezentował także swoją stronę internetową, na której, według zapowiedzi, pojawiać się ma dużo bieżących informacji.

Kwiatkowski po okresie dość nieregularnych relacji z mediami w tym sezonie zdaje się podciągać i ten aspekt zawodowej kariery. 27-latek wraz z Rafałem Majką w Polsce należy do pierwszej generacji kolarzy szosowych odnoszących takie sukcesy na światowych arenach. Co za tym idzie, dwójka jako pierwsza na własnej skórze przerabia proces radzenia sobie ze wzmożonym zainteresowaniem mediów i kibiców, a wypracowane przez nich rozwiązania będą przykładem dla ich potencjalnych następców.

2 Comments

  1. :)

    27 kwietnia 2017, 00:39 o 00:39

    GOOD!!!

  2. Dawid Kaczmarek

    28 kwietnia 2017, 07:27 o 07:27

    czyli jak np Alberto Contador wygra TdF to będzie transfer czy co ? :v