Danielo - odzież kolarska

Scheldeprijs 2017. Marcel Kittel: “wszędzie wygrywamy i to nas motywuje”

Marcel Kittel bez konkurencji finiszu odcinka Abu Dhabi Tour

Marcel Kittel (Quick-Step Floors) potwierdził dobrą formę z początku sezonu wygrywając w dzisiejszym klasyku Scheldeprijs.

Dla Niemca jest to już kolejny triumf w tym roku. Podczas odbywającego się na przełomie stycznia i lutego wyścigu Dubai Tour 28-latek jako pierwszy przekraczał metę trzech odcinków, w drodze po triumf w całej rywalizacji i jej klasyfikacji punktowej. Triumfował również na drugim etapie Abu Dhabi Tour oraz na jednym z odcinków Driedaagse De Panne-Koksijde.

Z kolei dzisiejszy sukces sprawia, że Kittel jest samodzielnym rekordzistą Scheldeprijs. Jako jedyny w historii triumfował w nim pięć razy.

Ciężar był wielki, bo broniłem tytułu, ale cieszę się, że mogłem skorzystać z genialnej pracy kolegów z drużyny

– powiedział na mecie kolarz z Arnstadt.

Tegoroczna edycja klasyku miała również szczególne znaczenie dla kolarzy Quick-Step Floors, gdyż była ostatnim startem Toma Boonena w jego ojczyźnie. Po niedzielnym wyścigu Paryż-Roubaix “Tommeke” odejdzie na sportową emeryturę. Ze względu na jego sportowe zasługi oraz z szacunku dzisiejsza rywalizacja ruszyła z Mol – jego rodzinnego miasta.

Tom był niesamowity podczas wyścigu, bo poświęcił się dla drużyny i dobrego wyniku, pomimo tego, że w niedzielę ma najważniejszy start w sezonie. Znów pokazał, że jest niesamowitym kolarzem i cieszę się, że nasza współpraca zakończyła się w taki sposób. Mam nadzieję, że sam będzie się cieszył po Paryż-Roubaix i życzę mu szczęścia, aby przywiózł piąte trofeum

– podkreślił Kittel.

Dziś drużyna Patricka Lefevere’a ma dwa powody do radości – oprócz Kittela sukces etapowy odniósł również David de la Cruz, triumfując podczas równocześnie odbywającego się wyścigu Vuelta al Pais Vasco. Razem z tymi wynikami kolarze Quick-Step Floors odnieśli w tym sezonie już 23 zwycięstwa.

Atmosfera w groupie jest wspaniała. Wszędzie wygrywamy i to nas motywuje. Dziś było to widać, bo wszyscy gonili ucieczkę – i Tim [Declercq], i Zdenek [Stybar], i Fabio [Sabatini] i właśnie Tom.

Teraz czeka mnie przerwa aż do wyścigu Tour of California [14-20 maja]. Jadę tam po raz drugi, ale nie mogę się tego doczekać, bo wszystko jest dobrze zorganizowane a atmosfera jest fantastyczna

– zakończył Niemiec, który w zachodnich Stanach Zjednoczonych startował w 2012 roku, nie odnosząc żadnych sukcesów.