Danielo - odzież kolarska

Małgorzata Jasińska: “nastawiam się na wiosenne klasyki”

Trzykrotna mistrzyni Polski po debiucie w nowych barwach z optymizmem patrzy na rozpoczynający się sezon.

Małgorzata Jasińska po siedmiu sezonach spędzonych we włoskich zespołach zdecydowała się na zmiany i w roku 2017 reprezentuje amerykańską ekipę Cylance Pro Cycling.

Amerykańska grupa, sponsorowana przez firmę zajmującą się konsultingiem bezpieczeństwa systemów informatycznych, przed sezonem 2017 aktywnie działała na rynku transferów, angażując m.in. świetną sprinterkę Kirsten Wild oraz dobrze radzącą sobie w klasykach Kanadyjkę Joëlle Numainville czy Włoszkę Martę Tagliaferro.

Jasińska, dwukrotna triumfatorka Giro Toscana (2012, 2015) i trzykrotna mistrzyni Polski, jako zawodniczka jeżdżąca bardzo aktywnie i dobrze wypadająca w imprezach etapowych, w nowych barwach będzie miała sporo możliwości pokazania się.

W tym roku olbrzymia zmiana dla mnie, miałam wiele obaw, ale muszę przyznać, że jeżeli jeszcze raz miałabym podjąć tę decyzję, to zrobiłbym w 110% tak samo

– powiedziała w rozmowie z rowery.org.

Zawodniczka z Barczewa podobnie jak przed rokiem wcześnie rozpoczęła sezon – tym razem nie w Argentynie, a na Antypodach, w barwach nowej ekipy startując w Santos Tour Down Under (2.2) i Cadel Evans Great Ocean Road Race (1.2), w obu pracując na drużynowe koleżanki. Te z Australii wyjechały z dwoma etapowymi triumfami, które na koncie zapisała Wild.

Jestem już po trzydniowym mini-zgrupowaniu w Kalifornii i tygodniowym zgrupowaniu w Hiszpanii z moją nową ekipą. I oczywiście po prawie 20-dniowym australijskim wyjeździe. Jak na razie wszystko na plus… atmosfera, profesjonalizm i zgranie zarówno na wyścigach, jak i poza nimi są na najwyższym poziomie. Przede wszystkim jest motywacja i radość z jazdy na rowerze

– zapewniła.

Wrażenia z Australii bardzo pozytywne. Przede wszystkim pogoda, przyjemnie jest jeździć z krótkim rękawkiem w styczniu. Co prawda moja noga nie była jeszcze na super wysokim poziomie, ale nie narzekam, bo także nie było najgorzej, a formę mam dopiero budować. Poza tym, niezapomnianym przeżyciem było spotkać misia koale na środku drogi podczas treningu lub karmić kangury podczas wizyty w jednym z parków przyrody.

Jasińska w sezonie 2017 startowała będzie w najważniejszych imprezach kalendarza, czyli cyklu Women’s WorldTour. Europę opuści w maju, by stanąć ma na trasie Tour of California, który stanowi kluczowy punkt w kalendarzu każdego amerykańskiego zespołu.

Polkę już pod koniec lutego zobaczymy w belgijskich i holenderskich wyścigach, a agresywnie jeżdżącej zawodniczki w czołówce wyglądać można na włoskich klasykach Strade Bianche i Trofeo Alfredo Binda, gdzie w ubiegłym sezonie finiszowała w drugiej dziesiątce. Okazję dla Jasińskiej stanowić mogą też ardeńskie klasyki – w tym roku obok organizowanej od lat Walońskiej Strzały w kalendarzu pojawią się także Amstel Gold Race i Liege-Bastogne-Liege, których pagórkowate trasy odpowiadać powinny zawodniczkom lubiącym odważną jazdę.

Trudno mi mówić obiektywnie o mojej pozycji w drużynie, ale myślę, że jest dość mocna. Myślę, że świadczyć o tym mogą słowa mojej koleżanki klubowej Kirsten Wild, która to po jednym z wygranych wyścigów, po finiszu z grupy, powiedziała, że to zwycięstwo zawdzięcza przede wszystkim mojej osobie. Skasowałam tego dnia prawie wszystkie ataki. Satysfakcjonujące jest usłyszeć takie słowa na mecie. Jeżeli chodzi o moją osobę, nastawiam się na wiosenne klasyki, więc przydadzą się zaciśnięte kciuki.

W 2017 roku po raz drugi najważniejsze wyścigi organizowane są pod szyldem Women’s WorldTour. Międzynarodowa Unia Kolarska i organizatorzy stopniowo zwiększają profesjonalizację imprez, a cały cykl liczył będzie 44 dni startowe.

Coraz częściej wyścigi kobiece są transmitowane w telewizji i internecie, parę z nich jest powiązanych z męskim kolarstwem. Startujemy przed mężczyznami i na podium stajemy z nimi. To świadczy, że zaczyna się także doceniać nasz wysiłek. Różnica polega na pewno na wysokości nagród, choć można już znaleźć kilka wyścigów (policzonych na palcach jednej ręki), gdzie premie pań równe są nagrodom panów

– ocenia.

Czego najbardziej brakuje kobiecemu peletonowi?

Reklamy i jeszcze większej transmisji wyścigów w mediach, co dałoby większe uznanie i zainteresowanie kobiecemu kolarstwu. I chyba lepszego zarobku dla zawodniczek, bo wysiłek i przygotowanie mamy takie same jak mężczyźni, różnica polega na liczbie zer na koncie.