Trzeci kolarz Omloop het Nieuwsblad – Sep Vanmarcke – nie rozpacza z powodu przegranego finiszu i kontynuuje przygotowania do flandryjskich klasyków.
Kolarz Cannondale-Drapac jako pierwszy zaatakował na Molenbergu, a za nim ruszyli Greg van Avermaet i Peter Sagan. Głównie dzięki pracy Belga grupa dojechała do mety, pomimo mocnego pościgu kolarzy Sky oraz Quick-Step Floors. W sprinterskim finiszu Belg okazał się jednak najgorszy.
Zawsze dobrze się czuję na bruku i wczoraj nie było inaczej. Wiedziałem, że musimy trzymać tempo, żeby nie złapała nas goniąca grupka. Kiedy połączyliśmy siły i odjechaliśmy we trzech, to było wszystko na co było mnie stać. Wybuchnąłem śmiechem kiedy Sagan powiedział żebyśmy wyszli na zmianę – on jechał z taką łatwością, a ja się naprawdę męczyłem.
– powiedział Vanmarcke, który wygrał w rywalizacji wokół Gandawy w 2012 roku.
Ale za czasem zacząłem się czuć lepiej. W końcówce było już dobrze, dałem z siebie wszystko na finiszu. Niestety Sagan odbił w lewo na 300 metrów przed metą i to zepsuło mój sprint. Zbliżyłem się do van Avermaeta, ale było już po wszystkim.
– dodał.
Dla Vanmarcke’a, tak jak dla wielu zawodników, wczorajszy start jest dopiero wczesnym wyznacznikiem formy przed pozostałymi klasykami we Flandrii. Teraz Belg wystartuje w dwóch wyścigach na Półwyspie Apenińskim – Strade Bianche (4 marca) i Tirreno-Adriatico (8-14 marca).
Kiedy niezadowolenie opadnie, zdam sobie sprawę, że wyścig poszedł mi dobrze. Nogi kręciły jak należało i mogę pracować na kolejne wyścigi. Wciąż mam trochę czasu przed największymi wyścigami i mam się gdzie przygotować
– zakończył 28-latek.