Greg van Avermaet zdobył swój drugi brukowy skalp na drodze do Ronde van Vlaanderen. Pod koniec lutego triumfował na mecie Omloop Het Nieuwsblad, a w piątek pokazał moc sięgając po E3 Harelbeke.
31-letni Belg decydującą akcję rozpoczął 70 kilometrów przed metą, odjeżdżając w towarzystwie byłego kolegi z zespołu Philippa Gilberta (Quick-Step Floors) oraz towarzysza treningów i prywatnie przyjaciela Olviera Naesena (Ag2r La Mondiale).
Nie obawiałem się rywalizacji z Gilbertem, chociaż na finiszu niczego nie można być pewnym. Należy mieć oczy dookoła głowy. Teraz wiem, że jak wszystko dobrze się ułoży, mogę pokonać wszystkich, zwłaszcza w tak ciężkim wyścigu. To nie była jubileuszowa edycja, ani monument, ale to był świetny wyścig
– opowiadał mistrz olimpijski za metą E3.
Kolarz BMC Racing myślami jest już przy przyszłej niedzieli i Ronde van Vlaanderen. W zeszłym roku Van Avermaet opuścił “Flandryjską Piękność” z uszkodzonym obojczykiem, ale w dwóch wcześniejszych edycjach stawał już tam na podium (2014 – 2., 2015 -3.).
Zwycięstwo pozwoli mi z większą pewnością siebie i spokojem podejść do Ronde. Faworytem numer jeden pozostaje jednak Peter Sagan. Chciałabym, aby moje nazwisko zaczęło tyle znaczyć, co znaczy nazwisko Toma Boonena. Przez 10 lat ścigałem E3 i w końcu się udało, liczę że dobra passa mnie nie opuści, a moja kariera długo potrwa.
bcm
25 marca 2017, 18:13 o 18:13
Tam nie wygra bo nikt nie da mu sie juz wieżć na kole.