Danielo - odzież kolarska

Thomas de Gendt: “meta powinna być cztery kilometry dalej”

peleton na podjeździe w Ardenach

Thomas de Gendt (Lotto-Soudal) wezwał organizatorów wyścigu Fleche Wallone do odsunięcia finiszu wyścigu z dala od Mur de Huy (1,2 km; 9,6%).

Podczas “Walońskiej Strzały” kolarze trzykrotnie podjeżdżają pod “Chemin des Chapelles”, a tuż po ostatnim podjeździe następuje meta. Takie rozwiązanie często oznacza, że cały wyścig opiera się na ostatnich kilkuset metrach, gdyż faworyci najczęściej rozpoczynają wjazd na szczyt razem, a triumfator niemal zawsze jest wyłaniany blisko końca. Ma ono swoich krytyków i zwolenników – ci pierwsi uważają, że przez to wcześniejsza faza wyścigu jest nudna, zaś ci drudzy tłumaczą, że przez to końcówka jest niezwykle emocjonująca.

W wypowiedzi dla gazety “Het Nieuwsblad”, 30-letni De Gendt wyraził dezaprobatę na temat obecnej lokalizacji mety. Według trzeciego kolarza Giro d’Italia z 2012 roku, przesunięcie jej ulepszy jakość belgijskiego klasyku.

Nie da się pokonać Valverde. Dopóki finisz jest na Mur de Huy i wiek nie ma wpływu na jego formę on będzie wygrywał. Meta powinna być cztery kilometry dalej. Wtedy ten wyścig byłby czymś więcej niż sprintem pod górę

– powiedział pochodzący z Sint-Niklaas Flandryjczyk, sugerując zastosowanie podobnego rozwiązania do tego przybranego przez organizatorów Amstel Gold Race, którzy usunęli z ostatniej rundy podjazd pod Cauberg (800 m; 6,5%), przez co kolarze atakowali wcześniej niż zwykle. Decydująca kontra, która doprowadziła do rozerwania peletonu, nastąpiła na Kruisbergu (600 m; 8,8%), niemal czterdzieści kilometrów przed metą.

Taki pomysł nie spodobał się jednak Danielowi Martinowi. Drugi kolarz wczorajszej rywalizacji podkreślił, że choć “Balaverde” zwycięża dzięki obecności podjazdu, pomaga mu również nabyte doświadczenie.

Opanowanie Muru jest sztuką, a ja jeszcze jej nie opanowałem

– sugerował kolarz Quick-Step Floors w rozmowie z portalem “Cycling Weekly”.

W tym roku na końcowej rundzie Fleche Wallonne, obok Mur de Huy, umiejscowiono dwa podjazdy – Cote d’Ereffe (2,1 km; 5%) i Cote de Cherave (1,3 km; 8,1%). Na tym drugim swoich sił spróbował Rafał Majka (Bora-hansgrohe), próbując rozciągnąć peleton i sprowokować wcześniejsze ataki. Do tych jednak nie doszło.

8 Comments

  1. Patryk Ćwiertnia

    20 kwietnia 2017, 11:17 o 11:17

    “Nie da się pokonać Valverde. Dopóki finisz jest na Mur de Huy i wiek nie ma wpływu na jego formę on będzie wygrywał. Meta powinna być cztery kilometry dalej. Wtedy ten wyścig byłby czymś więcej niż sprintem pod górę” wypowiedź na zasadzie – “nie można pokonać frooma w tdf więc trzeba zrobić wyścig tylko i wyłacznie po płaskim z sektorami brukowymi” że tak wypowiada się zawodowy kolarz to je dziwne

    • Przemek Walczak

      20 kwietnia 2017, 12:22 o 12:22

      otóż to … panowie kolarze nie bawcie się w piłkarzy, nogi w korby i ogień

    • Patryk Kabot

      20 kwietnia 2017, 18:18 o 18:18

      Froome ma układy w ASO, bo jak logicznie wytłumaczyć czemu on unika wyścigów organizowanych przez RCS Sport.

    • Piotr Szumski

      21 kwietnia 2017, 18:39 o 18:39

      Jak w przyszłym roku nie pojedzie w Giro to przestanę wierzyć w jego sukcesy

    • Piotr Szumski

      21 kwietnia 2017, 18:38 o 18:38

      Dokładnie takie mam spostrzeżenia

  2. Krzysztof Strzępek

    20 kwietnia 2017, 11:23 o 11:23

    O tyle ma rację, że wyścig moim zdaniem byłby ciekawszy i mniej przewidywalny co było widać w tym roku na AGR gdzie przesunięcie finiszu zrobiło bardzo dużo dobrego . A czy wygrałby Valverde czy ktoś inny to nie ma znaczenia.. widać że każdy czeka na Huy.

  3. Szymon Potasznik

    20 kwietnia 2017, 11:59 o 11:59

    Rok temu komentatorzy mówili ,że mają plan na zaoszczędzenie na tym wyścigu. Wyścig miałby 1,2km pod Mur de Huy. Na starcie tylko Valverde, Daniel Martin i kilka chłopaków z Quick-Step Floors Cycling Team 😀

  4. Grzegorz

    20 kwietnia 2017, 14:23 o 14:23

    Jakość swoją drogą. Ale liczy się przede wszystkim unikalność i tradycja.